02.09.2014 Kariny, Gustawa
Dzisiejszego dnia opowiem o mojej
niezapomnianej przygodzie.
Podczas wakacji w Chrzanowie u mojego
wujka Marcina, wybraliśmy się nad Jezioro Żywieckie. Gdy tam jechaliśmy,
mijaliśmy piękne krajobrazy górskie. Widzieliśmy po drodze ogromną tamę.
Kiedy przybyliśmy na miejsce, bardzo
spodobała mi się plaża i jezioro. Złapałem kilka pstrągów w rękę. Były
wielkości palca wskazującego. Oczywiście zdarzały się większe, ale były za
szybkie, żeby je złapać. Trochę popływałem i pojechaliśmy do Dinolandu do
miejscowości Zator.
Pogoda nam dopisywała. Długo staliśmy
w kolejce po bilety. W Dinolandzie było super! Ruchome dinozaury robiły ogromne
wrażenie. Wszystkie zwierzęta były interaktywne. Reagowały na zbliżających się
zwiedzających. Ruszały głowami, ogromnymi łapami i kłapały szczękami. Wydawały
groźne odgłosy. Największy był tyranozaur, który miał czternaście metrów
długości i dwudziestodwucentymetrowe zęby. Warto zobaczyć na linijce, jakie są
wielkie.
Park Dinozaurów znajdował się w lesie,
w którym rosły bardzo wysokie drzewa. Podczas zwiedzania zaczął padać deszcz,
zrobiło się ciemno i wiał tak silny wiatr, że drzewa się przechylały, lecz to nie
zniechęciło nas do dalszej wycieczki. Jednak, gdy zaczął do tego padać grad
uciekliśmy pod pobliski daszek. W życiu nie widziałem gradu takiej wielkości!
Strasznie mnie poobijało, że aż miałam sinaki. Najbardziej obawialiśmy się o
moją pięciomiesięczną siostrę cioteczną – Gabrysię, która była z nami.
Rozłożyliśmy folię na wózek żeby ją ochronić. Gdyby się obudziła i płakała, to
dopiero by było. Dlatego mimo takich emocji musieliśmy się zachowywać cicho.
Burza szalała. Musieliśmy się ukryć w budce z paniami od monitoringu. Było tyle
wody, że wlewała się do środka i na dodatek drzwi się zatrzasnęły, a woda wciąż
się wlewała. Musiałem przecisnąć się przez małe, kwadratowe okienko i pójść po
pomoc. W końcu przyszli panowie i otworzyli drzwi. Woda wlała się do środka.
Musieliśmy szybko dostać się do samochodu. Byłem cały mokry, wiec szybko
przebrałem się w suche ubrania.
W drodze do domu mijaliśmy połamane
drzewa, a także karetki jadące do Dinolandu.
To
była śmieszna przygoda, lecz jak tam
byłem, to wcale nie było mi do śmiechu.
Kuba
Łoś, 5c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz