Co roku w wakacje wyjeżdżam do babci na dwa tygodnie. W
czasie pobytu tam dochodzi do wielu zabawnych historii. Jedną z nich chciałabym
Wam opowiedzieć.
To była niedziela,
piękna i słoneczna. Ja i cała rodzina jak zwykle szykowaliśmy się do kościoła.
Ciocia Danusia ubrała czteroletnią Ulę w piękną suknię i kapelusz. Oczywiście, ośmioletnia
Marysia i ja, też byłyśmy wystrojone. Wszyscy poszliśmy na mszę, po której jak
zawsze był spacer i duże lody. Nie zdążyłyśmy zjeść ich po drodze i
postanowiłyśmy zostać w ogrodzie, żeby je dokończyć. Byłyśmy szczęśliwe i
wesołe, opowiadałyśmy sobie śmieszne kawały. W końcu Ulcia tak się rozbawiła,
aż pomyślałyśmy, że „oszalała”. Śmiejąc się cofnęła się i nagle wpadła do
basenu. Kapelusz wylądował parę metrów dalej, a lód na jej nosie. Gdy mała
leżała w tym basenie, ja z Marysią nie mogłyśmy opanować się ze śmiechu, aż
kolka nas złapała. Oczywiście, Ula już nie wyglądała tak słodko i pięknie jak
rano, tylko zabawnie. Pomogłyśmy jej wyjść, wytarłyśmy buzię mokrą sukienką i
zaprowadziłyśmy do domu.
Najbardziej z całej
tej historii podobała mi się mina cioci i reszty rodziny po naszym wejściu do
salonu. Wyraz ich twarzy mówił wszystko, był bezcenny i pozostanie w mej
pamięci do końca życia.
Patrycja z 4c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz