Historia ta
opowiada o zdarzeniu jakie mogło mieć miejsce w każdej warszawskiej szkole.
Jest to opowieść o Wojtku i Pawle -dwóch
chłopcach, którzy najpierw ze sobą walczyli, a na koniec zostali najlepszymi
przyjaciółmi.
Paweł Krajewski i Wojtek Bąbala mieli po
dwanaście lat i od sześciu lat chodzili
razem do klasy. Można więc było powiedzieć, że byli kolegami - ale wcale nie
zachowywali się jak koledzy. Od początku
szkoły nieustannie ze sobą walczyli. Podbierali sobie z piórników ołówki,
wiązali na supły sznurówki przy butach, a nawet skarżyli na siebie do
nauczycieli. Działo się tak bez przerwy, aż do pewnego dnia.
Był słoneczny
czwartek, kiedy to zachorował nauczyciel od angielskego i cała klasa 6c musiała
spędzić tę godzinę na boisku szkolnym. Wszyscy uczniowie biegali, grali w piłkę
i wesoło się bawili. Wszyscy oprócz dwóch chłopców. Paweł siedział w jednym
kącie boiska, a Wojtek w drugim i obserwowali siebie nawzajem rozmyślając, jaki
to "numer" można zrobić koledze. W pewnej chwili do Pawła podeszła
grupa największych i najsilniejszych chuliganów w szkole. Przewodził im
Kryspin, który odezwał się do chłopca:
-Ty mały, masz 10 zeta ?
-Nie mam, a bo co ? -
odpowiedział przestraszony Paweł.
-A bo nic! A w ucho chcesz ? -
zapytał Kryspin.
-Odczep się ode mnie!!! -
powiedział Paweł i odwrócił się aby przejść na bok.
W tej samej chwili Kryspin
wyciągnął nogę do przodu i mocno kopnął chłopca. Paweł, który był dwa razy
mniejszy od osiłka - wylądował na trawie. Kryspin chciał ponowić cios, ale
nagle przed nim stanął Wojtek.
-Chcesz się bić ? To bij się z
równym! - wykrzyknął (trzeba tu dodać, że Wojtek był wysokim i dobrze
zbudowanym chłopakiem, a w dodatku trenował karate).
-Ha! Ha! Ha! - zaśmiał się
Kryspin. Dawaj!
I ruszył w stronę Wojtka, ale ten
był szybszy. Wykonał cios karate, którym łatwo powalił Kryspina na glebę, a ten
przestraszony i zdziwiony podniósł się i zaczął uciekać.
Paweł przez cały czas patrzył na
Wojtka i oczom nie wierzył. Potem podszedł do kolegi i zapytał:
-Wojtek, czemu mnie obroniłeś?
-Nie mogę patrzeć jak silniejszy
bije słabszego - odpowiedział
-Ale przecież ty mnie wcale nie
lubisz ?
-Kiedy Kryspin cię uderzył
poczułem, że muszę ci pomóc, a to znaczy, że chyba cię lubię! - odpowiedział
chłopiec.
Potem obaj podali sobie ręce na zgodę i odtąd zostali najlepszymi
przyjaciółmi.
Był to najlepszy dowód na to, że nawet
najgorszy wróg może zostać najlepszym przyjacielem. Trzeba tylko chcieć !
Autor: Karol Wierzbicki 6c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz