W chłodny listopadowy dzień wstałam o piątej rano. Był
piątek 28 listopada. Niechętnie ubrałam się i zjadłam śniadanie składające się
z płatków śniadaniowych i zimnego mleka. Związałam moje czekoladowe włosy w kok
i umyłam zęby. W pośpiechu spojrzałam na zegarek. Była godzina 07:50. Szybko
założyłam moje czarne conversy i puchową kurtkę. W pośpiechu zarzuciłam plecak
na ramię.
Wybiegłam z bloku i
natychmiast wcisnęłam ręce do kieszeni. Jak zimno! Wyjęłam czapkę z lewej
kieszonki i jak najszybciej wcisnęłam na głowę. Nim się zorientowałam doszłam
do bram szkoły. Zdjęłam czapkę i weszłam do środka. W szatni spotkałam moją
przyjaciółkę â Zuzię. Zmieniłam buty i zawiesiłam je
razem z kurtką na wieszaku nr 28.
Ruszyłyśmy na lekcję.
Martyna (moja przyjaciółka która bardzo lubi WF) całą lekcję przesiedziała jak
na szpilkach. Gdy tylko zadzwonił dzwonek na przerwę wrzuciła zeszyty do torby
i pognała przez korytarz. Zbiegła po schodach. Powoli zeszłam za nią. Gdy
rozbrzmiał dzwonek na lekcję wyciągnęłyśmy z plecaków i toreb koszulki i
spodenki. Szybko się w nie przebrałyśmy i pobiegłyśmy na salę gimnastyczną.
Na tych zajęciach miały się odbyć między klasowe zawody gry
w piłkę ręczną. Pierwszy mecz rozgrywałyśmy z klasą VI b. Było całkiem nieźle
do piątej minuty (mecze trwały po dziesięć minut), gdy Zuzia upadła na
nadgarstek. Było nas akurat 6, czyli tyle ile jest potrzebne do rozegrania
meczu i Amelia.
Była ona rudowłosą dziewczyną z różowymi policzkami. Była
fajną przyjaciółką, ale nie miała jednej ręki przez co była słaba z WF-u.
Siedziała na ławce i pomagała sędziować razem z nauczycielami. Gdy Zuzia poszła
do pielęgniarki zarządzono przerwę. Martyna natychmiast zwołała naradę.
- Co teraz zrobimy ?- O tym myślałyśmy wszystkie, ale
Martyna pierwsza to powiedziała.- Nie mamy jednego zawodnika.
Zapadła długa cisza. W końcu Iza wydusiła :
- Musimy wziąć Amelię. Wolę przegrać z honorem, niż poddać
się bez walki â Wśród innych zawodniczek rozległy się
gorączkowe szepty.
- Tak to dobry pomysł.
- Ale ona nie ma ręki…
- No trudno.
- A jak przegramy ?
- Nie mamy innego wyboru !
Martyna ruszyła po Amelię. Chwilę rozmawiały, a Amelia cały
czas kręciła głową. Zobaczywszy to podeszłam do nich razem z Izą. Rudowłosa
cały czas odmawiała.
- Ale ja nie umiem grać!
- Ale musisz nam pomóc!
- Nie mam ręki!
Kłóciłybyśmy się jeszcze długo, gdyby nie nadeszła Zuzia.
Podeszła do Amelii i spokojnie powiedziała.
- Amelio. Musisz zagrać. Ja nie mogę grać, bo wykręciłam
sobie nadgarstek.
- Ja go w ogóle nie mam!- Amelia wydawała się być przerażona
wizją wejścia na boisko.
- No to co ? Na pewno sobie poradzisz. Po prostu uwierz w
siebie i graj! Dasz radę!
- Proszę! Jesteś naszą ostatnią nadzieją!- wykrzyknęłyśmy
chórem.
Po krótkich namowach i błaganiach dziewczyna dała się
przekonać. W momencie kiedy rozległ się głos trenera weszłyśmy na boisko razem
z Amelią.
- Zaczynamy mecz!!! Koniec przerwy!!!
Zaczęłyśmy grać. Wygrywałyśmy 2:0. Amelia jednak stała z
boku zawstydzona. Jednak niedługo potem przeciwna drużyna strzeliła nam dwa
gole pod rząd. Wynik był przesądzony. Wiedziałyśmy, że nie zdążymy tego
nadrobić. Zostało tylko 30 sekund meczu… Ku naszemu ogromnemu zdziwieniu, a
radosnym okrzykom wszystkich zebranych, Amelia zdołała odbić piłkę i strzelić
gola drugiej drużynie 5 sekund przed końcem! Udało się!!! Wygrałyśmy!!! I to
dzięki niepełnosprawnej Amelii! Wszyscy się sieszyli, a nawet przegrana
drużyna.
Po tym wydarzeniu
wszyscy znów uwierzyli w Amelię. Na następnych lekcjach WF-u każda dziewczyna
chciała być z nią w drużynie. Wszyscy mówili o tym jeszcze długo po meczu, a
rudowłosa dziewczyna bez ręki cieszyła się sławą wśród miłośników piłki
ręcznej.
Julia Snopek kl. VI a
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz