Ewelina pełna mieszanych uczuć szła do
nowej szkoły. Ze stresu bolał ją brzuch, pomimo że przed chwilą widziała się ze
swoją przyjaciółką. Justyna dojeżdżała do swojej szkoły, wybrała taką na wysokim poziomie. Evi nie przyjęliby do
żadnej innej szkoły niż do rejonowej. W ogóle się nie uczyła, już raz
powtarzała klasę, a teraz cudem udało jej się zdać. Żałowała jednak tego, bo
przez to nie chodziła ze swoją przyjaciółką do szkoły i postanowiła się uczyć.
- Evi, nie martw się – przytulała
przyjaciółkę Justyna. – Będziemy się codziennie widywać po lekcjach.
- Już ja znam to twoje po lekcjach –
zaśmiała się Ewelina. – Ciągłe prace dodatkowe, konkursy, referaty. A w weekend
to samo.
- A kto powiedział, że lekcje będziemy
odrabiać oddzielnie?- Justi zrobiła niewinną minę.
- Oj, Tyśka!
- Jak inaczej mam cię przypilnować, co?
Jeśli chcemy razem chodzić do liceum, musisz się dobrze uczyć.
- Tak, bez twojej pomocy nie dam rady –
westchnęła Ewelina.
Teraz znajdowała
się przed wejściem do swojej nowej szkoły. Ponuro spojrzała na tablicę nad
drzwiami. Przeczytała napis po raz kolejny. Gimnazjum
im. Alberdiego Kaltena nr 666*. Jak zwykle przeklęta liczba przyprawiła ją
o dreszcze. Na dodatek poranek był mglisty i zimny. Evi specjalnie przyszła
wcześniej – chciała się oswoić z klimatem i dziwnym uczuciem przeszywającym
każdego kto tędy przechodził lub, co gorsza, wchodził tam. To miejsce było
uważane za najbardziej ponure i straszne w całej stolicy Tenii. Każdy
twierdził, że te cyfry przywołałyby samego Dajmona.
Niektórzy
przesądni uważali, że fałszywy Mag już opanowuje szkołę, ponieważ chodzi do
niej uczeń o nazwisku Diamon, czyta się je tak samo jak imię złego z braci.
Ewelina z wahaniem weszła po stopniach i
pociągnęła za klamkę. Bez skutku. Szarpnęła raz jeszcze. Nic. Wściekła usiadła
na schodach. Nie miała żadnej bluzy, a było zimno, godzina: szósta trzydzieści.
Mogłaby wrócić do domu, ale nie miała ochoty. Dlaczego rozpoczęcia roku są tak
wcześnie? Z nudów zaczęła przypominać sobie wzory z geometrii - już dzisiaj
miała sprawdzian umiejętności z matematyki.
Wtem poczuła przeszywający ból, jakby
tysiące małych zimnych ostrzy dźgało ją po całym ciele. Podniosła pełen
rozpaczy wzrok i ujrzała chłopaka na oko w
jej wieku, może trochę starszego. Miał na sobie ciasne dżinsy, czarną
skórzaną kurtkę i bluzkę z napisem „KOCHAM SZKOŁĘ (i drobnym druczkiem) ale
tylko w wakacje” Spojrzał na Evi i uśmiechnął się promienie, ale dziewczynę
przeszył jeszcze większy ból, czuła, jakby krwawiące serce wyrywało jej się z
piersi z jękiem rozpaczy. Jednak jednocześnie odczuwała przyjemne łaskotanie i
miała wrażenie, że małe istotki w jej głowie grają na harfie, a uczucia jakby
gryzły się ze sobą, zaś świadomość była zamglona.
Chłopak przeszedł obok niej a ból i
przyjemność nasiliły się. Ewelina miała wrażenie, że krzyczy, choć nie wydał
się z niej żaden dźwięk. Wtem usłyszała w głowie jeden wyraz: Dajmon. Był wypowiedziany nieokreślonym
głosem, bez jakichkolwiek uczuć lub interpretacji. Evi była jednak pewna, że odnosi się to do chłopaka, który skrzywił
się, a ona poczuła w nim jakieś oparcie, jakby on mógł zrozumieć co ona
odczuwa. On wyciągnął rękę z rozczapierzonymi palcami przed siebie i wszystko
się skończyło.
Ewelina obudziła się z uczuciem
bijącego, wręcz walącego serca. Dobrze słyszała jego łomot, który powoli cichł,
aż nastał zupełnie. Podniosła się powoli i oparła na łokciach. Drzwi były
szeroko otwarte, a pani woźna właśnie przekroczyła próg budynku. Evi wstała i
otrzepała sukienkę z brudu. Weszła powoli do szkoły i rozejrzała się. Kręciło
jej się w głowie. Usiadła na ławce w szatni i przymknęła oczy. Tylko do połowy,
żeby nie zasnąć. Wpatrywała się w ścianę i zastanawiała nad tym co się stało.
To musiał być sen, wstała dziś wcześnie, zapewne przysnęła…
Teraz znowu straciła świadomość ,
siedziała jednak prosto i patrzyła przed siebie pustym wzrokiem. Ludzie
przechodzili obok obojętnie, szli do wyznaczonych im sal, a gdyby któryś z nich
przyjrzał się jej oczom, zauważyłby, że zniknęły jej źrenice.
Wokół gwar, dziki tłum. Początkowo
zdziwiła się z tej ilości osób, przed chwilą była tu całkiem sama… W dodatku
bolała ją głowa, a oczy jakoś nie chciały się przyzwyczaić do światła. Evi
zerknęła na zegarek i poderwała się z ławki, prawie się przewracając. Za dwie
minuty zebranie w klasie! Czy to możliwe, żeby film jej się urwał na prawie
godzinę? Podbiegła do tablicy z numerami sal. W swoim pędzie potrąciła kilka
osób. Pod nieprzychylnymi spojrzeniami zlustrowała kartkę wzrokiem i zawróciła
na schody. Sala 16, sala 16,
powtarzała w myślach. Przechodząc przez korytarz pierwszego piętra poczuła, że
wypełnia ją ból, jakiego doświadczyła przy wejściu do szkoły. Intuicyjnie
zerknęła w stronę drzwi, obok których przechodziła. Sala 13. Nie wierzyła w
przesądy, ale teraz ta liczba wywołała u niej strach. Przyśpieszyła kroku i nie
oglądając się, wparowała do szesnastki. Zajęła ostatnie wolne miejsce obok
wysokiej gotki o długich kruczoczarnych włosach. Dziewczyna miała bladą twarz i
mocny makijaż. Ewelina odwróciła od niej wzrok i zerknęła na tablicę. Była
pusta, ale właśnie podszedł do niej nauczyciel i rysował tabelę. Mruknął pod
nosem, żeby wyciągnęli kartki i zapisali plan lekcji. Evi nareszcie mogła
zapomnieć o dziwnych zdarzeniach, bo pochłonęło ją pisanie.
***
Rozległ się dudniący w uszach dzwonek. Gotka
dawno oddała swój sprawdzian z matematyki. Ewelina szybko nabazgrała odpowiedź
do ostatniego zadania i podeszła do biurka nauczyciela. Rzuciła kartki na
stertę, po czym wyszła z klasy wraz z tłumem obcych jej ludzi. Przyjaciół miała
tylko w podstawówce, od której daleko mieszkała, więc teraz nawet w rejonówce
nikogo nie znała.
Gdy tylko wyszła na korytarz,
przypomniała sobie o dziwnych wydarzeniach dzisiejszego dnia. Wydało jej się,
że widzi chłopaka i przeszył ją chłód. Światła na korytarzu migotały, aż
całkiem zgasły. Rozległ się jęk zawodu, a uczucie bólu zniknęło. Światła
zapaliły się ponownie, zaś uczniowie rozmawiali między sobą o awarii.
Tajemniczy chłopak znikł Evi z oczu
wtapiając się w tłum, jeśli oczywiście dziewczynie się nie przewidziało. Z
mieszanymi uczuciami ruszyła w kierunku wyjścia ze szkoły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz