Strony

środa, 30 września 2015

Relacja z warsztatów chemicznych w 2b

W poniedziałek, 28.09.2015, odbyły się zajęcia chemiczne.
Na tych zajęciach robiliśmy doświadczenie z balonem i drożdżami.
Do plastikowej butelki wrzuciliśmy drożdże, cukier i wlaliśmy trochę wody. Na szyjkę butelki założyliśmy balon. Butelkę podgrzaliśmy w gorącej wodzie. Drożdże zaczęły rosnąć i wydzielać gaz, który nazywa się dwutlenek węgla. Ten gaz wypełnił balon.
Zajęcia były bardzo ciekawe i fajne. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.


Kasia Serafin, klasa 2 d

Pan Bartek opowiadał nam o mikroorganizmach. Pokazywał różne konstrukcje wybuchowe i jak podnosi się balonik. Było to bardzo ciekawe.                                
PS.
Wąchaliśmy  drożdże i dużo się o nich dowiedzieliśmy.

                              Lena Ziemska 2d

sobota, 26 września 2015

Kartka z pamiętnika

Drogi Pamiętniku!
Ostatnio trochę Cię zaniedbałam. Ale przecież w wakacje tyle się działo! 
Niedawno stałam się obserwatorem niezręcznej sytuacji. Starsza pani zgubiła portfel. W związku z tym dopytywała się przechodniów, czy wiedzą coś może na ten temat. Nikt nie był w stanie jej pomóc.
Podeszła w końcu do dwóch kolegów, pytając: ,,Widzieliście może jakiś duży, pikowany, brązowy portfel? Przed chwilą go zgubiłam.". Kobieta wpatrywała się w oczy jednego z nich. Odpowiedział, że nie. Uznała, że mówi prawdę, więc skierowała wzrok na jego towarzysza. Nastolatkowi skakała powieka, co ją zaniepokoiło. Ponowiła pytanie, a on zaprzeczył. Nadal drgało mu oko. Staruszka podejrzewała, iż ją oszukuje, więc wciąż patrzyła na chłopca. Młodzieniec powtórzył, że nie ma z tym nic wspólnego. Okazało się, że był uczciwy, a drżąca powieka to jedynie tik nerwowy, na który nie ma wpływu. Właścicielka portfela domyśliła się prawdy i zaprzestała śledztwa. 
Cieszę się, że to nie ja znalazłam się na miejscu tego chłopca, ponieważ zdarzają mi się również tiki nerwowe. Wiadomo, iż człowiek nie może nad nimi zapanować, gdyż nie zależy to od niego.
Poza tikami nerwowymi są też wzbudzające niepokój natręctwa. Czynności, których wcale nie chcemy wykonywać, ale nie umiemy zaprzestać ich robić. Należy do nich między innymi obgryzanie paznokci, czy plucie. Wygląda to bardzo nieestetycznie. Może radą na ukojenie nerwów byłoby znalezienie sobie takiego zajęcia, które zniweluje stres. Można poświęcić czas na własne hobby albo pobawić się piłeczką antystresową. A ja, kochany Pamiętniczku idę sobie porysować, aby zapomnieć o kłopotach.

Koralik

czwartek, 3 września 2015

Podniebny cyrk


Niedawno pojechałam do Julinka. To nazwa miejscowości, w której kiedyś znajdowała się szkoła cyrkowa, ale teraz jest tam park linowy i wiele innych atrakcji. W tym parku linowym jest 6 tras. Jest trasa dla dzieci powyżej 4 roku życia następna to dla dzieci pwyżej 116 cm, a potem dla starszych. Moja miała wysoki spopień trudności i zaczynała się kilkumetrową ścianką wspinaczkową. Nazywała się " Szalony Monocyklista ". Nazywała się tak, gdyż na trasie trzeba było przejechać po linie monocyklem (rowerem jednokołowym). Polecam ten park linowy.

                                                                                           Kicia Kocia

wtorek, 1 września 2015

Magiczne drzwi część III

Przez cały ogród płynął szeroki strumień w, którym umieszczono kilka kamiennych żab, na jego brzegach stały posążki czapli, którym z dziobów wypływała woda, a całą taflę strumienia pokrywały lilie wodne. Stanęłam na zamkowym tarasie i obserwowałam uważnie cały ogród. Był piękny. Delikatnie zeszłam po marmurowych schodach i udałam się w głąb ogrodu. Przespacerowałam prawie cały dzień kiedy jedna z towarzyszących mi pokojówek nieśmiało zaproponowała, że może już czas wrócić do pałacu. Kiwnęłam lekko głową i wszyscy zawróciliśmy w kierunku zamku. Gdy przekroczyliśmy próg w całym budynku rozległ się głośny dźwięk brzmiący zupełnie jak mój dzwonek od drzwi. Po krótkim czasie dźwięk się powtórzył i zrobiło się ciemno. Poczułam przenikliwy chłód i pojawiłam się z powrotem w swoim przedpokoju. Dzwonek rozległ się po raz trzeci i zza drzwi dobiegł głos mojej mamy żebym wreszcie otworzyła drzwi. Podbiegłam do nich szybko i przekręciłam zamek. Kiedy mam weszła przypomniałam sobie, że apaszka, którą przywiązałam przed wejściem nadal jest przyczepiona. Odwiązałam ją od szafy, potem weszłam do kuchni, by odwiązać też jej drugi koniec gdzie apaszka nie była już przymocowana do rzeźbionego stolika tylko do lodówki, których na pewno nie było w czasach tego pałacu. Schowałam apaszkę do szuflady, ponieważ cała magia znika gdy tylko ktoś chce wejść do domu  nie będzie mi już potrzebna skoro i tak bez problemu wrócę z powrotem. No nie wiem. Wszystko to było bardzo dziwne. Za oknem niebo było już ciemnogranatowe i oznaczało to chyba, że już pora iść spać.
 Tosia