Słuchajcie wszyscy ludzie pochwały na cześć Prometeusza!
To On wykazał się wielką odwagą, aby pomóc ludziom. Kiedy ulepił nas z gliny, dał nam również ogień, czym bardzo naraził się władcy bogów Zeusowi.
Nie ma takiego drugiego, który wytrzymałby karę jaką poniósł.
Czy ktokolwiek inny mógłby tak poświęcić się dla ludzi?
Na rozkaz Zeusa, Prometeusz został przykuty do góry, a wielki orzeł codziennie wyszarpywał Mu wątrobę.
Czy jest ktoś, kto tak jak On mógłby to znieść?
Prometeusz zrobił to wszystko dla nas-ludzi.
Nie zapomnijcie o tym!
Chwała Prometeuszowi!
Karol z 5c
poniedziałek, 29 września 2014
Pokój-co to jest?
Pokój to brak wojen i kłótni na świecie. Nie jest to
tylko zapobieganie wojnom , ale również brak kłótni w najbliższym otoczeniu.
Niestety utrzymanie go na całej ziemi jest niemożliwe, ponieważ każdy człowiek ma inny charakter i usposobienie.
Pokój jest rujnowany przez wojny i spory polityczne, które rozpętywane są
głównie przez chęć wymuszenia na innych swojego zdania. Ludzie mieszkający w
krajach, w których panują konflikty, nie
czują się bezpiecznie, ponieważ obawiają się o swoje rodziny- o ich
bezpieczeństwo i spokój. Mamy szczęście, iż mieszkamy w kraju, w którym panuje pokój, możemy spokojnie żyć, uczyć się
i pracować. Na temat pokoju powstało
wiele mądrych cytatów: np.
„Nie ma drogi do pokoju. To pokój jest drogą.”
Mahatma Gandhi
„Pokój światowy zaczyna się od pokoju naszego serca”.
Stefan Wyszyński
„ Pokój nawet niesprawiedliwy jest pożyteczniejszy
niż najsprawiedliwsza wojna”. Cyceron
Tosia
niedziela, 28 września 2014
Festiwal lampionów chińskich
W Łazienkach Królewskich można oglądać nowy Ogród Chiński zrealizowany według polskiej koncepcji przez Muzeum Księcia Gonga w Pekinie. Szczególnie pięknie prezentuje się po zmroku, kiedy zapalane są przepiękne lampiony i instalacje. Miałam okazję podziwiać je w tę sobotę. Naprawdę warto. Oto kilka zdjęć, które zrobiłam. Może kogoś zainspirują do pisania ? Zapraszam. Adresy są podane w zakładce Kontakt. Maria Lech
środa, 24 września 2014
Wakacyjna przygoda
02.09.2014 Kariny, Gustawa
Dzisiejszego dnia opowiem o mojej
niezapomnianej przygodzie.
Podczas wakacji w Chrzanowie u mojego
wujka Marcina, wybraliśmy się nad Jezioro Żywieckie. Gdy tam jechaliśmy,
mijaliśmy piękne krajobrazy górskie. Widzieliśmy po drodze ogromną tamę.
Kiedy przybyliśmy na miejsce, bardzo
spodobała mi się plaża i jezioro. Złapałem kilka pstrągów w rękę. Były
wielkości palca wskazującego. Oczywiście zdarzały się większe, ale były za
szybkie, żeby je złapać. Trochę popływałem i pojechaliśmy do Dinolandu do
miejscowości Zator.
Pogoda nam dopisywała. Długo staliśmy
w kolejce po bilety. W Dinolandzie było super! Ruchome dinozaury robiły ogromne
wrażenie. Wszystkie zwierzęta były interaktywne. Reagowały na zbliżających się
zwiedzających. Ruszały głowami, ogromnymi łapami i kłapały szczękami. Wydawały
groźne odgłosy. Największy był tyranozaur, który miał czternaście metrów
długości i dwudziestodwucentymetrowe zęby. Warto zobaczyć na linijce, jakie są
wielkie.
Park Dinozaurów znajdował się w lesie,
w którym rosły bardzo wysokie drzewa. Podczas zwiedzania zaczął padać deszcz,
zrobiło się ciemno i wiał tak silny wiatr, że drzewa się przechylały, lecz to nie
zniechęciło nas do dalszej wycieczki. Jednak, gdy zaczął do tego padać grad
uciekliśmy pod pobliski daszek. W życiu nie widziałem gradu takiej wielkości!
Strasznie mnie poobijało, że aż miałam sinaki. Najbardziej obawialiśmy się o
moją pięciomiesięczną siostrę cioteczną – Gabrysię, która była z nami.
Rozłożyliśmy folię na wózek żeby ją ochronić. Gdyby się obudziła i płakała, to
dopiero by było. Dlatego mimo takich emocji musieliśmy się zachowywać cicho.
Burza szalała. Musieliśmy się ukryć w budce z paniami od monitoringu. Było tyle
wody, że wlewała się do środka i na dodatek drzwi się zatrzasnęły, a woda wciąż
się wlewała. Musiałem przecisnąć się przez małe, kwadratowe okienko i pójść po
pomoc. W końcu przyszli panowie i otworzyli drzwi. Woda wlała się do środka.
Musieliśmy szybko dostać się do samochodu. Byłem cały mokry, wiec szybko
przebrałem się w suche ubrania.
W drodze do domu mijaliśmy połamane
drzewa, a także karetki jadące do Dinolandu.
To
była śmieszna przygoda, lecz jak tam
byłem, to wcale nie było mi do śmiechu.
Kuba
Łoś, 5c
wtorek, 23 września 2014
Pokój
Czym jest
pokój na świecie?
Pokój, to czas, kiedy ludzie nie toczą ze sobą bitew i jest między nimi zgoda, a wszelkie konflikty umieją rozwiązać w sposób opanowany.
Panują między nimi dobre stosunki i czują się bezpiecznie.
O co ludzie walczą ze sobą?
Najczęściej przyczyną walk jest polityka, chęć posiadania władzy na danym terytorium, a także różnice w wyznaniu. Różne podejście do tych spraw powoduje niezgodę.
Co można zrobić, aby zmniejszyć ilość wojen na świecie?
Myślę, że należy zacząć od podstaw, czyli od wychowania. Przede wszystkim powinniśmy nauczyć się wzajemnego szacunku. Możemy zacząć od osób z najbliższego otoczenia.
Tłumaczmy, więc już przedszkolakowi, aby nie rozwiązywał problemów agresją. Następnie dbajmy, żeby uczniowie nie kończyli kłótni bójką. To spowoduje, że studenci będą radzili sobie już doskonale. I ich wiedza pozwoli na spokojną, rzeczową dyskusję z osobami, z którymi nie do końca się zgadzają. Dzięki takiej wymianie poglądów zapanują nad chaosem. A wtedy, gdy staną się dorosłymi ludźmi, ich wieloletnie doświadczenie doprowadzi do pokoju na świecie.
Pokój, to czas, kiedy ludzie nie toczą ze sobą bitew i jest między nimi zgoda, a wszelkie konflikty umieją rozwiązać w sposób opanowany.
Panują między nimi dobre stosunki i czują się bezpiecznie.
O co ludzie walczą ze sobą?
Najczęściej przyczyną walk jest polityka, chęć posiadania władzy na danym terytorium, a także różnice w wyznaniu. Różne podejście do tych spraw powoduje niezgodę.
Co można zrobić, aby zmniejszyć ilość wojen na świecie?
Myślę, że należy zacząć od podstaw, czyli od wychowania. Przede wszystkim powinniśmy nauczyć się wzajemnego szacunku. Możemy zacząć od osób z najbliższego otoczenia.
Tłumaczmy, więc już przedszkolakowi, aby nie rozwiązywał problemów agresją. Następnie dbajmy, żeby uczniowie nie kończyli kłótni bójką. To spowoduje, że studenci będą radzili sobie już doskonale. I ich wiedza pozwoli na spokojną, rzeczową dyskusję z osobami, z którymi nie do końca się zgadzają. Dzięki takiej wymianie poglądów zapanują nad chaosem. A wtedy, gdy staną się dorosłymi ludźmi, ich wieloletnie doświadczenie doprowadzi do pokoju na świecie.
Nie jest to
wcale trudne zadanie, więc warto ćwiczyć od najmłodszych lat!
Przesyłam, zatem gołąbki pokoju!
Koralik
poniedziałek, 22 września 2014
Przygody Katherine
Rozdział drugi
Rano
obudziłam się w łóżku zlana potem. Włosy kleiły mi się do karku. Nie pamiętałam
mojego snu. Zobaczyłam, że jestem w ubraniu. W białym fartuchu. W białej Sali.
W białym łóżku. Obok na krześle siedziała ciocia. Nie patrzyła na mnie, patrzyła
w okno. Za cienką szybą widać było park rozciągający się dookoła. Z trudem
usiadłam. Chciałam wyciągnąć rękę do cioci, ale gdy próbowałam to zrobić
przeszył mnie ból. Zdrętwiałam. Za oknem zobaczyłam czarnego kota. Jak to
możliwe ?! Przecież byliśmy jakieś 5m nad ziemią ! Kot chodził po cichu po
parapecie. Powoli stawiał łapki na kamieniu. Nagle odwrócił się do mnie. Miał
brązowe oczy i białe trójkąty pod dolną powieką i nad górną. Mrugnął do mnie, a
ciocia odwróciła się. Zobaczyła mnie i wydała pełen radości pisk, ale po chwili
spoważniała. Spojrzała na mnie uśmiechnięta i zawołała :
- Obudziła się! Panie doktorze!
Zaraz
do sali wszedł pan w białym fartuchu. Rozejrzał się, a gdy mnie zobaczył
powiedział :
- Dzień dobry. Jestem doktor
Salmoney.
- K- Katharine. – Wyjąkałam.
Ledwo usłyszałam co powiedział doktor, cały czas patrzyłam w okno.
- Tak, wiem jak masz na imię. –
Powiedział chłodno.- Usiądź, zaraz przyjdzie pielęgniarka, zrobi ci badania.
- Aha. - Doktor odwrócił się do
okna. W tym momencie kot skoczył z parapetu.
- Co tam…
Nie dokończył. Rzuciłam się do
okna. Ze zdziwieniem spostrzegłam, że kot w połowie drogi na dół, rozpłynął
się. Chwilę patrzyłam na puste miejsce po nim. Potem poruszyłam się i… zwinęłam
z bólu. Moje ciało przeszył okropny ból, jakby w moją skórę ktoś wbijał milion
igiełek. Naraz. Zdążyłam krzyknąć :
- Ojej…
Podbiegł do mnie doktor. Zgięłam
się w pół i zwymiotowałam na podłogę. Doktor odskoczył, ale zawołał
pielęgniarkę. Przybiegły dwie panie w białych fartuchach i wzięły mnie pod
ręce. Gdy skończyłam oblewać podłogę śmierdzącą mazią, posadziły mnie na łóżku.
Po wypiciu kilku szklanek wody zrobiło mi się lepiej. Zbadały mnie i wyszły.
Doktor zapisał coś w notesie i odwrócił się do cioci i wujka.
- No i co ?- Ciocia miała twarz pozieleniałą
z obrzydzenia, ale uśmiechała się.
- Prawdopodobnie dwa złamane
żebra, złamana ręka. Zrobiliśmy już płukanie żołądka, nałykała się benzyny. Ale
żyć będzie.
- Hej!!!- Postanowiłam włączyć
się do rozmowy.- A czemu… ja w ogóle tu jestem ?
- Byłaś na Ebrze w terenie. Jakiś
głupek, wjechał w ciebie i był wypadek. Całe szczęście, że Kamil z tatą tamtędy
jechali.
- A co z Ebrem ?- Jęknęłam w
duchu. Znowu on ? Miał być tylko uczniem, a teraz mam u niego dług
wdzięczności. Po prostu ekstra.
- Jemu nic nie jest, zdążył
uciec.
- To dobrze. O której jedziemy do
domu ?
- No… Możesz tu trochę
posiedzieć. Tak, jakby trochę… się połamałaś. – Doktor zachichotał z własnego
żartu. Gdy zobaczył, że tylko on się śmieje spoważniał.- Dziś czeka cię jeszcze
prześwietlenie.
- A gdzie moje rzeczy ? –
spytałam zaniepokojona. Przecież miałam na sobie bransoletkę!
- To znaczy ? – Doktor był nie
poruszony. Patrzył w swoje notatki, prawie mnie nie słuchał.
- No… Miałam na sobie
bransoletkę.
- Taaa, gdzieś jest. – Myślał
chyba, że marnuję jego czas.
- Ale gdzie?!
- Jutro ją dostaniesz. Teraz
lepiej odpoczywaj.
I
wyszli. Nie zdążyłam nic powiedzieć. Związałam włosy i położyłam się. Usnęłam.
Śnił mi się tajemniczy kot z
parapetu. Chodził po parku, a ja chodziłam za nim. Doprowadził mnie do zarośli.
Za nimi była piękna rzeźbiona fontanna. Weszłam na nią. Chwilę patrzyłam się w
wodę. Była przezroczysta, a na dnie świeciły dwa małe punkty. Wyciągnęłam rękę,
ale nie mogłam włożyć jej do wody. Po kilku nieudanych próbach coś chwyciło
mnie za rękę. Odwróciłam się. Za mną stało… coś. Nie wiedziałam co to. Miało
dwa metalowe pręty zamiast nóg i takie same zamiast rąk. Na ramiona miało
zarzucony czarny T- shirt. Był podziurawiony i pognieciony. Zamiast twarzy
miało chromowaną kulę wielkości globusa. Były w niej dwa otwory, jakby bez dna.
Zamarłam z przerażenia. W drugiej łapie trzymało kota. Był martwy. Złapało mnie
za koszulę i wepchnęło do wody. Poczułam niesamowity ból, ale tylko przez kilka
sekund. Złapałam błyszczące przedmioty i zemdlałam.
~ * ~
Obudziłam
się w szpitalu. Znowu byłam zlana potem, ale dziwnie szczęśliwa. Przez chwilę
nie pamiętałam co się stało, ale potem przypomniałam sobie. Wypadek. Otworzyłam
zaciśniętą dłoń. Były w niej dwa świecące przedmioty. Wyglądały jak małe
koraliki, ale emanowały żółtawym światłem. Schowałam je do kieszeni i poszłam
spać. Usnęłam bez problemów i spałam spokojnie, bez żadnych snów.
~Husky
~Husky
Międzynarodowy Dzień Pokoju
Międzynarodowy Dzień Pokoju jest niejako wezwaniem i apelem do wszystkich państwa świata przez ONZ do zawieszenia broni choćby na 24 godziny tego dnia i zrezygnowania z konfliktów, przemocy i wrogości. W tym dniu co roku wraz z innymi organizacjami podejmowane są wspólne działania propagujące pokój na świecie. W niektórych szkołach organizowane są specjalne apele, a dzień ten upamiętnia się minutą ciszy.
W nawiązaniu do inicjatywy ONZ, Światowa Rada Kościołów, która zrzesza wyznawców z ponad 120 krajów obchodzi 21 września Międzynarodowy Dzień Modlitwy o Pokój. Tego dnia odbywa się również czuwanie w miejscach kultu, w którym udział biorą przedstawiciele różnych religii.
A oto migawki z obchodów tego dnia w naszej szkole. Maria Lech
Info - Porady dla szóstych klas
Co będzie w poradach dla szóstych klas? :o
Otóż w moich poradach znajdziecie różnorodne karty pracy, informacje co jest najważniejsze w tym szczególnym roku, według czego wybierac gimnazjum, rankink gimnazji, oraz wiele innych ;D. Mam nadzieję, że wam się spodobają ;).
Porady będą zamieszczane przynajmniej raz na miesiąc, a czasem jak będę miała więcej czasu postaram się częściej, mam nadzieję, że mnie zrozumiecie, w gimnazjum trzeba się dużo uczyć :/.
~foodie
Otóż w moich poradach znajdziecie różnorodne karty pracy, informacje co jest najważniejsze w tym szczególnym roku, według czego wybierac gimnazjum, rankink gimnazji, oraz wiele innych ;D. Mam nadzieję, że wam się spodobają ;).
Porady będą zamieszczane przynajmniej raz na miesiąc, a czasem jak będę miała więcej czasu postaram się częściej, mam nadzieję, że mnie zrozumiecie, w gimnazjum trzeba się dużo uczyć :/.
~foodie
Powrót foodie
Witajcie!
To znowu ja :)) foodie :D Moja aktywność w tym roku szkolnym będzie rzadsza, ale jakaś będzie ;). Może niektórzy wiedzą, ale dla tych nieświadomych jestem absolwentką sp. 114. Obecnie uczęszczam do gim. 44, na Smolnej ;). W zeszłym roku kończyłam 6 klasę, dlatego wiem w jakim stresie i niepewności zyją teraz szóste klasy. W tym roku będę zamieszczała tu porady dla szóstych klas. Oczywiście nie zwodźcie się słowem SZÓSTYCH, klasy młodsze też mogą je czytać, by być przygotowanym na to co czeka je za pare lat ;).
foodie
To znowu ja :)) foodie :D Moja aktywność w tym roku szkolnym będzie rzadsza, ale jakaś będzie ;). Może niektórzy wiedzą, ale dla tych nieświadomych jestem absolwentką sp. 114. Obecnie uczęszczam do gim. 44, na Smolnej ;). W zeszłym roku kończyłam 6 klasę, dlatego wiem w jakim stresie i niepewności zyją teraz szóste klasy. W tym roku będę zamieszczała tu porady dla szóstych klas. Oczywiście nie zwodźcie się słowem SZÓSTYCH, klasy młodsze też mogą je czytać, by być przygotowanym na to co czeka je za pare lat ;).
foodie
niedziela, 21 września 2014
07.07.2014,
Rewa, nad morzem
Kolejny dzień rodzinnego pobytu w
nadmorskiej miejscowości.
Na szczęście pogoda nam dopisuje. Dzisiaj wybraliśmy się na
wycieczkę, na Cypel Rewski. Jest to długi, bo aż kilometrowy, piaszczysty wał,
wcinający się w wody Zatoki Puckiej. Stanowi on bardzo ciekawe przyrodnicze
zjawisko. Wchodząc na niego z lądu widzieliśmy kilkudziesięciometrową łachę.
Natomiast, kiedy idziemy w głąb morza, cypel zwęża się. W trakcie przechadzki mieliśmy
uczucie, że z jednej jego strony morze jest cichutkie, płytkie i bardzo
spokojne, a z drugiej pojawiają się całkiem wysokie fale. Zarówno te z prawej,
jak i z lewej dobijają do cypla. Spacer cyplem trwał dosyć długo, ponieważ
wcale nie jest łatwo chodzić po piachu, a poza tym morze wyrzuca różne ciekawe
okazy, na przykład muszelki i obłe, kolorowe kamyki. Zaprzątały one bardzo moją
uwagę, bo przecież nie mam okazji na znajdowanie takich skarbów w Warszawie. Szukałam
też bursztynów, lecz niestety nie udało mi się ich znaleźć. Wędrowaliśmy wzdłuż
cypla, a on cały czas się zwężał. Na samym końcu osiągał szerokość niespełna
metra. W związku z czym fale z przeciwnych kierunków łączyły się tworząc
niezapomniany widok. Stojąc tam miałam wrażenie, że jestem w samym środku
morza.
Jeszcze przed wyjazdem dowiedziałam się, że co roku odbywa
się tu Marsz Śledzia. Jest to przejście morzem pomiędzy Rewą, a Kuźnicą, która
znajduje się na Półwyspie Helskim. Ten marsz ma swoje uwieńczenie właśnie na
cyplu. Poza tym każdy dostaje specjalnie przygotowanego śledzia, aby dodał mu
sił w trudnej podróży. Myślę, że musi to
być ogromnie ekscytujące przeżycie dla uczestników.
Po przygodzie na cyplu wróciliśmy na plażę i udaliśmy się do
Alei Zasłużonych Ludzi Morza, gdzie stoi krzyż i są imienne tablice,
upamiętniające osoby, które pracowały dla polskiego morza i oddały za nie swoje
życie. Pośród tablic znalazłam również taką z nazwiskiem p. Teresy
Remiszewskiej. Bardzo mnie to zainteresowało, ponieważ moja szkoła stoi przy
ulicy o takiej nazwie.
Wieczorem, rozmawialiśmy z mieszkańcami Rewy, którzy są
Kaszubami i nauczyłam się, że po kaszubsku Cypel Rewski to Réwsczi Ùsëp
lub Szpërk.
Dzisiejszy dzień był bardzo owocny w ciekawe przygody i nowe
doznania, a także sporo się dowiedziałam o interesujących mnie miejscach.
Koralik
czwartek, 18 września 2014
Przygody Katherine
To moje pierwsze opowiadanie ;)
Rozdział pierwszy
Wstałam rano i ubrałam się.
Weszłam do łazienki i przejrzałam się w lustrze. Nie byłam brzydka, ale ładna
też nie. Upięłam włosy w kok. Sięgały mi już do pasa i były
czekoladowo-czerwone. Co miesiąc zmieniał mi się kolor włosów. Nie wiedziałam
dlaczego, po prostu tak było. Raz powiedziałam o tym cioci, ale ta zaśmiała się
tylko. Chyba uznała mnie za wariatkę. Teraz tłumaczę się farbą do włosów. Byłam
opalona na brązowo i miałam dziwne oczy. Nie, nie dziwne po prostu… miały
niezwykły kolor. A mianowicie były czarne, ze złotymi paseczkami. Ja osobiście
uważałam się po prostu za wyjątkową, ale większość ludzi, chyba myśli, że
jestem dziwna.
Zeszłam do salonu po drewnianych
schodach. Zastałam tam ciocię pijącą spokojnie kawę. Nie miałam rodziców. Mama
zmarła podczas porodu, a tata… Tata tak tęsknił za mamą, że się załamał. Oddał
mnie do „Okienka życia”, a sam popełnił samobójstwo. Byłam uroczym dzieckiem,
więc szybko mnie zaadoptowano. Na rodziców zastępczych mówię ciociu i wujku, bo
nie chcę nazywać ich rodzicami. Przecież nie mam rodziców. Mam ciocię i wujka.
-
Kate, mogłabyś wziąć na przejażdżkę Ebro ? Nikt na nim nie jeździł od dwóch
dni. – z zamyślenia wyrwał mnie głos cioci.
-
Ok. – odpowiedziałam szybko. Bardzo lubiłam jazdę konną i cieszyłam się, że
pozwolono mi jeździć właśnie na tym koniu. Był on bowiem najdzikszy. Ja jednak
bardzo go lubiłam. Uważałam, że najgorszy koń daje najwięcej umiejętności.
Wyszłam z domu i skierowałam się
w stronę stajni. W połowie drogi jednak
zboczyłam z trasy, bo zobaczyłam czarnego mercedesa. Ciocia miała stadninę
koni, więc często ktoś do nas przyjeżdżał. Stanęłam obok płotku. Z samochodu
wyszedł dorosły pan w okularach przeciw słonecznych i chłopak w moim wieku.
Facet podszedł do wujka myjącego małego
kucyka. Chłopak rozejrzał się i podszedł do mnie.
-
Jak ci się podoba w „Stajni Dzikiej północy” ?- zapytałam.
-
Eeee, może być. Jestem Kamil.
-
Katerine. Będziesz się uczył jeździć konno ?
-
No, jasne. Chociaż, to przecież jest dla mnie za łatwe.
-
Łatwe ? Siedziałeś kiedyś na koniu ?
-
Nie, ale to przecież widać. Wystarczy siedzieć na koniu, i tyle.
Cała,
aż poczerwieniałam ze złości. Co on sobie myśli ? Że wejdzie na konia i już ?
-
Zobaczymy, czy takie łatwe.
Przejęłam
od wujka, osiodłaną klacz o imieniu Daiti. Pomogłam chłopakowi wsiąść i
zaprowadziłam go na maneż. Przypięłam do uzdy klaczy lonżę i zaczęłam prowadzić
lekcję.
-
Plecy prosto. Nie pochylaj się. Pięty w dół. Nogi za popręg. Nie machaj rękami.
Palce do konia. Masz stać na płaskostopiu. Patrz przed siebie. Usiądź bliżej
przedniego łęku.
- Co
to ten łenk ?
-
Łęk, to to.- wskazałam palcem na najwyższy punkt przedniej części siodła.
- No
dobra, zwracam honor. Jazda konna, wcale nie jest łatwa. Mogę już zejść ?-
Zapytał głosem męczennika. Był taki… pewny siebie. I naiwny.
- A
co nóżki bolą ?- Zapytałam ironicznie,
-
Bolą, bolą. Jak się schodzi ?
-
Zsiada. Wyciągnij nogi ze strzemion.
-
Weź, nie dosyć już się na mnie wyżyłaś ?
-
Nie wyżyłam. Strzemiona to te metalowe, w których masz stopy.
- No
już ! Co dalej ?
-
Puść wodze. Złap się grzywy. O tak, dobrze ! Przełóż prawą nogę przez siodło i
zeskocz.
Chłopak
szedł, jednak robiąc to boleśnie walnął łokciem w strzemię.
-
Jejku, jaka z ciebie pierdoła.- mruknęłam pod nosem.
- Co
mówisz ?
-
Nie, nic. Będziesz tu jeździł ?
-
Tak, przyjadę jutro- powiedział rozmasowując obolały łokieć.
-
Dobrze. Idź do wujka, opatrzy ci to ramię.
Kamil
odszedł nadal trzymając się za łokieć. Wzięłam wodze w jedną rękę, a drugą
poluźniłam popręg. Ruszyłam w stronę stajni, myśląc o Kamilu. Straszna z niego
pierdoła, i do tego jest tak strasznie pewny siebie. I ja mam go uczyć ! Jak ma
mieć lekcje ze mną, to niech się nauczy pokory ! Wprowadziłam konia do boksu i
odniosłam siodło i uzdę do siodlarni. Przy okazji wzięłam pudło ze szczotkami
Ebra. Przed jego boksem stał Kamil. Ubrany był w zielone spodnie, biały T- Shirt,
czerwoną koszulę w kratkę i czerwone trampki.
- Co
teraz będziesz robić ?- zapytał zakładając ramię na ramię.
-
Przejadę się na Ebrze w teren.
- A
nie wolałabyś, pójść gdzieś ze mną ?
Roześmiałam
się. Z nim ? O, nie. Nie gdy jest taki… taki… taki arogancki ?! Zbyt pewny
siebie ?! A może głupi ?! Tak, był głupi i naiwny. Myślał, że wybiorę się
gdzieś z taką pierdołą jak on ?! Zamiast pojechać w teren ?! Niech tak sobie
myśli. Niech będzie naiwny, jeśli chce. Co mnie on obchodzi ? Po prostu kolejny
uczeń. I tyle. A jednak czułam, że… on coś wie. Że nie mogę go zostawić. On coś
wie. Ale, co ? Nie wiem. Mogłabym się o tym dowiedzieć na tym spotkaniu… Nie
niech nie myśli sobie, że… Że co ? Że mi na nim zależy ? W zamyśleniu czesałam
konia. Nie, przecież mi na nim nie zależy ! A może… Nie !!!
Z zamyśleń wyrwał mnie jego
słodki głos :
- No
i…
-No
i co ?! Nie nigdzie nie idę ! Jadę w teren !
- A
ja nie mogę jechać z tobą ?
- Ze
mną ! Prawie spadłeś z konia na maneżu i chcesz jechać w teren ? – roześmiałam
się. Naiwniak.
- To
do jutra.
Powiedział
i wyszedł ze stajni. Przyniosłam siodło i założyłam je Ebrowi. Wyprowadziłam go
przed bramę. Wsiadłam na siodło, ale coś uwierało mnie w udo. Podniosłam
tybinkę i zobaczyłam, że do puśliska przywiązany jest malutki pakunek. Był może
wielkości mojego kciuka. Odwiązałam sznurek i podniosłam zawiniątko. Schowałam
je do kieszeni w czapraku i pojechałam dalej.
Gdy wróciłam w stajni nikogo nie
było. Odprowadziłam Ebro i odłożyłam siodło. W domu też pusto. Kamil pewnie już
pojechał, a wujek i ciocia… pewnie mieli własne sprawy. Przypomniałam sobie o
zawiniątku. Pobiegłam do siodlarni i dopadłam czapraka konia na którym ostatnio
jeździłam. Szybko wsadziłam rękę do kieszeni. Nie ma. Sprawdziłam drugą
kieszeń. Jest. Wzięłam to w rękę i wbiegłam do mojego pokoju. Odwinęłam. Była
to czarna zawieszka na brązowym rzemyku. Czarny, płaski owal, a na nim biały
płaski kamień z trzema poziomymi czerwonymi paskami. Był piękny. Do rzemyka
przyczepiona była karteczka z takim napisem :
Własność Katherine.
Co ?! Od kogo to było ? Kto
wiedział, że będę jechać akurat na tym koniu i, jak mam na imię ? Hmm… Ciekawe.
Ale ładny.
Założyłam go sobie na
nadgarstek.
~Husky
sobota, 13 września 2014
"Dlaczego akurat tu?!" O głupocie dorosłych ludzi
To takie smutne, do czego doprowadza głupota ludzka. A inni śmią jeszcze pisać, że przecież kin jest tyle, że nic się nie stanie. Ale to wcale nie jest takie jak te wszystkie inne (nie wspominając nawet, że w promieniu kilometra są tam już z 4 Biedronki). A to kino rozpoczęło działalność 73 lata temu, w czerwcu 1941, przetrwało czasy wojny...
Kino Femina przetrwało wojnę, przetrwało komunizm, przetrwało 25 lat III RP, ale inwazji Biedronek (przeze mnie zwanych Szarańczą) już zdołać nie przetrwało.
Czy na pewno nic z tym się nie da zrobić? Przecież można stworzyć petycję, tyle ludzi podpisze!
Akurat...
Po zebraniu 1,400 podpisów, po pisaniu do Pani Prezydent, po zapewnieniach o prowadzonych rozmowach, nie ma ani śladu. Czy jest to zagranie na czas? Kino Femina ma zostać zamknięte 21. września, tymczasem władze Warszawy nie zajęły się sprawą mimo wielokrotnych próśb i nacisków ze strony mieszkańców.
Niedługo tak będzie wyglądać cała Warszawa:
A to dlatego, że ludzie chcieli pieniądze... Bo dali się przekupić. Jeśli koniec świata ma nastąpić z winy ludzi, z pewnością będą oni tacy, jak ci obojętni na takie sprawy.
Kto idzie ze mną na Miasto 44? :'C
Wasza smutna Meveline
Niegdyś Marietta
piątek, 12 września 2014
Powitanie na Szkolnym Ćwierkaczu
Witajcie w r. szkolnym 2014/15. Szkolny Ćwierkacz powoli zaczyna działać. Już wkrótce pojawią się nowe posty. Mam nadzieję, że będą równie interesujące, jak te ubiegłoroczne. Najważniejsza jest chęć do pisania i szukanie różnych inspiracji. Moją wyobraźnię pobudziły wiatraki , z którymi walczył legendarny bohater powieści Miguela de Cervantesa don Kichot z Manczy. Miałam okazję zrobić im kilka zdjęć w czasie wakacji . Może Was też zachęcą do pisania wspaniałych twórczych tekstów. Zapraszam chętnych i utalentowanych pisarsko uczniów naszej szkoły do wspólnej przygody. Opiekun bloga Maria Lech
Subskrybuj:
Posty (Atom)