- Szybko docierają do pana informacje.
- Zalety pracy w policji. Wiesz nawet to, czego wiedzieć nie chcesz. Mówią
ci wszystko.
- Rozumiem. W pana pracy nie ma miejsca na nudę. – rzekła dziewczyna i
wymownie spojrzała na plik kart i pusty kieliszek przed komisarzem.
- W istocie. Brak zajęć mi nie doskwiera. Karty potrafią być świetną
rozrywką, panno Bonnet. – odpowiedział mężczyzna widząc wzrok Ivette.
- Sądziłam, że za tak duże pieniądze robi pan nieco więcej.
- Ja już przegrałem swoje życie. Nie muszę robić niczego ponad stan.
- Nie obawia się pan utraty stanowiska? Mnóstwo młodych pomysłowych i
chętnych do pracy mężczyzn marzy o tak wysokiej i świetnie płatnej pozycji.
- Fascynuje panią temat finansów. Dla mnie pieniądze stały się zbyt
pospolite.
- Doprawdy? W takim razie czym płacą panu za przebywanie w pańskim
towarzystwie? Zapewne wielu łaknie pana bliskości. W końcu pociąga pan za
sznurki w całym Paryżu.
- Tajemnicami. Lubię mieć przewagę nad ludźmi, a znając ich sekrety jestem
zawsze krok przed nimi. Mogę z nich czytać jak z otwartej księgi. A czy pani ma
jakieś sekrety?
- Każdy je ma, ale nie każdy jest na tyle zdesperowany, by oddać je panu.
Wróćmy może do przyczyny mojej wizyty.
- Jaka ona jest, panno Bonnet?
- Noel Vigier.
- To było do przewidzenia. Uroiła sobie pani, że znajdzie sposób Na ułaskawienie
przestępcy. Więc słucham.
- Mam dowody. W biurze Noela znaleziono wycinki z gazet o Mona Lisie. Gdy
przyszłam do niego w odwiedziny spytałam go o notatki. Powiedział wtedy, że to
nie jego zapiski, więc skoro nie znał formy zbierania informacji nie mógł być
winny.
- Przykro mi, ale nie ma pani świadka. Bez niego nikt nie uwierzy w te
słowa.
- Mam świadka. To Adrien Boirgues. Dziś siedzi na recepcji, ale tamtego dnia
pilnował celi Noela i na pewno słyszał naszą rozmowę.
- No proszę. Jeśli tylko Boirgues potwierdzi to co pani mówi sprawa pójdzie
dalej panno Ivette.
- I co teraz? Za każdym razem gdy tu przychodziłam brano mnie za wariatkę wmawiającą
sobie, że jest detektywem.
- Odruch. Kobiety nieczęsto mają rację.
- Czy gdybym była mężczyzną uwierzylibyście mi?
- Panno Bonnet, proszę nie robić przedstawienia. To komisariat.
American Pharoah
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz