W pewnej wiosce pełnej radości i
szczęśliwych mieszkańców, która nazywała się Jasen Stable. Wydarzyła się w niej
ciekawa historia o koniu pięknym, uzdolnionym a zarazem dzikim koniu i
dziewczynce o wielkim zamiłowaniu do zwierząt. Opowieść jest długa, ale bardzo
ciekawa, więc teraz ją opowiem.
Dziewczynka nazywała się Amanda, ale
przyjaciele i rodzina mówili na nią Anda lub Ami. W marcu skończyła czternaście
lat. Amanda mieszkała z mamą w małym domku z dużą stadniną konną. Mama
dziewczynki nazywała się Erika. Tata Andy umarł, kiedy dziewczynka miała siedem
lat na raka płuc. Dziewczynka nie znała taty, ale kochała go najbardziej na
świecie. Codziennie wieczorem modliła się do niego. Ami była skromną osobą,
miała brązowe włoski sięgające do barków związywane w niski kucyk. Mama
dziewczynki była weterynarzem, ale leczyła lub operowała tylko konie, nazywano
ją końską specjalistką. Mała i skromna rodzinka na farmie posiadała sześć koni.
Amanda codziennie zajmowała się końmi oraz jeździła konno. Koleżanki z klasy
zazdrościły jej więzi z tymi magicznymi zwierzętami. Pewnego dnia dziewczynka
wybrała się z jej najlepszą przyjaciółką Klarą na wycieczkę rowerową do lasu.
- Dobrze
wróćcie około szesnastej, schowałam wam sprej przeciw komarom, kleszczom i
innym owadom, tylko gdzie ja zostawiłam… - mama Erika chodziła w kółko i
szukała koszyka zjedzeniem na podróż dziewczynek. – A mam ! – mama dziewczynki
podała koszyk z jabłkami, kanapkami i herbatką w termosie. – Telefon schowany
na samym dole w koszyku.
- Mamo jesteśmy
gotowe – Ami podziękowała mamie i przytuliła ją na pożegnanie. Klara i Anda
wsiadły na rowery i rozpoczęły wycieczkę. Amanda z wielką radością podziwiała
naturę. W czasie wycieczki przyjaciółki plotkowały i opowiadały sobie kawały
lub straszne historię. Ami wyjęła, także aparat i rozpoczęła sesje zdjęciową
małych owadów mieszkających w lesie. Dziewczynki świetnie się przy tym bawiły.
Po godzinie jedenastej dziewczynki usiadły na pieńku ściętego drzewa i
przekąsiły kanapki i popiły ciepłą herbatką. Postanowiły, także obejrzeć
zdjęcia.
- Te zdjęcia
są przepiękne – Klara zachwycała się zdjęciami. – A spójrz na to, tutaj
wyglądam jak Robinson Crusoe na bezludnej wyspie – śmiała się dziewczynka.
Jednak nagle dziewczynka zauważyła coś dużego i czarnego wplątanego w kolczaste
krzaki. – Anda spójrz – Klara wskazała palcem na tajemniczy punkt, który
zauważyła. Ami zaniepokoiła się kształtem leżące coś przypominało konia. Anda
bez słowa schowała koszyczek wsiadła na rowerek i ruszyła przed siebie, a Klara
za nią. Amanda rozglądała się szukając tajemniczego punktu ze zdjęcia.
Koleżanki jechały piętnaście minut, ale
konia nie było. Nagle Anda usłyszała rżenie szybko skręciła w uliczkę skąd
dobiegały odgłosy. Kidy dziewczynka skręciła zobaczyła konia, który zaplątał
się w kujące krzaki. Czworonożne zwierzę miało zaplątane dwie nogi, z których
leciała mu krew. Ami jednak nie widziała piękniejszego konia. Zwierzę było całe
czarne łącznie z grzywą długą i kręconą. Ogon był długi i prosty.
Charakterystyczne dla konia były skarpetki do kolan. Koń próbował się uwolnić
niestety na próżno. Amanda nie czekała ani chwili dłużej, wyjęła telefon i
zadzwoniła po pomoc. Po kilku niekończących się godzinach mama Amandy razem z
innymi lekarzami zwierząt przyjechała. Przybyszom było bardzo trudno uwolnić
zwierzaka. Koń bardzo się szarpał oraz nie pozwalał się uwolnić. Ami patrzyła
jak zwierzątko cierpi. Dziewczynce chciało się płakać. Wieczorem dziewczynki
były już ubrane w piżamki i schowane pod kołdrą. Na farmie pojawił się nowy koń,
która znalazła dziewczynka. Nazwano go Laser. Konik wyleczony i odrobaczony
biegał na wybiegu. Laser był bardzo szybki i zwinny, okazało się, że jest
najszybszy ze wszystkich koni na farmie. Pomocnicy Pani Eriki chcieli, aby
zwierzę wystartowało na najbliższych zawodach konnych, jednak napoczątku muszą
przyzwyczaić konia do ludzi.
Toffi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz