Jestem ogniem,
wybuchowa, niebezpieczna. Jestem wodą,
porywcza, rwąca. Jestem kamieniem, twarda, niedostępna. Czym są słowa? Czym są
myśli? Gdzie ja jestem? Cisza. Czas owinął jej się wokół nadgarstków, wrósł w
jej żyły. Płynie razem z jej krwią. jej świat to szum morza, śpiew strumieni.
Jej świat to białe szczyty gór. Jej świat to złoty zachód słońca, gdy dzień
idzie spać. Jej świat to szepty bliskich. Czemu odeszła? Chciała niezależności,
wolności, odpowiedzi na pytania. I co teraz? Co dzień chłód otoczenia otula ją z
każdej strony. Nie ma swojego miejsca na ziemi. Czy się opłacało? Nie.
Samotność napiera na nią codziennie. Budzi się, wkłada swoje niezawodne,
skórzane buty i rusza w kolejny etap swojej wiecznej wędrówki. Bez skutku
przemierza doliny, szczyty i pola Skandynawii. Pylistymi ścieżkami, w żarze
południa idzie cały czas prosto. Dlaczego? Żeby odnaleźć siebie. Podobno mamy
przed sobą całe życie, czyli kilometry nieznanych dróg. Gdy się przysłuchasz
usłyszysz słowa wiatru, potoków i drzew, mówiący, że w miejscu, do którego nie
dochodzi blask księżyca, na krawędzi jawy mieszka Vindpust. Jedynie ona zna
odpowiedzi na dręczące ją pytania. Jej celem jest odnalezienie kobiety. Zdaje jej
się, że każdego dnia jest coraz bliżej tego czego pragnie. Żyjemy wyłącznie
raz, dlatego musimy zdążyć ze wszystkim. Tylko jak odnaleźć coś co znajduje się
poza światem, który zna? Jest jedynie człowiekiem. Samotną jednostką na tle
całego wszechświata. Kolejny świt, kolejna podróż. Kiedy to się skończy? Kiedy
odnajdzie Vindpust, a wraz z nią swoje przeznaczenie? Usiadła na krańcu urwiska
i spojrzała w dół gdzie rwący potok nacierał na skalne ściany. Ściemnia się. Wstała
z zimnego kamienia i pokierowała swoje kroki ku zejściu ze wzniesienia. Na dole
było już całkowicie ciemno. Idąc przed siebie poczuła, że jej stopy są mokre. Skierowała
na nie wzrok i spostrzegła, iż brodzą po kostki w jeziorze. Cofnęła się na ląd.
Usiadła na niewielkim skrawku trawy podejmując próbę osuszenia butów. Woda była
chłodna. Czuła zimno. Znów cisza. Ona stała się nie do zniesienia. Znów spojrzała
na jezioro. Odbijało się w nim niebo. Piękne, granatowe niebo usiane gwiazdami.
Kiedy pojmiesz potęgę gwiazd, zrozumiesz jak nasz świat jest mało warty. Długo obserwowała
jak w jeziorze gwiazdy rozpadają się w złoty pył. Te z ludzkiej perspektywy
niewielkie punkty na firmamencie widziały największe błędy i sukcesy ludzkości.
Zanurzyła rękę w wodzie i cały nieziemski obraz się rozmył jakby nigdy go nie
było. Słyszę kroki. Słyszę śmiech. Słyszę głosy. Czy ktoś tam jest? Wyciągnęła
dłoń i wszystko ustało. Włożyła ją z powrotem. Nic. Nagle poczuła ciepło.
Dotyk. Jakby ktoś złapał ją za rękę. Nachyliła się nad taflą wody. Wdzięcznie
opadło na nią śnieżnobiałe gęsie pióro. W momencie gdy dotknęło tafli jeziora,
palce oplatające pod wodą jej rękę zacisnęły się mocniej i pociągnęły
dziewczynę w dół. Poczuła jak tysiące małych ostrzy wbijają się w jej skórę. Woda
była lodowata. Coś ciągnęło Athalie coraz bardziej w dół. Gdy dotarła do
piaszczystego dna zamiast się zatrzymać, gładko przez nie przeleciała. Spadała.
Spadała z ciemnego, nocnego nieba. Zamknęła oczy. Otworzyła je dopiero gdy
przestała czuć podmuchy wiatru. Klęczała na suchej ziemi. Podniosła wzrok i
ujrzała przed sobą czyjąś wyciągniętą rękę. Chwyciła ją i podciągnęła się do
góry. Ujrzała niską kobietę w podeszłym wieku, odzianą w długą suknię z liści i
korzeni. To Vindpust. Ciepło spojrzała na dziewczynę i rzekła łagodnym szeptem:
- Atchalie Lindberg. Jest
jeden sposób żebyś ukończyła swą wędrówkę i doznała ostatecznego dopełnienia.
-Vindupist. Zdradź mi
go. – odpowiedziała równie cicho.
- Vindupist? Czyli
znasz moje imię. Potrafisz słuchać przyrody, dziecko.
- Mogę poznać ten
sposób?
- Jesteś niecierpliwa.
-Całe życie
poświęciłam, żeby go znaleźć. Teraz, gdy mam szansę poznać odpowiedź, chcę ją
dostać jak najszybciej.
- Twoją odpowiedzią są
gwiazdy
- Gwiazdy?
- Gwiazdy. Staniesz się
częścią wszechświata.
- Nie rozumiem.
- Każda gwiazda to
jedna strapiona dusza, która znalazła ukojenie. Jeśli tylko chcesz możesz do
nich dołączyć.
- Chcę tego.
- A więc daj mi rękę. –
powiedziała kobieta.
Athalie podała jej
swoją drobną dłoń. Zdążyła jeszcze ostatni raz spojrzeć na gęsty, zielony las,
a chwilę później na niebie zalśniła nowa gwiazda.
American Pharoah
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz