To moje pierwsze opowiadanie ;)
Rozdział pierwszy
Wstałam rano i ubrałam się.
Weszłam do łazienki i przejrzałam się w lustrze. Nie byłam brzydka, ale ładna
też nie. Upięłam włosy w kok. Sięgały mi już do pasa i były
czekoladowo-czerwone. Co miesiąc zmieniał mi się kolor włosów. Nie wiedziałam
dlaczego, po prostu tak było. Raz powiedziałam o tym cioci, ale ta zaśmiała się
tylko. Chyba uznała mnie za wariatkę. Teraz tłumaczę się farbą do włosów. Byłam
opalona na brązowo i miałam dziwne oczy. Nie, nie dziwne po prostu… miały
niezwykły kolor. A mianowicie były czarne, ze złotymi paseczkami. Ja osobiście
uważałam się po prostu za wyjątkową, ale większość ludzi, chyba myśli, że
jestem dziwna.
Zeszłam do salonu po drewnianych
schodach. Zastałam tam ciocię pijącą spokojnie kawę. Nie miałam rodziców. Mama
zmarła podczas porodu, a tata… Tata tak tęsknił za mamą, że się załamał. Oddał
mnie do „Okienka życia”, a sam popełnił samobójstwo. Byłam uroczym dzieckiem,
więc szybko mnie zaadoptowano. Na rodziców zastępczych mówię ciociu i wujku, bo
nie chcę nazywać ich rodzicami. Przecież nie mam rodziców. Mam ciocię i wujka.
-
Kate, mogłabyś wziąć na przejażdżkę Ebro ? Nikt na nim nie jeździł od dwóch
dni. – z zamyślenia wyrwał mnie głos cioci.
-
Ok. – odpowiedziałam szybko. Bardzo lubiłam jazdę konną i cieszyłam się, że
pozwolono mi jeździć właśnie na tym koniu. Był on bowiem najdzikszy. Ja jednak
bardzo go lubiłam. Uważałam, że najgorszy koń daje najwięcej umiejętności.
Wyszłam z domu i skierowałam się
w stronę stajni. W połowie drogi jednak
zboczyłam z trasy, bo zobaczyłam czarnego mercedesa. Ciocia miała stadninę
koni, więc często ktoś do nas przyjeżdżał. Stanęłam obok płotku. Z samochodu
wyszedł dorosły pan w okularach przeciw słonecznych i chłopak w moim wieku.
Facet podszedł do wujka myjącego małego
kucyka. Chłopak rozejrzał się i podszedł do mnie.
-
Jak ci się podoba w „Stajni Dzikiej północy” ?- zapytałam.
-
Eeee, może być. Jestem Kamil.
-
Katerine. Będziesz się uczył jeździć konno ?
-
No, jasne. Chociaż, to przecież jest dla mnie za łatwe.
-
Łatwe ? Siedziałeś kiedyś na koniu ?
-
Nie, ale to przecież widać. Wystarczy siedzieć na koniu, i tyle.
Cała,
aż poczerwieniałam ze złości. Co on sobie myśli ? Że wejdzie na konia i już ?
-
Zobaczymy, czy takie łatwe.
Przejęłam
od wujka, osiodłaną klacz o imieniu Daiti. Pomogłam chłopakowi wsiąść i
zaprowadziłam go na maneż. Przypięłam do uzdy klaczy lonżę i zaczęłam prowadzić
lekcję.
-
Plecy prosto. Nie pochylaj się. Pięty w dół. Nogi za popręg. Nie machaj rękami.
Palce do konia. Masz stać na płaskostopiu. Patrz przed siebie. Usiądź bliżej
przedniego łęku.
- Co
to ten łenk ?
-
Łęk, to to.- wskazałam palcem na najwyższy punkt przedniej części siodła.
- No
dobra, zwracam honor. Jazda konna, wcale nie jest łatwa. Mogę już zejść ?-
Zapytał głosem męczennika. Był taki… pewny siebie. I naiwny.
- A
co nóżki bolą ?- Zapytałam ironicznie,
-
Bolą, bolą. Jak się schodzi ?
-
Zsiada. Wyciągnij nogi ze strzemion.
-
Weź, nie dosyć już się na mnie wyżyłaś ?
-
Nie wyżyłam. Strzemiona to te metalowe, w których masz stopy.
- No
już ! Co dalej ?
-
Puść wodze. Złap się grzywy. O tak, dobrze ! Przełóż prawą nogę przez siodło i
zeskocz.
Chłopak
szedł, jednak robiąc to boleśnie walnął łokciem w strzemię.
-
Jejku, jaka z ciebie pierdoła.- mruknęłam pod nosem.
- Co
mówisz ?
-
Nie, nic. Będziesz tu jeździł ?
-
Tak, przyjadę jutro- powiedział rozmasowując obolały łokieć.
-
Dobrze. Idź do wujka, opatrzy ci to ramię.
Kamil
odszedł nadal trzymając się za łokieć. Wzięłam wodze w jedną rękę, a drugą
poluźniłam popręg. Ruszyłam w stronę stajni, myśląc o Kamilu. Straszna z niego
pierdoła, i do tego jest tak strasznie pewny siebie. I ja mam go uczyć ! Jak ma
mieć lekcje ze mną, to niech się nauczy pokory ! Wprowadziłam konia do boksu i
odniosłam siodło i uzdę do siodlarni. Przy okazji wzięłam pudło ze szczotkami
Ebra. Przed jego boksem stał Kamil. Ubrany był w zielone spodnie, biały T- Shirt,
czerwoną koszulę w kratkę i czerwone trampki.
- Co
teraz będziesz robić ?- zapytał zakładając ramię na ramię.
-
Przejadę się na Ebrze w teren.
- A
nie wolałabyś, pójść gdzieś ze mną ?
Roześmiałam
się. Z nim ? O, nie. Nie gdy jest taki… taki… taki arogancki ?! Zbyt pewny
siebie ?! A może głupi ?! Tak, był głupi i naiwny. Myślał, że wybiorę się
gdzieś z taką pierdołą jak on ?! Zamiast pojechać w teren ?! Niech tak sobie
myśli. Niech będzie naiwny, jeśli chce. Co mnie on obchodzi ? Po prostu kolejny
uczeń. I tyle. A jednak czułam, że… on coś wie. Że nie mogę go zostawić. On coś
wie. Ale, co ? Nie wiem. Mogłabym się o tym dowiedzieć na tym spotkaniu… Nie
niech nie myśli sobie, że… Że co ? Że mi na nim zależy ? W zamyśleniu czesałam
konia. Nie, przecież mi na nim nie zależy ! A może… Nie !!!
Z zamyśleń wyrwał mnie jego
słodki głos :
- No
i…
-No
i co ?! Nie nigdzie nie idę ! Jadę w teren !
- A
ja nie mogę jechać z tobą ?
- Ze
mną ! Prawie spadłeś z konia na maneżu i chcesz jechać w teren ? – roześmiałam
się. Naiwniak.
- To
do jutra.
Powiedział
i wyszedł ze stajni. Przyniosłam siodło i założyłam je Ebrowi. Wyprowadziłam go
przed bramę. Wsiadłam na siodło, ale coś uwierało mnie w udo. Podniosłam
tybinkę i zobaczyłam, że do puśliska przywiązany jest malutki pakunek. Był może
wielkości mojego kciuka. Odwiązałam sznurek i podniosłam zawiniątko. Schowałam
je do kieszeni w czapraku i pojechałam dalej.
Gdy wróciłam w stajni nikogo nie
było. Odprowadziłam Ebro i odłożyłam siodło. W domu też pusto. Kamil pewnie już
pojechał, a wujek i ciocia… pewnie mieli własne sprawy. Przypomniałam sobie o
zawiniątku. Pobiegłam do siodlarni i dopadłam czapraka konia na którym ostatnio
jeździłam. Szybko wsadziłam rękę do kieszeni. Nie ma. Sprawdziłam drugą
kieszeń. Jest. Wzięłam to w rękę i wbiegłam do mojego pokoju. Odwinęłam. Była
to czarna zawieszka na brązowym rzemyku. Czarny, płaski owal, a na nim biały
płaski kamień z trzema poziomymi czerwonymi paskami. Był piękny. Do rzemyka
przyczepiona była karteczka z takim napisem :
Własność Katherine.
Co ?! Od kogo to było ? Kto
wiedział, że będę jechać akurat na tym koniu i, jak mam na imię ? Hmm… Ciekawe.
Ale ładny.
Założyłam go sobie na
nadgarstek.
~Husky
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz