Wyszła z celi ogarnięta niepokojem, ale za to z dowodami na niewinność
Noela. Jutro sobota, czyli jedyny dzień w tygodniu, w którym Ivette mogła
odetchnąć od problemów świata codziennego. Dziewczyna postanowiła poświęcić go
na dowiedzenie niewinności przyjaciela. Powiedziała sobie, że uwolni go od
ucisku niesprawiedliwej władzy. Nie zamierzała zerwać przysięgi, którą złożyła
własnemu sumieniu. Leżąc na twardym łóżku, patrzyła w atramentowe niebo za
oknem i przegrzebywała swój umysł w celu odszukania najbardziej przekonujących
argumentów za wypuszczeniem strażnika. Intensywnie rozmyślała skupiając wzrok
na jednej z miliarda gwiazd widniejących na nieboskłonie, aż wreszcie pod
hipnotyzującym wpływem firmamentu wpadła w objęcia morfeusza. We śnie widziała
siebie, ale nie była to umorusana kurzem, ubrana w poszarpaną suknię
sprzątaczka z najniższej warstwy. Oczy wyobraźni ukazały jej piękną damę,
odzianą w ubrania, których koszt był identyczny jak jej roczna pensja. Stała
obok Mona Lisy, który wisiała znów na swoim miejscu. Z tłumu przeciskała się
masa dziennikarzy pragnących zamienić z nią chociaż kilka słów. Każdy kto
znalazł się choćby na długość ręki od Ivette gratulował jej niebywałego
intelektu i sprytu. Ze wspaniałego snu wyrwał dziewczynę odgłos deszczu
donośnie stukającego o szybę. Czas zadziałać. Niewinny Noel już za długo
uważany jest za złodzieja dziedzictwa narodowego.
American Pharoah
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz