Strony

czwartek, 26 lutego 2015

Koncert Katy Perry w Krakowie

24 lutego w Krakowie odbył się koncert Katy Perry. Zaśpiewała na nim większość swoich piosenek. Piosenką zaczynającą imprezę była "Roar", natomiast kończącą "Firework". Na początku piosenkarka wychodziła z otwierającego się trójkąta, a na koniec w nim znikała. Cały czas na scenie był sztuczny dym, światła, ogień, fajerwerki oraz wspaniałe kostiumy i scenografia. Tak właściwie trudno to wszystko opisać. Nagrania z jej koncertu można już zobaczyć na youtube. Było naprawdę wspaniale i bardzo mi się tam podobało. 
Tosia

środa, 25 lutego 2015

Wizyta w CSW

Niedawno pojechałam do muzeum Centrum Sztuki Współczesnej na Zamku Ujazdowskim. Poszłam na wystawę o ciekawej nazwie. Mianowicie Habitat. Z czym Wam się kojarzy? Z ubraniem, rzeczą czy jakimś miejscem, a może po prostu z ziemią? Habitat to słowo z łaciny i oznacza: mieszka. Jest to więc środowisko, miejsce, w którym rośliny, zwierzęta lub ludzie mają dobre warunki do życia. Naturalnym środowiskiem dla ludzi jest ziemia, możemy żyć w mieście lub na wsi, ale nikt nie zamieszka pod wodą albo w powietrzu. Habitat to zatem Twój dom. Dobrze, wyjaśniłam już znaczenie tego słowa więc mogę przejść do wystawy. Pierwsza praca ma taki sam tytuł jaki wcześniej wspomniałam. Dzieło składa się z mebelków o różnych kształtach, rozmiarach i kolorach. Mniejsze elementy wypełniają większe i tworzą niesamowitą budowle. Wszystko wykonane ręcznie. Druga praca ma nazwę Obrus. Jest stworzona z liter, które autorka wycięła z gazet. Pokazuje nam, że obrusy nie tylko robi się z lnu, bawełny, ceraty, ale również z papieru - wystarczy odrobina wyobraźni. Trzecie dzieło to Teren Prywatny. Przypomina drzwi, przejście czy kratę, lecz gdy dłużej popatrzeć można odczytać wycięty z kartonu napisy TEREN PRYWATNY. Następna praca to Miłość. Jest najmniejszą i najbardziej ukrytą pracą na wystawie. Przedstawia słowo MIŁOŚĆ zapisane w różnych kierunkach. Czemu jest tak ukryta? Może dlatego, że czasami trzeba na nią poczekać. Szósta praca przedstawia Dywan Czarno – Biały. Są to posklejane przez autorkę twarze z gazet, które na pierwszy rzut oka są bielą i czernią. Kolejne dzieło nosi nazwę Bez Tytułu/Zwoje. Podobne do kręgów tajemnicze ruloniki pobudzają wyobraźnie. Następna instalacja ma nazwę Po Słowie. To dużo większy zwój wykonany z liter. Praca jest dwustronnym wierszem, poetycką historią autorki. Kolejna praca to Miasta. Przypomina pajęczą sieć, lecz gdy się lepiej przypatrzysz znajdziesz miasto. Ostatnie dzieło to Gry. Są to sześcianiki poustawiane w wieże, a potem lekko po rozburzane przez autorkę. Do ich przygotowania zużyła wiele ulotek, które rozdają czy wrzucają do skrzynek. Jest ich, aż 21 tysięcy!
Serdecznie zapraszam na wystawę! ;)


                                                                                                              Kicia Kocia

niedziela, 22 lutego 2015

Szalony pies mojej babci

Co roku jadę do babci na wakacje. Kolejna czynność, którą robię po ucałowaniu babci, to  przywitanie się z psem ,,Sunią". Jest to bardzo szalony, silny i energiczny pies. Trzy lata temu samochód przejeżdżał obok domu i wyrzucił biednego szczeniaczka na podwórko babci. Sunia to mieszaniec owczarkowy. Jest prawie cała czarna, ale ma białe łapy  mniej więcej do połowy. Gdy podchodzi się do Suni, trzeba uważać, bo skacze. Kiedyś kolega mnie popchnął  i upadłem, a pies rzucił się na  niego i prawie go ugryzł.


Sharko

Trojańska przygoda

Magnus i Lilly wypadli z wehikułu czasu. Kiedy się otrząsnęli, zobaczyli, iż końcem tunelu była dziura w skale. Wokół nich znajdował się rozległy gaj oliwny. Krzaczki miały piękne odcienie zieleni. Pośród roślin ciągnęła się wąska ścieżka prowadząca do szumiącej wody. Dochodząc tam Lilly powiedziała:
- Jak sądzisz, Magnusie, jakie to morze?
- Moim zdaniem Morze Śródziemne - odparł Magnus.
- Nie... To na pewno Morze Jońskie! - zaprzeczyła Lilly.
- Skąd możesz wiedzieć? - Masz przecież czwórę z geografii.

Nagle z daleka ujrzeli żołnierza. Przerwali sprzeczkę i przyspieszyli kroku. Postanowili z nim porozmawiać, aby wypróbować tłumacze uniwersalne.

- Dzień dobry drodzy przybysze! - zagadnął ich nieznajomy.
- Przybywamy z...
Wtem dziewczynka szturchnęła kolegę.
- Z innego kraju = dokończyła zdanie.
- Zapraszam was do domu mojego pana, Antinoosa. Porozmawiamy sobie z nim i coś zjemy - zaproponował żołnierz Tojos.
Dzieci się zgodziły.
Marmurowy dom Antinoosa był duży i dostojny. Naokoło posiadłości znajdował się wielobarwny ogród, a w nim pluskająca fontanna. Na wewnętrznych ścianach budynku widniały śliczne mozaiki oraz malowidła ścienne.

Koralik i Kriss

Coco Chanel

Dzisiaj dostałam fantastyczny prezent, moje pierwsze zwierzątka. Są to dwie papugi faliste, potocznie zwane papużkami nierozłączkami. Jest to parka. Chłopiec nazywa się Coco (czyt: Koko) i przypadł mi, natomiast mojej siostrze dziewczynka Chanel (czyt: Szanel). Ten pomysł wzięłyśmy od imienia i nazwiska znanej, francuskiej projektantki mody - Coco Chanel.
W następnych postach będę umieszczała inne informacje na temat moich ptaszków
.
Koralik

piątek, 20 lutego 2015

Hodowla kryształów

Hodowla kryształów założona przez Kacpra Szczerbę z klasy 4c

Cel doświadczenia: Czy z roztworu wody z solą kuchenną (chlorek sodu – NaCl) można wyhodować kryształy soli?
Potrzebne pomoce: słoik po dżemie, woda, sól, krótki patyczek po lodach (może być ołówek), plastelina, „wełniany” sznureczek, naczynie do rozpuszczania soli.
Wykonanie i obserwacje:
Hodowlę kryształów założyłem 21 stycznia 2015 roku. Do słoika z ciepłą wodą dodawałem sól do momentu, aż więcej soli nie chciało się już rozpuścić. Powstał roztwór nasycony. Do patyka przywiązałem sznurek; sznurek zanurzyłem w wodzie z solą, a patyk przymocowałem na wierzchu słoika. Słoik odstawiłem w ustronne miejsce. Po pewnym czasie woda zaczęła parować ze słoika, a sól ulegała krystalizacji i zaczęła osadzać się na ściankach słoika oraz na nitce i patyku. Ilustruje to materiał zdjęciowy załączony do opisu. Hodowlę prowadziłem 18 dni. W tym czasie na patyku i słoiku osadzało się coraz więcej soli, a woda stale odparowywała, aż w końcu 8 lutego 2015 roku wyparowała zupełnie. Doszło do procesu krystalizacji, który polegał na wydzieleniu substancji stałej w postaci kryształów  wskutek obniżenia temperatury mieszaniny. Udało mi się wyhodować  kryształy, może nie są okazałe, ale w wyniku parowania wody z roztworu odzyskałem sól.
Wniosek: z roztworu wody z solą kuchenną można wyhodować kryształy soli, a tym samym odzyskać wcześniej rozpuszczoną sól.


21 I 2015 r.- dzień założenia hodowli kryształów

25 I 2015 r.- 4. dzień prowadzenia hodowli
25 I 2015 r.- 4. dzień prowadzenia hodowli
27 I 2015 r.- 6. dzień prowadzenia hodowli
27 I 2015 r.- 6. dzień prowadzenia hodowli
01 II 2015 r.- 11. dzień prowadzenia hodowli 
01 II 2015 r.- 11 dzień prowadzenia hodowli
08 II 2015 r.- 18. dzień prowadzenia hodowli - zakończenie doświadczenia

Moje kryształy i kryształy kolegów i koleżanek z mojej klasy można oglądać pod lupą w sali przyrodniczej (s. 36). 
Kacper Szczerba z 4c


wtorek, 17 lutego 2015

Powitanie na blogu

Witam, jestem z klasy Vb.  Będę się podpisywać Karka. Pewnie wielu z Was wie, czemu będę się tak podpisywać :). Napiszę,  coś o sobie.  Mieszkałam za granicą na małej wyspie o nazwie 'Islandia” w mieście Keflavik, Tam była szkoła z z mniejszymi wymaganiami niż szkoły w Polsce,  ale ja dużo się nauczyłam samodzielnie. Właśnie dlatego przyleciałam do Polski, żeby się więcej nauczyć i zostać w przyszłości lekarzem.
Będę pisać o Islandii , ale także o wszystkim, co mnie zainteresuje. :)  

 Karka

poniedziałek, 16 lutego 2015

Jak z jajka zrobić piłeczkę?





Kuba Siudak z 4c przeprowadził doświadczenie : Jak ocet wpływa na skorupkę jajka? Zapraszamy do obejrzenia tej interesującej prezentacji.

sobota, 14 lutego 2015

Centrum Nauki Kopernik

W czwartek dwunastego lutego byłam z klasą w Centrum Nauki Kopernik (w skrócie CNK). Jest to duży budynek w całości poświęcony nauce i różnym eksperymentom, bardzo często przez zabawę. Atrakcje znajdą tam zarówno dzieci, jak i dorośli. W CNK znajduje się mnóstwo eksponatów, które umożliwiają zrozumienie praw fizyki, chemii, a nawet ukazują anatomię człowieka. Mnie najbardziej zainteresowały warsztaty, dotyczące obrazów 3D. Na tych zajęciach korzystaliśmy ze specjalnych okularów, umożliwiających zobaczenie tego, co bez nich okazało się niemożliwe. Uznaję to za fascynujące, nowe doświadczenie. Całkiem nieźle sobie poradziłam  wcielając się w rolę osoby niepełnosprawnej, próbując pokonać przeszkody na wózku inwalidzkim. Uważam, że jest to bardzo trudne. To doświadczenie dopiero pokazało mi, jak skomplikowany jest świat dla osób chorych. Do ciekawych przeżyć również zaliczam korzystanie z ośmioosobowej karuzeli.
W prawdzie nie było to moja pierwsza wyprawa do Centrum Nauki Kopernik, ale za każdym razem jestem równie zachwycona i odkrywam coś nowego. Uczestniczyliśmy również w pokazie filmowym w Planetarium. Na tej lekcji o niebie braliśmy udział w pozycji poziomej, leżąc na wygodnych fotelach, a nad nami, na ekranie w kształcie kopuły, odbywała się prezentacja gwiazd i planet.
Bardzo mi się podobała wycieczka i zachęcam, żeby przyjechać do tego wspaniałego miejsca.
Koralik

czwartek, 12 lutego 2015

Wycieczka do Centrum Nauki Kopernik

Dzisiaj 12 lutego 2015 Klasa 5c wyszła do Centrum Nauki Kopernik. Zebraliśmy się pod szkołą o 8.50, a następnie poszliśmy na przystanek autobusowy. Gdy dojechaliśmy na miejsce podzieliliśmy się na małe grupy i rozeszliśmy się po Centrum by każda grupka mogła oglądać co chce. Na pierwszym piętrze najbardziej podobała mi się laserowa harfa, zabawy z wodą oraz Bajkopisarz opowiadający wiersze, natomiast na drugim łóżko fakira, pedałujący szkielet i tunel światła. Wybraliśmy się również do teatru robotycznego na spektakl o którym już pisałam oraz teatru napięć, gdzie pan opowiadał o przepływie prądu. Wybrał mnie na ochotniczkę do jednego z doświadczeń. Moim zadaniem było dotknięcie metalowego urządzenia przewodzącego prąd w kształcie, a później pomachanie energicznie głową. Kiedy za chwilę dostałam lusterko dosłownie wszystkie włosy mi stanęły. Bardzo mi się podobało.
Tosia

środa, 11 lutego 2015

Dyskoteka szkolna

Dzisiaj 12 lutego 2015 odbyła się szkolna dyskoteka. Trwała dwie godziny i podczas nich puszczono wiele niesamowitych i popularnych piosenek, natomiast uczniowie, a wśród nich ja bawili się świetnie. To była już moja czwarta dyskoteka, lecz właśnie ona podobała mi się najbardziej. Cieszę się, że w naszej szkole organizowane są takie fajne imprezy oraz nie mogę doczekać się następnej. :)
Tosia

sobota, 7 lutego 2015

Nieprawdopodobna historia cz. 3



   Tak zasłuchałam się w opowieść Królowej, że nawet nie czułam przenikliwego  chłodu. Szybko skinęłam głową i ruszyłam wraz z grupą Księżycowych Ludzi do pałacu Królowej. Zjadłam tam przepyszne, owsiane ciastka posypane pyłem księżycowym, którego mieszkańcy Księżyca używali jako cukru. Z takim też ,,cukrem" otrzymałam również gorącą, dobrą herbatę. Królowa poprosiła swoich służących, aby zaopatrzyli mnie w ciepłą kamizelkę z miękkiego, cudnego w dotyku  futerka. Gdy każdy był gotowy do drogi, wyruszyliśmy. W czasie marszu Królowa poinformowała mnie, że Święte Miejsce to pewna przestrzeń na Księżycu ze specjalną tablicą, gdzie znajduje się sześć kryształów znalezionych przez Księżycowych Ludzi. Zostało tam jeszcze jedno puste miejsce na Kryształ Blasku. Przepowiednia głosiła, że jak cała skalna płyta zostanie zajęta, nastanie koniec Mrocznego Władcy! Władczyni mówiła mi również o innych rad, gdybym znalazła Kryształ. Jaskinia Światła okazała się dużą dziurą w kraterze, do której weszliśmy. Panował tu półmrok, a jedyne światło dawała przyniesiona przez Królową mała, diamentowa lampka. Rozpoczęliśmy poszukiwania. Kilku Księżycowych Ludzi podążyło w głąb jaskini, moją uwagę zajął jednak wąski, boczny korytarzyk, z którego sączyło się dziwne światło. Poszłam w tamtą stronę. Gdy dotarłam do końca ścieżki, nie wierzyłam własnym oczom! W skalnej  ścianie tkwił... Kryształ Blasku! Nie miałam ani jednej wątpliwości, wszystko zgadzało się z opowieścią Królowej. Kiedy podeszłam bliżej, zaobserwowałam, że im bardziej się do niego przybliżałam, tym jaśniej i mocniej świecił Kryształ. Domyśliłam się, iż Kryształ Blasku wydziela światło, gdy w pobliżu jest człowiek. To dlatego Królowa i jej Księżycowi Ludzie nie mogli go odnaleźć! Ostrożnie wyjęłam go ze szpary i podążyłam dalej korytarzem, którego dalsza część pojawiła się nagle przede mną. Nie uszłam nawet 5 kroków, gdy spostrzegłam tablicę z sześcioma kryształami, które znaleźli zapewne Księżycowi Ludzie. Nagle Kryształ poderwał się z mojej ręki i dołączył do reszty szlachetnych kamieni. Wszystkie złączyły się w jeden, wielki Kryształ Pokoju, który rozświetlił całą Galaktykę Szczęścia, pokonał Mrocznego Władcę ze strasznym hukiem i... przeniósł mnie z powrotem  do domu: uniósł mnie na jednym ze swych promieni i poniósł w górę. Zobaczyłam szczęśliwą, uśmiechniętą Królową  machających mi Księżycowych Ludzi. Ja również im pomachałam.
- Żegnajcie! Mam nadzieję, że kiedyś znowu się zobaczmy! - zawołałam na pożegnanie. I nagle oślepiło mnie białe światło i znalazłam się znowu w sali gimnastycznej obok Karoliny, Weroniki, Oli i Ali, gdy właśnie kończył się apel, lecz nikt nie zauważył mojego zniknięcia...
   Tak właśnie zakończył się mój fantastyczny pobyt na Księżycu w Szczęśliwej Galaktyce. Gdy wieczorem miałam iść spać, na poduszce znalazłam... Kryształ Pokoju i liścik: ,,Od Księżycowych Ludzi oraz Królowej!". Zasnęłam z uczuciem, że jeszcze kiedyś im pomogę!
                                                                         Koniec...
                                                  (a może dopiero początek?)


                                                                                                    Kriss

Podróż do Krainy Baśni część 3

Znów tam byłam! Chwyciłam karty „Kopciuszka” i znów się przeniosłam, lecz tym razem jako biała wiewiórka z czerwoną wstążeczką. Tym razem miałam zabrać z tej bajki pantofelek, który „Kopciuszek” nadal miał na nodze. To zadanie było nieco prostsze, ponieważ baśniowa bohaterka właśnie wybiegała z pałacu. Musiałam się pospieszyć, ponieważ za chwilę miała wybić północ, po której bucik zniknąłby tak samo jak piękna suknia i fryzura. Ale się udało i pantofelek dostał się do koszyka, tak samo jak jabłko. Pomyślałam, że udam się teraz do baśni o „Śpiącej Królewnie” po wrzeciono, którym się ukłuła tytułowa bohaterka. Wyciągnęłam przed siebie ręce, żeby je trochę rozciągnąć i wkroczyłam do trzeciej z kolei księgi. Tym razem przemieniłam się w drobną myszkę z różowym noskiem i tradycyjnie czerwoną wstążeczką. Znalazłam się pod krzakiem dzikiej róży ,spod której doskonale było widać wieżę, obok niej wiedźmę z królewną. Za chwilę miała się ukłuć. Podbiegłam do budowli, chwyciłam drobnymi, mysimi ząbkami pęd bluszczu i rozpoczęłam wspinaczkę. Wtedy pomyślałam, że nie bez powodu przybrałam postać myszy. Szybko dotarłam do niewielkiego okienka, przez które dostałam się do środka. Dziewczyna już spała. Podbiegłam do niej. Wrzeciono, którego szukałam, musiało być w jakimś jej palcu. Od razu je zauważyłam i wyciągnęłam. Jak dla takiej myszki było całkiem spore. Gdy znów pojawiłam się przed księgami, zrobiło mi się jej trochę żal, że będzie tak spać jeszcze przez całe sto lat. No cóż. Tak musi być. Teraz czas stawić czoła czwartej i ostatniej księdze. „Pięknej i Bestii”. Moim zadaniem było przynieść stamtąd jedną z róż pochodzących z ogrodu Bestii. Lekko rozchyliłam karty i znalazłam się tam jako nieduży kotek. To była chyba moja najkrótsza wizyta. Wystarczyło zabrać jeden kwiat i już mnie nie było. Gdy wrzuciłam go do kosza razem z innymi fantami, pojawiła się kolejna karteczka. Starannym pismem było na niej napisane, że gdy się obudzę, mam te rzeczy zabrać do prawdziwej jaskini. Wstałam i podekscytowana pędem udałam się do wyznaczonego miejsca. Wtedy jaskinia zmieniła się w piękną salę z kominkiem. Obok znalazłam już ostatnią kartkę, na której napisano: „Jeśli tylko poprosisz, przejście stanie przed tobą otworem, w każdym miejscu, gdzie znajdziesz znacznie więcej ksiąg. Jeśli tylko będziesz miała ochotę, znajdziesz się na miejscu ich bohaterów.” Wtem w moich rękach pojawił się złoty zegarek, a jakiś cichy głosik szepnął mi, iż wystarczy ustawić go na  dwunastą i znowu się tu znajdę. Szybko wróciłam do domu, by go ukryć. Posiadam go nadal, lecz jakoś nie mam czasu go użyć, ale jestem pewna, że jeszcze kiedyś odwiedzę to miejsce.
KONIEC
Tosia

piątek, 6 lutego 2015

Tajemnicza wyspa cz.7

Obudziłam się rano. Było jeszcze ciemno gdy wstałam na nogi. Bardzo chciałam otworzyć skrzynie, ale to było by zupełnie bezsensowne. Zjadłam po omacku śniadanie i poczekałam, aż się troszeczkę rozjaśni. W końcu gdy było znacznie jaśniej chwyciłam z jedną z klamer i próbowałam otworzyć. To na nic – pomyślałam. Zrezygnowana oparłam się plecami o kufer. I nagle poczułam, że wieko się podnosi. Obskoczyłam w bok w obawie o życie i zobaczyłam, że wieko jest otworzone
zaciekawiona podeszłam i ujrzałam purpurową narzutę, a na niej kartkę, a raczej mały liścik. Otworzyłam go i przeczytałam następującą treść:

Za dywanem jest skarb lecz nie możesz go dotknąć. Jeśli Twoja chciwość będzie
silniejsza od mej woli zaprowadzi Cię do grobu. Lecz jeśli będziesz jej posłuszny
wynagrodzi Cię i da ci coś cenniejszego niż złoto. A jeśli pragniesz czegoś więcej
lub skarbu musisz trzy rzeczy, które pozwolą Ci dostać to czego Ci brakuje, a oto
co musisz mieć:
  1. jedwabne rękawiczki,
  2. złoty szal,
  3. głaz z wyrytym na nim napisem: OLBARIGA MMMLXII P.N.E.
Wszystko to znajdziesz na wyspie.

Ojejku – myślałam na głos – mogę umrzeć, zostać wynagrodzona i dostać coś czego mi brakuje, ale to jest bardzo podejrzane chociaż to już się przyzwyczaiłam do niezwykłości. Ale, ale chyba coś się poruszyło tam za krzakiem. O... przecież ten krzak się rusza.


Aaaaaaa... krzyknęłam. Iiii... 

  

                                                                                                  Kicia Kocia

czwartek, 5 lutego 2015

Tajemnicza wyspa cz.6

Obudziłam się bardzo późno, bo słońce było wysoko na niebie. Zjadłam kawałek nie dokończonej ryby popiłam wodą i jak to miałam w zwyczaju pomaszerowałam w stronę lasu. Ale nie przeszłam więcej niż trzy kroki rzucił mi się w oczy jakiś błyszczący przedmiot. Podniosłam go, lecz nie dowiedziałam się co to jest, gdyż w lesie nie było najjaśniej. Cofnęłam się na nabrzeże i zobaczyłam, że to mały złoty zegarek. A więc ktoś tutaj mieszka albo mieszkał – pomyślałam. Sprawdziłam czy działa. Niestety zegarek wskazywał godzinę 19.15. Tego można było się spod ziewać po zegarku, który mógł tu leżeć wiele lat. Zegarek odłożyłam na łóżko, a sama weszłam do lasu. Szłam przez chaszcze myśląc, że znajdę jeszcze coś. Szukałam, szukałam i szukałam, ale nic nie mogłam znaleźć i już miałam się poddać, gdy nagle zauważyłam coś do połowy wkopane w ziemie. Zaczęłam ciągnąć za ucho. Gdy dotargałam to coś na plaże słońce już zachodziło. Póki było dość jasno obejrzałam co to jest. Okazało się, że to sporych rozmiarów kufer. Miał brązowy kolor i dwie złote klamry. Pomyślałam, że nie nie ma sensu otwieranie go, bo i tak nic nie zobaczę co tam jest. I poszłam spać. 



                                                              
                                                                      Kicia Kocia 

Podróż do Krainy Baśni część 2

Nagle poczułam, że jestem dość wysoko. Wylądowałam na pobliskim drzewie i spostrzegłam, że jestem gołębiem, a raczej średniej wielkości białą gołębicą z czerwoną wstążką wokół szyi. Nie wiedziałam, gdzie jestem,  dopóki nie zobaczyłam na ławce dziewczyny „o włosach czarnych jak heban, ustach czerwonych jak krew i cerze białej jak śnieg”. Ta księga przeniosła mnie do swojego wnętrza, do baśni o „Królewnie Śnieżce”. Pomyślałam, że taka okazja może się już nie powtórzyć, więc zaczęłam obserwować bajkę z góry. Poza tym według tajemniczego liściku musiałam zdobyć jedno jabłko z koszyka złej wiedźmy, a przychodzi ona do Śnieżki dopiero po koniec opowieści. Zaczęłam się przyglądać dziewczynie i ze swojego otoczenia wywnioskowałam, że to dopiero początek historii, ponieważ była w pałacu swego ojca, a z okna przyglądała się jej Zła Królowa. Wreszcie nadszedł wieczór. Śnieżka wróciła do pałacu, a ja spędziłam noc na gałęzi drzewa. Następnego dnia rano zauważyłam królewnę odprowadzaną przez myśliwego na skraj lasu. Widocznie Królowa już mu rozkazała się jej pozbyć. Dziewczyna biegła przez las, a ja pędziłam za nią. Wreszcie ukazała się nam chatka krasnoludków. Śnieżka biegła bardzo szybko, natomiast ja, żeby jej dorównać musiałam przebierać skrzydłami jak młynkiem do kawy. Dlatego, gdy tylko się zatrzymałyśmy, poszłam odpocząć. Ale z tego odpoczynku wyszło to, że trochę się zdrzemnęłam. Obudziłam się w samą porę. Wiedźma akurat wychodziła z domku. Szybko do niej podleciałam, chwyciłam pierwsze lepsze jabłko z jej koszyka i nagle zrobiło się ciemno. Znalazłam się znowu w tym dziwnym pokoju z książkami. Przed sobą ujrzałam koszyk z karnecikiem, na którym było napisane „Tu je wrzucaj”. Więc owoc trafił do kosza. Teraz postanowiłam zabrać się za „Kopciuszka”. Już zbliżałam się do księgi, gdy się obudziłam. Postanowiłam udać się do tej prawdziwej jaskini. Gdy tam weszłam, odsunęłam kamień jak we śnie, ale jedyne co tam znalazłam, to mały liścik o treści „To przejście otworzy się naprawdę, gdy zbierzesz do koszyka wszystkie cztery przedmioty. Usiadłam na ziemi z papierkiem w ręku i do wieczora rozmyślałam, co zrobię, gdy znowu zasnę. Z tego myślowego transu wyrwał mnie silniejszy podmuch wiatru, który musnął moje policzki. Podniosłam się i pobiegłam do domu. Umyłam się, zjadłam kolację i ubrałam w piżamę. Jednym słowem byłam gotowa do snu. Włożyłam liścik pod poduszkę i zaczęłam liczyć owce. Byłam tak podekscytowana, że nie mogłam zmrużyć oka, ale po pewnym czasie poczułam się zbyt zmęczona, by ekscytacja mogła przeszkodzić mi zasnąć.... 
Ciąg dalszy w części trzeciej.
Tosia

wtorek, 3 lutego 2015

Podróż do Krainy Baśni część 1

Zaczęły się ferie. Wszyscy byli z tego powodu zadowoleni. Ja również. Wybierałam się do babci. Od razu po przyjściu do domu chwyciłam walizkę, pojechałam na dworzec i ruszyłam w drogę. Wiedziałam, że moja podróż będzie długa, dlatego zabrałam ze sobą telefon. Gdy już wygodnie rozsiadłam się na fotelu przy oknie, wyjęłam telefon i szybko złapałam autobusową sieć Wi-Fi. Zaczęłam słuchać muzyki. Przy piosenkach czas minął szybko,  jakby autobus poszybował między chmurami, omijając korki i objazdy. Gdy byłam na miejscu, niebo było już zupełnie ciemne. Zapięłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz gdzie zauważyłam dziadka. Pomógł mi wyjąc z autobusowego bagażnika rzeczy, po czym wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu. Byłam już taka zmęczona. Kiedy dotarliśmy na miejsce wykąpałam się i od razu poszłam spać. Po długich podróżach spało mi się najlepiej. Przyśniła mi się nieduża jaskinia, znajdująca się w parku nieopodal mieszkania dziadków. Bardzo lubiłam się w niej bawić, dlatego nie widziałam w tym nic dziwnego. Zresztą w swych snach gościłam ją dość często, ale budziłam się zawsze w najciekawszych momentach. Tym razem było inaczej. Może dlatego, że tu dzieliło mnie od niej zaledwie pięćdziesiąt merów, a nie trzysta kilometrów, jak w Warszawie. Była zima, podążałam dróżką prowadzącą do mego miejsca zabaw. Gdy tam weszłam poczułam, że jest bardzo ciepło, więc zrzuciłam kurtkę, czapkę oraz szalik. Nagle spostrzegłam, iż za największym kamieniem opartym o ściany jaskini widnieje blade światło. Wsparłam się nogami i jakoś odsunęłam głaz. Tam były drzwi! Bez wahania przez nie przeszłam. Znajdowałam się w pięknym wysokim pomieszczeniu bez okien. Źródłem światła był tutaj wielki, kryształowy żyrandol. Całą podłogę pokrywały zapisane ścinki papieru. Jedynymi rzeczami w tym pomieszczeniu były cztery ogromne księgi oprawione w grubą skórę o pozłacanych brzegach. Wyglądały na okropnie stare. Były zatytułowane: „Królewna Śnieżka”, „Piękna i Bestia”, „Śpiąca Królewna” oraz „Kopciuszek”. Kiedy zapoznałam się już z otoczeniem zastanawiałam się, co dalej. Wtedy z kart ksiąg dobiegł mnie świergot ptaków i zobaczyłam złote promienie. Był to naprawdę cudny widok, ale nadal nie wiedziałam co robić. Nagle w moich rękach pojawił się liścik, na którym, napisano: „Wejdź tam i znajdź to”, a pod spodem znajdował się rysunek tych ksiąg, obok których były zdjęcia rzeczy, jakie mam znaleźć. Więc wstałam z ziemi, rozchyliłam karty „Królewny Śnieżki” i wskoczyłam do środka.
Ciąg dalszy w drugiej części.
Tosia


niedziela, 1 lutego 2015

Lodowisko

22.01.2015
Był to czwartek. Postanowiłam wcześniej wstać, żeby zdążyć przygotować się przed  wycieczką. Miałam zamiar pojechać z moją siostrą Kasią i jej koleżankami: Karoliną i Emilką na lodowisko. Długo zastanawiałyśmy się, na którym jeździć. Wkrótce wybrałyśmy lodowisko na Rynku Starego Miasta. Bardzo się cieszyłam na tę wyprawę, ponieważ miał być to mój pierwszy raz.
Kiedy już tam dotarłyśmy i założyłam na nogi łyżwy czułam się trochę dziwnie, ale na szczęście umiałam stać i utrzymać równowagę.Emilka i Karolina jeżdżą świetnie. Gdy dowiedziały się,że umiem już poruszać się na rolkach oznajmiły mi: ,,Połowę sukcesu masz już za sobą". Trochę się bałam zrobić pierwsze ruchy, ale po tych słowach nabrałam więcej odwagi. Początkowo przemieszczałam się, trzymając non stop barierki, ale z czasem udawało mi się coraz lepiej.
Po powrocie do domu opowiedziałam mamie moje wrażenie. Byłam z siebie dumna.
Koralik

Zima w mieście


W  pierwszym dniu były kręgle. Było trochę słabo, ponieważ jechaliśmy półtorej godziny a bawiliśmy się koło godziny. Powrót był jeszcze gorszy bo byliśmy zmęczeni.

Dzień drugi przebiegł bardzo fajnie. Pojechaliśmy na basen a dokładnie ,,Polonez". Było super extra bombowo. Naprawdę to chciałem się przejechać tą wielką rurą. Na początku się bałem ,ale wcale tak strasznie nie było.

W środę pojechaliśmy do ,,Eldorado". Dojazd trwał 90 minut. Ja z kolegami bawiliśmy się w berka, było super.

W czwartek była powtórka z poniedziałku, więc nie będę dużo pisał. miałem 3 miejsce z 7 osób. Moja siostra tak samo, ale była w innej grupie.

W piątek mieliśmy warsztaty chemiczne, ale niestety mnie nie było. Zapewne były eksperymenty ze suchym lodem i innymi związkami chemicznymi.


Sharko

Magiczny świat Disneya

W tym poście postanowiłam krótko opisać historię twórcy moich ulubionych filmów animowanych, Walta Disneya. Urodził się 5 grudnia 1901 roku w Chicago, natomiast zmarł 15 grudnia 1966 roku w Los Angeles. Stworzył takie produkcje jak Królewna Śnieżka, Śpiąca Królewna, Pinokio, Bambi czy 101 dalmatyńczyków. To nie były jego jedyne dzieła, choć prawdziwą wizytówką Disneya stała się Myszka Miki. W 1955 roku stworzył słynny park tematyczny Disneyland. Po jego śmierci firmę prowadził brat Walta, Roy. Mimo, iż Disney już nie żyje pod jego nazwiskiem powstają nowe hity między innymi Tarzan, Mała Syrenka czy Piękna i Bestia. Moim ulubionym filmem tej wytwórni stała się Kraina Lodu. Mam nadzieję, że się podobało.
Tosia

Zaginiona literka

7 lipiec 2004r.
...dotarliśmy do tej małej wysepki, położonej na ogromnym morzu. Mieliśmy szczęście, ponieważ niebo było bezchmurne i sprzyjała nam wspaniała przygoda. Dobiegł zmierzch. Słońce chowało się za horyzontem. Wyglądało jak pół pomarańczy.
Celem naszej podróży było odnalezienie zaginionej literki. Ja Lala i Miś bardzo staraliśmy się pomóc Pice znaleźć głoskę, za którą tęskniła. Ciągle narzekała, że czegoś jej brakuje, czuje się, jakby nie była w pełni sobą.
Na wszystkich budynkach położonych na wysepce widniały tabliczki za znakami interpunkcyjnymi. Stanowiły one adresy. Po ulicach, zresztą całkiem ruchliwych, poruszały się różne literki.
Wędrowaliśmy pełni optymizmu, że odnajdziemy tę jedyną. Na naszej drodze pojawiła się miła rodzinka A, B, C, D. Pytaliśmy ich, czy może coś słyszeli o naszej zgubie, ale uśmiechając się życzliwie odparli, że nie. Minęliśmy dwie pary E, F i G, H, oglądające kolorowe witryny sklepów. Kolejna para I, J również nie potrafiła nam pomóc. Okazało się, że K to dobry znajomy Lali, ale niestety nic nie wiedział. Gdy Pika zobaczyła L nabrała rumieńców, lecz on przeszedł obok nas bez słowa. Pika poczuła się rozczarowana. Aż nagle ujrzeliśmy biegnące do nas Ł, które rzekło, iż od dawna szuka swojego miejsca. Wyściskały się z Piką, a następnie Ł zajęło swoją wymarzoną pozycję. Wtedy właśnie Piłka zaczęła skakać z radości.
Zorientowaliśmy się, że nasza przyjaciółka nie jest już smutną Piką, a wesołą Piłką. W radosnym nastroju, wieczorem wróciliśmy do domów.

Koralik