Strony

czwartek, 27 października 2016

Sukces literacki Marcela

Praca została nagrodzona II miejscem w Dzielnicowym Konkursie organizowanym przez Gimnazjum Nr 145
„Jan Paweł II – Bądźcie świadkami miłosierdzia” 

Pięknie jest pomagać innym

W małej nadmorskiej wiosce zwanej Kłanino mieszkało małżeństwo Budziszów z synem Michałem. Budzisz był rybakiem i co świt wypływał w morze na połów fląder, a jego żona dbała o gospodarstwo. Już od rana krzątała się przed chałupą karmiąc kury i kaczki. Wyprowadzała krowy i konia na pole. Po południu pełła w ogródku warzywnym. Michał był ich ukochanym jedynym synem. Ponieważ rodzice nie byli już młodzi, często pomagał w gospodarstwie przy zwierzętach, chodził w pole i wypływał z ojcem w morze ucząc się zawodu rybaka. Mieszkali w małej drewnianej chacie krytej strzechą z dwiema izbami. Nie byli bogaci, ale starczało im na spokojne życie, a miłość i szacunek do siebie czyniła ich szczęśliwymi. Budziszowie byli skromnymi ludźmi, ale bardzo lubianymi przez sąsiadów. Zawsze można było liczyć na ich pomoc. Chętnie pożyczyli konia do pracy w polu, podzielili się zebranymi plonami, a rybak nie zawsze wziął pieniądze za złowione ryby. Wiedli spokojne, ale szczęśliwe życie. Michał zaprzyjaźnił się z sąsiadką, Zosią Kunkielową i planowali niedługo się pobrać.
To spokojne życie przerwał wybuch II wojny światowej.  Na terytorium Polski wkroczyły wojska niemieckie niszcząc wszystko co spotkali na swojej drodze. Wszyscy mężczyźni ze wsi zostali powołani do wojska, również Michał. Stary rybak ze względu na swój wiek i stan zdrowia pozostał we wsi jako jeden z nielicznych. Niestety połów ryb stał się bardzo niebezpieczny ze względu na trwające walki na morzu i w powietrzu. Budzisz stracił swoją pracę. Niemcy idąc przez wsie palili chałupy, zabijali lub wywozili ludzi, grabili wszystko co mogło przydać się wojsku: zwierzęta, żywność, ciepłe ubrania, koce. Budziszowie w pośpiechu zbierali plony i chowali przed nieprzyjacielem. W tym czasie przez wieś przetaczały się tłumy ludzi uciekających przed wojną z miast i miasteczek, szukających bezpiecznego miejsca we wsiach. Byli głodni, spragnienie, przestraszeni i bardzo zmęczeni wielokilometrową wędrówką. Budziszowie narażając swoje życie pomagali jak tylko potrafili. Dzieli się jedzeniem, które udało się ukryć, poili wodą ze studni, oddawali ubrania potrzebującym. Często ich dom był pełen zrozpaczonych, przestraszonych, często rannych ludzi. Dawali schronienie Żydom, Cyganom, wiedząc, że mogą stracić życie za swoją pomoc. Pod koniec wojny rybak otrzymał informacje, że jego ukochany syn Michał poległ na polu bitwy. Był to ogromna tragedia dla obojga rodziców, którzy coś dzień oczekiwali jego powrotu.
Zakończenie wojny przyniosło dużo radości, ale również żalu i tęsknoty za synem, za ludźmi którzy w niej zginęli i za życiem, które już nigdy nie będzie takie samo. Niełatwo było rozpocząć od nowa. Chałupa Budziszów jako jedna z nielicznych ocalała w całości. Niestety nie pozostało nic, czym można byłoby się wyżywić. Budziszowie byli już starzy i schorowani. Gospodyni zbierała grzyby i jagody, które później sprzedawała, a rybak wrócił na morze. Za niewielkie pieniądze które uzyskali ze sprzedaży kupili ziarno i nasiona. Żyli bardzo biednie, często głodni i zmarznięci, ponieważ nie było czym ogrzać chałupy. Któregoś dnia do ich drzwi zapukała wychudzona, blada kobieta z zawiniątkiem na ręku. Była to reemigrantką poszukującą swoje rodziny. Nie miała się gdzie zatrzymać, a sąsiedzi wskazali jej chałupę Budziszów. Małżeństwo było bardzo dobroduszne, nie potrafiło odmówić pomocy i gdy kobieta zapłaciła za rok z góry oddali jej jedną z dwóch izb. W zawiniątku była malutka dziewczynka, córka kobiety, Elżunia. Dziewczynka była niewidoma od urodzenia. Pomimo wątłego zdrowia kobieta pomagała gospodyni w domu, doglądała warzyw i dorabiała parę złotych szyciem. Mała Elżbietka cicho gaworzyła w pierzynach, wywołując uśmiech na zmęczonych twarzach gospodarzy. Po wsi szybko rozeszła się wieść, że u Budziszów zamieszkała mała dziewczynka. Sąsiedzi pamiętając dobra serca gospodarzy w czasie wojny pospieszyli z pomocą. Kunkielowa przyprowadziła krowę, która dawała mleko, Szymborki zapasy mąki do wypieku chleba, a drwal przywiózł drzewo na opał, żeby dziecku nie brakowało ciepła. Po kilku miesiącach wspólnego życia, mama dziewczynki ciężko zachorowała i zabrano ją do szpitala. Niestety już z niego nie powróciła. Umarła. Budziszowie zostali z małą Elżunią. Ponieważ nie wyobrażali sobie oddać jej nikomu obcemu postanowili zatrzymać ją dopóki nie zgłosi się po nią jakiś krewny. Latka leciały Elżunia zwana Elzą rosła. Dziadkowie uczyli ją prostych prac domowych. W ogrodzie pomagała swoim starym opiekunom pielić grządki, zbierać warzywa, owoce, karmiła zwierzęta. Czasem stary rybak zabierał ją na wyprawę łodzią. Babcia i dziadek kochali ją swoją prostą miłością najmocniej na świecie, a Elza wnosiła do domu radość i pogodę ducha, której tak bardzo brakowało od wielu lat. Elza, jak mówili ludzie we wsi, była dla Budziszów małym Aniołkiem wysłanym przez Boga w zamian za pomoc jaką obdarzyli wielu ludzi w czasie wojny i za stratę swojego syna.

Dzięki dobrym sercom dziewczynka znalazła swoje miejsce na ziemi w domu pełnym miłości, a Budziszowie zyskali kochającą ich i zawsze chętną nieść jak jej dziadkowie pomoc, wnuczkę.
Marcel Książek 4b


poniedziałek, 24 października 2016

Drugi wykład na Uniwersytecie Bródnowskim

8 października 2016r. w ramach Bródnowskiego Uniwersytetu Dzieci odbył się wykład
pt. ,,Barwy jesieni'' prowadzony przez dr Agnieszkę Podlaską. W trakcie wykładu braliśmy udział w wielu eksperymentach. Za pomocą metody chemicznej zwanej chromatografią odkrywaliśmy jak różne barwniki wpływają na kolor liści jesienią. Okazało się, że zieloną barwę liście zawdzięczają nie tylko zielonemu chlorofilowi, ale też żółtemu ksenofilowi. Jesienią  drzewa przygotowują się na zimę i miejsce chlorofilu zajmują pomarańczowy karoten i żółty ksentofil. Czerwoną barwę liście zawdzięczają antocyjanom. Oznacza to, że liście są martwe i opadają, bo drzewo przygotowując się na zimę skierowało składniki odżywcze do korzeni.
Pani doktor wyjaśniła również za pomocą eksperymentu, co to jest katalaza i jak działa. Katalaza występuje u wszystkich żywych organizmów. Rana u człowieka polana wodą utlenioną zaczyna się pienić, co jest wynikiem działania katalazy, która wypycha nadmiar tlenu z rany przez co ją oczyszcza. Sprawdziliśmy to na przykładzie żywych, rozgniecionych  igieł sosny, które polane wodą utlenioną zaczynały się pienić, co jest dowodem, że zawierają katalazę. Natomiast martwe, suche igły polane wodą utlenioną nie dawały żadnego efektu. Stąd wniosek, że katalaza występuje tylko w żywych organizmach. Dowiedzieliśmy się ,że antocyjany występujące w jesiennych liściach są stosowane jako znacznik kwasowości i zasadowości w chemii.
Wykład jest wart polecenia, był bardzo interesujący, ponieważ wykonaliśmy wiele ciekawych eksperymentów.
Po odbytych wykładach opowiadałam koleżankom i kolegom na godzinie wychowawczej o tym, co się tam działo i rozmawiamy na ich temat.

Aleksandra Zaręba 5a 

Pierwszy wykład na Uniwersytecie Bródnowskim


Jak patrzeć na miasto, żeby coś zobaczyć?
      
             Cześć!
Na pierwszym wykładzie rozmawialiśmy o kulturoznawstwie. Pierwszym pytaniem, które zadał nam wykładowca było:
Co to jest miasto?
Czy zadaliście sobie kiedyś takie pytanie?
Miasto to bardzo duża liczba budynków, fabryk, domów, sklepów itp.
A czy wiecie może, co to jest wieś?
Dużo ciszej niż w mieście, więcej domów itp.
Dobrze. Jak już pomyśleliście chwilę nad tymi pytaniami, to teraz opowiem wam trochę o naszym mieście.
W 1596r Warszawa stała się stolicą Polski. W Warszawie znajduje się wiele bardzo starych kamieniczek. Znajdują się one głównie na Starówce, która podczas II Wojny Światowej została praktycznie kompletnie zburzona. Na szczęście po wojnie została odbudowana.
W Warszawie znajduje się również wiele drapaczy chmur.
Czy wiecie może ile nasz Pałac Kultury ma wysokości?
Jeśli nie, to zaraz się dowiecie.
Pałac Kultury ma 278 m wysokości, 42 kondygnacje - piętra oraz znajduje się w nim 3288 pomieszczeń. Aby wieczorem oświetlić cały Pałac Kultury potrzeba tyle energii, ile zużywa całe średniej wielkości miasto - około 30 000 KW.
Mam nadzieję, że Was tym nie zanudziłam i dowiedzieliście się jeszcze czegoś więcej o naszym mieście.

                                                                                                                               Olafek


środa, 19 października 2016

Pasje i zainteresowania


Martyna Wojciechowska
 Jako mojego ulubionego współczesnego podróżnika wybrałam Martynę Wojciechowską, ponieważ jej podróże są bardzo pasjonujące i czasem niebezpieczne. Dokonała wielu interesujących rzeczy, napisała kilka ciekawych książek. Bardzo lubię jej program ,, Kobieta na krańcu świata". Podziwiam Ją też za to, iż mimo wielu przeciwności losu nie poddaje się i realizuje swoje pasje oraz spełnia swoje marzenia.            Znana podróżniczka prowadzi popularny program" Kobieta na krańcu świata" przedstawiający życie kobiet zamieszkałych w różnych krajach.
Za odcinek zatytułowany "Ludzie duchy" dostała nagrodę "Złotą Nimfę" podczas 55 Międzynarodowego Festiwalu Produkcji Telewizyjnej w Monte Carlo! Dokument opowiada historię albinosów z Tanzanii, którzy są zwierzyną łowną deli ludzi wierzących w magiczną moc chorych na bielactwo. Została nagrodzona też wieloma innymi nagrodami takimi jak:
- Nagroda Bursztynowego Motyla im. Arkadego Fiedlera za książkę „Kobieta na krańcu świata 2”
- National Geographic International Media Conference 2014, nagroda za najlepszy projekt książkowy za serię “Dzieciaki świata” i “Zwierzaki świata”
- Nagroda „Piękni w sieci – Róże Gali” – nagroda czasopisma „Gala” i wieloma innymi.
Martyna Wojciechowska 22 stycznia 2010 roku zakończyła zdobywanie Korony Ziemi. Jest trzecią Polką, która która wspięła się na wszystkie najwyższe góry siedmiu kontynentów. W 2002 roku wzięła udział w rajdzie Sahara-Dakar – ukończyła go jako pierwsza Polka i kobieta z Europy Środkowo-Wschodniej. Zajęła drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Rajdu Transsyberia 2003. 7 września 2015 r., uroczyście i hucznie otwarto klinikę Przylądek Nadziei, najnowocześniejszy w Polsce dziecięcy szpital onkologiczny, którego patronką jest Martyna wojciechowska.
 Jest honorową ambasadorką i wspomaga WWF Poland, oraz jest członkinią PAH SOS.
Napisała wiele książek takich jak: Przesunąć horyzont, Misja Everest, Kobieta na krańcu świata i wiele innych.

Borówka

Nasze zainteresowania

Czołg lekki Vickers 6 ton
W 1928 roku zakłady Vickers opracowały czołg lekki, który był produkowany na eksport.
  W oparciu o konstrukcję czołgu Vickersa 6 ton zbudowano kilka czołgów: polski 7TP,
sowiecki T-26 oraz włoski M 11/39. Czołg był budowany w wersji dwuwieżowej uzbrojony
w karabiny maszynowe i jednowieżowej uzbrojonej w działko i karabin maszynowy.
W Polsce używany był Vickers typ ,,E''. Czołgi posiadały system łączności wewnętrznej,
niektóre wersje pojazdów miały radiostacje Marconi SB-IA. Czołgi miały wystarczające
opancerzenie, dobre właściwości pokonywania terenu, zawodził natomiast silnik, który
miał tendencje do przegrzewania się i groził zapaleniem.
 W innych krajach czołgi Vickers były używane bojowo. W 1939 roku walczyły w armii
polskiej (z Niemcami we wrześniu 1939 roku) i fińskiej (przeciwko ZSRS w czasie
Wojny Zimowej 1939-1940). Chińczycy używali Vickersów (20 sztuk) ,,E'' i ,,F'' w
bojach z Japończykami. Osiem czołgó Vickers ,,E'' używała Bułgaria. W armii tajskiej
(Syjam) używano 10 czołgó Vickers ,,E''.

Dane Taktyczno-Techniczne(typ ,,B'')
Załoga 3 osoby (dowódca,celowniczy,kierowca-mechanik),
Masa bojowa 7134 kg
Wymiary: długość-4560mm,szerokość-2133mm,wysokoś-2156mm
Szerokość gąsienicy:200mm
Uzbrojenie:armata kalibru 47mm(QFSA)-zapas amunicji 50 pocisków i karabin maszynowy
Vickers kalibru 7,7mm (4000 pocisków)
Opancerzenie:od 5 do 17 mm
Jednostka napędowa: szesciocilindrowy, rzędowy silnik gaźnikowy, chłodzony cieczą
Armstrong Siddley ,,Puma'' o mocy 80KM
Prędkość maksymalna :na drodze 35km/h, w terenie 23 km/h
Zasięg: około 170 km
Pokonywanie przeszkód: ściany - 76 cm, rowy (okopy) - 180 cm, przeszkody wodne
(brody) - 90 cm.

                                                                                       Piotr Dąbrowski z 4b

niedziela, 16 października 2016

Wycieczka do Palmir

                                                         Droga Asiu !

    Dzisiaj pojechaliśmy na wycieczkę ze szkołą do Palmir. Palmiry to miejsce, gdzie znajduje się symboliczny grób naszego patrona szkoły Jędrzeja Cierniaka. Jędrzej Cierniak został rozstrzelany podczas egzekucji w 1942 roku.
     Zanim poszliśmy na cmentarz mieliśmy różne zabawy z harcerkami. Było to między innymi skakanie przez patyki, krzyżówka i gra pif-paf. Następnie poszliśmy do muzeum, gdzie obejrzeliśmy film i widzieliśmy różne zabytkowe rzeczy odnalezione po egzekucjach. Na koniec wycieczki poszliśmy na cmentarz i zapaliliśmy znicze na grobie Jędrzeja Cierniaka.    Potem wsiedliśmy do autokaru i pojechaliśmy do szkoły. Byliśmy trochę zmoknięci i zmarznięci, ale było warto, bo była to bardzo pouczająca wycieczka.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                            

                                                                                                            Pozdrawiam Zosia

WYCIECZKA PO KRAJACH BAŁTYCKICH

Chciałbym polecić wycieczkę po Krajach Bałtyckich. Ja zwiedziłem Wilno stolicę Litwy ,Rygę stolicę Łotwy oraz Tallin stolicę Estonii. Trasa między Wilnem a Tallinem ma ok. 600km i wycieczkę można zaplanować na ok. 4 dni. Wyruszamy z Warszawy do Wilna. W stolicy Litwy możemy zobaczyć np. Ostrą Bramę z obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej. Następnie możemy wybrać się śladami naszego pisarza Adama Mickiewicza i zobaczyć dom, w którym mieszkał i szkołę do której uczęszczał. Ponadto możemy zwiedzić wiele ciekawych zabytków.
Litwa

Wilno
Obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej 






Łotwa




Niecałe 300km dalej na północ, dojedziemy do Rygi stolicy Łotwy. Proponuję zwiedzanie Rynku i Starego Miasta, gdzie polecam wejść na wierzę kościoła św. Piotra i podziwiać panoramę miasta. Proponuję podziwiać stare kamienice, które nie zostały zniszczone podczas ll wojny światowej. Następnie możemy udać się nad rzekę Dźwinę i podziwiać okręty przycumowane do brzegu.

 Rynek w Rydze





Ryga
Panorama z wieży kościoła św.Piotra

Z Rygi w 4 godziny dojedziemy do Tallina stolicy Estonii. Trasa prowadzi wzdłuż brzegów Morza Bałtyckiego i potocznie nazywana jest Via Baltica. Możemy zwiedzić tam np. kościół św. Olafa i Mury Starego Miasta oraz Port Bałtycki i Bramę Morską. Tallińskie Stare  Miasto zostało w 1997 wpisane na listę światowego kulturowego dziedzictwa ludzkości UNESCO.

Estonia

Tallin Brama Morska

Port w Tallinie


Bardzo polecam taką wycieczkę i zapraszam do obejrzenia galerii moich zdjęć.
                                                                                     Radek Wowra VI c




Wycieczka do Palmir

          6 października pojechaliśmy na zaplanowaną od dawna wycieczkę do Palmir.
W wycieczce uczestniczyła moja klasa 4B oraz klasa 4D. Byliśmy bardzo ciekawi jak tam będzie i czego się dowiemy. Pogoda niestety nam nie  dopisała, padał deszcz i było zimno.
Gdy dojechaliśmy na miejsce przywitały nas trzy harcerki. Na początku się nam przedstawiły, a po chwili zagraliśmy w jedną z gier  na rozgrzewkę, która spodobała się wszystkim. Podzieliliśmy się na grupy klasa 4D poszła do Muzeum, a my mieliśmy gry i zabawy.  Pierwsza była zabawa w pif-paf. Polegała  na tym, że jedna osoba stała w środku i mówiła pif, wskazując na ucznia, on musiał kucnąć, wtedy dwie osoby stojące obok niego miały do siebie powiedzieć paf. Ta osoba, która pierwsza powie paf stoi, a druga kuca na stałe do końca zabawy. Z kolei  jedno z dzieci, które kucnęło na pif wstawało i bawiło się dalej.
            Po zabawie mieliśmy chwilę przerwy na posiłek i ciepłe napoje. Później były inne zabawy np. skoki przez patyki, szybkie wypełnianie krzyżówki i kilka jeszcze innych. Gdy skończyliśmy gry, poszliśmy do Muzeum. Jedna z harcerek oprowadzała nas po tym historycznym miejscu. Poznaliśmy szczegóły zbrodni dokonanej przez Niemców w czasie okupacji. Zrobiło to na nas ogromne wrażenie. W gablotach mogliśmy zobaczyć zgromadzone osobiste pamiątki po ludziach tutaj rozstrzelanych. Największe wrażenie zrobiła na mnie lista ludzi poległych w Palmirach - 2'826 osób, tutaj Niemcy rozstrzeliwali mieszkańców Warszawy. Zwiedziliśmy Muzeum, a następnie poszliśmy na cmentarz. Znajduje się tam symboliczny grób patrona naszej szkoły Jędrzeja Cierniaka, który został zamordowany przez Niemców w podwarszawskim lesie 2 marca 1942 roku. Zapaliliśmy znicze kończąc tym gestem pobyt w Palmirach.
            Zakończyliśmy wycieczkę wracając autokarem wraz z Wychowawcami i harcerkami do szkoły, gdzie dokończyliśmy gry i zabawy. Mimo złej pogody wycieczkę uważam za udaną. Polecam każdemu odwiedzenie Muzeum w Palmirach.


                                                                                                                      Agata Kowalik, 4b

środa, 12 października 2016

Powązki - miejsce smutne, czy pełne nadziei?

Pani zaproponowała nam wycieczkę na Cmentarz Powązkowski. Z początku nie spodobała nam się ta propozycja, bo kto by chciał zwiedzać smutny i nudny cmentarz. Jednakże okazało się, że Powązki są pełne tajemnic, nadziei i historii.
Gdy wchodziliśmy przez Bramę Świętej Honoraty wycieczka nabrała sensu. Przechodziliśmy przy najróżniejszych grobach: małych, dużych, czarnych, białych, szarych, w kształcie kapliczek, wieżyczek, ozdobionych niesamowitymi rzeźbami. Szczególne wrażenie wywołały w nas rzeźbione postaci kilkuletnich dzieci sprzed wielu lat . Niektóre z nich przyprawiały o dreszcze, a jeszcze inne to cuda sztuki.
Mnie najbardziej zaciekawiła Aleja Zasłużonych. Były tam groby wielu znanych Polaków: naszych poprzednich prezydentów, polityków artystów m.in. Czesława Niemen, pisarzy, malarzy, architektów, dziennikarzy, ludzi, którzy swoje życie poświęcili dla ojczyzny. 
Wycieczka była interesująca i niezwykła. Ciekawostki opowiadane przez panią przewodnik  były dość zaskakujące i tajemnicze. Ten cmentarz jest naprawdę piękny. A ile w nim drzew i kasztanów! Zachęcam do odwiedzenia go. Bardzo mi się podobało. 








Tomek Nakonieczny 6a

wtorek, 11 października 2016

Ja w Palmirach


6 października  pojechałam na wycieczkę do Palmir.  Ja, moja klasa 4B i pani wychowawczyni z niecierpliwością czekaliśmy na autokar. Gdy nasz transport wreszcie po nas przyjechał, zaczęła się moja przygoda.
W autokarze usiadłam na samym końcu, z moją przyjaciółką.  Przez całą drogę nie mogłyśmy się doczekać kiedy dojedziemy do Palmir. Na miejscu czekały na nas harcerki, które przygotowały gry i zabawy. Musieliśmy podzielić się na drużyny. Każda grupa miała swój numerek. Ja byłam w drużynie pięcioosobowej z numerem ,, 2 ''.
Pierwszą zabawą był wyścig, polegający on na tym, że każda osoba z drużyny biegła do krzyżówki i wpisywała rozwiązanie. Grupa, która miała prawidłowe rozwiązania i zrobiła to pierwsza, dostawała cztery cukierki. W tej konkurencji wygrała moja drużyna. Bawiliśmy się również w skoki przez patyki i grę pif-paf.
Po skończonej zabawie, wyruszyliśmy w stronę muzeum, którego budynek zwrócił moją uwagę, ponieważ miał nietypowy kształt. Weszliśmy do środka, zdjęliśmy swoje kurtki  i oddaliśmy do szatni. Obok szatni znajdowała się kasa z biletami i mały sklepik z pamiątkami. Naszym przewodnikiem po muzeum była harcerka. W czasie zwiedzania oglądaliśmy film o II wojnie światowej. Bardzo zaciekawiły mnie gabloty, w których były zdjęcia, listy i różne pamiątki po ludziach walczących o Polskę.
Później poszliśmy na cmentarz, gdzie znajduje się symboliczny grób patrona naszej szkoły Jędrzeja Cierniaka. Zapaliliśmy znicze i postawiliśmy je na grobie. Na zakończenie wycieczki otrzymaliśmy od harcerek zaproszenia na zbiórki organizowane w naszej szkole.
Ta wycieczka bardzo mnie zaciekawiła, wiele się na niej działo i dowiedziałam się również dużo nowych rzeczy o wojnie. A najbardziej podobały mi się gry i zabawy, podczas których wszyscy pracowaliśmy w zespołach.

Zosia Matusiak 4b

poniedziałek, 10 października 2016

WYSTAWA NIEWIDOMYCH

WYSTAWA NIEWIDOMYCH
Niedawno byłam z siostrą na wystawie niewidomych na placu Zawiszy. Jest to miejsce, gdzie zwiedzanie odbywa się w całkowitej ciemności. Przewodnikami są osoby niewidome lub niedowidzące. Musimy kierować się przede wszystkim dotykiem, słuchem i węchem. Chodzi się po różnych pomieszczeniach, w których żyjemy na co dzień. Zapoznałam się z alfabetem Braille’a. Dowiedziałam się o różnych przedmiotach, które pomagają niewidomym w codziennym życiu, np. przewijacz do skarpetek, jak rozpoznawać banknoty.
Bardzo trudno jest się tak poruszać, i musiała mi pomagać pani przewodnik. Największe wrażenie na mnie robiły nierówności ulicy. Bałam się, że mogę się przewrócić lub zgubić. Polecam wszystkim tę wystawę. Można dzięki niej lepiej zrozumieć z jakimi trudnościami żyją niewidomi i że warto im pomagać.

Natalka 4a

piątek, 7 października 2016

BRÓDNOWSKI UNIWERSYTET DZIECI




W  sobotę 24 IX grupka naszych uzdolnionych uczniów brała udział w wykładach Uniwersytetu Bródnowskiego. Poniżej wypowiedzi uczestników wykładu:

Dziedzina  :   KULTUROZNAWSTWO

                     Temat : „ JAK PATRZEĆ NA MIASTO, ŻEBY COŚ ZOBACZYĆ?”

MG: Co najbardziej podobało Wam się na zajęciach, w których braliście udział?
ALA z kl. 2b: Pani bardzo ciekawie opisywała Pałac Kultury i Nauki, dużo dowiedziałam się o tym budynku.
KUBA  z kl. 2g: Pokazywała nam kamienice, które zostały pięknie odnowione i takie, które niszczeją.
WOJTEK z kl. 3c: Podobała mi się prezentacja, zawierała ciekawe zdjęcia. Przygotuję pracę plastyczną dotyczącą tych zajęć.
MG: Świetnie, powiesimy ją na tablicy „NASZE SUKCESY”.
JULIA z kl. 3a: Zobaczyliśmy najwyższy wieżowiec w Warszawie.
LIDKA z kl. 2d: A mnie  ta prezentacja nudziła.
MARTYNKA z kl. 2e: Była za długa…
LIDKA: Za to bardzo podobały nam się warsztaty „Bul – bul”. Byłyśmy na tych warsztatach razem, ja i Martynka. Oglądałyśmy doświadczenia chemiczne.
BASIA z kl. 2c: A ja byłam na warsztatach ceramicznych. Ulepiłam grzechotkę z gliny.
IREK z kl. 2a: Mnie najbardziej podobały się warsztaty z robotyki.
MG: Czy jesteście zadowoleni, że uczestniczyliście w takich zajęciach?
MAGDA z kl. 3f: Tak, podobało nam się. Po wykładzie dostaliśmy podpisy w naszych indeksach.
MG: Jak prawdziwi studenci.
ALA: Nie podobało mi się, że w czasie prezentacji rodzice wchodzili i wychodzili. Niektórzy zabierali dzieci w trakcie wykładu, rozmawiali.
KUBA: Było głośno, rodzice przeszkadzali mimo, że pani prosiła, aby tego nie robiliL
MAGDA: Niektóre dzieci grały na komórkach….
KAROLINA z kl. 3d:  Świecili ekranami tabletów…
WOJTEK: Szkoda, że nie można było zadawać pytań….
MG: W październiku kolejne wykłady, tym razem  poświęcone barwnikom jakie zawierają w sobie różnego rodzaju rośliny.
IREK: O…, to będzie ciekawe.
MG: Będziecie na wykładzie?
DZIECI: Oczywiście!!!
MG: W takim razie jesteśmy umówieni na kolejną Waszą relację.
 Z uczestnikami  wykładów rozmawiała Małgorzata Gorzelak



W sobotę 8 października Uniwersytet zaprasza na kolejny wykład pt: " BARWY JESIENI". 
Wkrótce na blogu kolejne posty.  

czwartek, 6 października 2016

Mój cud

Nigdy w życiu nie zgadniecie,
co jest cudem na tym świecie.
 A ja zdaję sprawę sobie
i o mieście wam opowiem.

Mieszkam ja w nim i rodzina
i Warszawą się nazywa
Jest stolicą mego kraju,
pęka sławą z urodzajów

Parki, mosty i muzea,
są opery, kino teatr.
Mamy stadion narodowy,
na każde mistrzostwa gotowy.

Rzeka Wisła też tu płynie
i z długości swojej słynie.
Jest tu metro i tramwaje
i nie kłamię, słowo daję!

Jest tu drapacz, aż do chmury
Zwany - Pałacem Nauki i Kultury
I nie mówcie, że już wiecie,
co jest cudem na tym świecie.

Bo w tym cudzie mieszkam ja,
ale przyjedź, zobacz sam.



                         Patrycja Błońska

środa, 5 października 2016

Mój pierwszy medal



Dwudziestego dziewiątego września drużyny chłopców i dziewcząt z klas V-VI naszej Szkoły, a w jednej z nich i ja, brały udział w biegach sztafetowych 10 x 1000 m.
Gdy jechaliśmy na miejsce zawodów - do Parku Bródnowskiego, to miałem trochę tremy. Co jeśli zawiodę drużynę, na przykład wystartuję za szybko i nie dobiegnę, pobiegnę za wolno albo upuszczę pałeczkę? To byłoby straszne!
Zdenerwowany patrzyłem jak biegnie reprezentacja dziewcząt, następnie moi koledzy z drużyny, aż wreszcie przyszła moja kolej. Gdy wystartowałem, część nerwów mnie opuściła, a reszta pomagała mi biec.
Kiedy dowiedziałem się, że zdobyliśmy III miejsce, prawie uniosło mnie ze szczęścia. Ponieważ był to mój pierwszy medal, nie zrobiło mi to różnicy, że jest brązowy, a nie złoty. Gdybym miał już kilka medali, nawet ze złotego nie ucieszyłbym się tak, jak z tego pierwszego brązowego.

Bardzo cieszę się z tego, że teraz mogę patrzeć na niego, jak wisi na ścianie w moim pokoju.

Krzysztof Serafin 6b

Z PAMIĘTNIKA MŁODEGO REKONSTRUKTORA /cz.2/

Rozpoczął się Marsz Pamięci Dulag 121. Kolumna ludzi ruszyła w stronę bramy obozu. Szły całe rodziny z dziećmi, matki prowadziły wózki z niemowlętami, szli starsi i chorzy. Wśród tłumu szedł ksiądz, który głośno się modlił. Razem z nim szły siostry zakonne. Lekarz starał się pomagać chorym chociaż nie miał potrzebnych lekarstw. Całej kolumny pilnowali niemieccy żołnierze. W pewnej chwili jakiś pan wybiegł z kolumny, chciał uciec. Zauważył to Niemiec, złapał go i zawrócił do kolumny. Nagle tłum zatrzymał się. Staliśmy przed bramą. Wszyscy pytali „Czemu stoimy ?... „. Niemcy zamienili między sobą kilka słów i brama otworzyła się. Ludzie zaczęli wchodzić na teren obozu. Zatrzymałem się przed bramą i zacząłem krzyczeć: „ Mamo ja nie chcę tam wejść, ja chcę do taty !!!” Oboje z mamą płakaliśmy. Mama wciągnęła mnie do obozu. Niemcy krzyczeli, popychali karabinami, wyrywali tobołki i walizki. Ustawiliśmy się w długiej kolejce. Rozpoczęła się segregacja. Ludzie kolejno podchodzili do niemieckiego lekarza, który rozdzielał ich na grupy. Po prawej stronie byli ludzie zdolni do pracy, a po  lewej starcy, chorzy i dzieci. Nagle jakiś Niemiec wyciągnął mamę z tłumu, a ona pociągnęła mnie za rękę. Mamę popchnął na prawą, a mnie na lewą stronę. Mama krzyczała, a ja płakałem. Nagle podbiegła do mnie ciocia i ubłagała Niemca żeby pozwolił mi zostać z mamą. Znowu byliśmy razem.
      Rekonstrukcja zakończyła się kiedy wszyscy zostali podzieleni na grupy.
         To co Wam opisałem to wspomnienia jeden z rekonstrukcji w której brałem udział. Historia ta wydarzyła się dawno, dawno temu. Minęło już 70 lat od powstania obozu Dulag 121. Tylko nieliczni pamiętają tę historię. Działo się to nie za górami, nie za lasami, tylko w Polsce, w Warszawie, a obóz Dulag 121 powstał 30 km od stolicy.
         Dzięki  rekonstrukcjom poznaję historię, Wiem, że wojna to coś złego, cierpią w niej niewinni ludzie. Każde dziecko na świecie chce się uczyć, bawić i żyć szczęśliwie. 
Dlatego MY NIE CHCEMY WIĘCJE WOJNY !!!
Marcel Książek 4b


wtorek, 4 października 2016

Z pamiętnika młodego rekonstruktora /cz.1/

Czy wiecie co to jest rekonstrukcja ?
Rekonstrukcja to próba odtworzenia wydarzeń z dawnych lat.
Rekonstruktor to osoba, która bierze udział w rekonstrukcjach.
Od czterech lat należę do Grupy Rekonstrukcji Historycznych Ludności Cywilnej. Latem 2014r wziąłem udział w rekonstrukcji I Marszu Pamięci Dulag 121.
Dulag 121 to obóz przejściowy dla mieszkańców Warszawy i okolic. Powstał w Pruszkowie, założony przez Niemców po wybuchu Powstania Warszawskiego w czasie II wojny światowej. Z obozu Dulag 121 ludzi przymusowo wywożono do Niemiec na roboty lub do obozów koncentracyjnych.
           Rano, w dniu rekonstrukcji na placu przed Muzeum Dulag 121 spotkało się 150 rekonstruktorów. Cześć ludzi była przebrana za ludność cywilną wygnaną z Warszawy. Cześć mężczyzn ubrana była w mundury niemieckie. Ludzie wygnani z własnych domów szli bardzo długo, byli zmęczeni i brudni. My też musieliśmy się ubrudzić. Pani chodziła z wiaderkiem pełnym popiołu, a my brudziliśmy się nim. Wszyscy dobierali sobie swoją rodzinę, Moja prawdziwa mama była moją mamą. Miałem dwóch braci i babcię. Moją babcią była pani Danusia, przyjaciółka mojej prawdziwej babci. Jako młoda dziewczynka przeszła przez Dulag 121 razem ze swoją rodziną. 


Marcel Książek 4b