Strony

środa, 30 kwietnia 2014

"Wakacje w Kardelu" 2

Dotarli do apartamentu, składał się on z trzech pokoi: „salonu” i dwóch sypialni, w jednej miała spać Zuza, a w drugiej Adaś, rodzice zaś w „salonie”. Pokoje były urządzone w średniowiecznym stylu. Dzieci miały teraz trochę czasu na rozejrzenie się po okolicy.
            Dziewczynka zdenerwowana na wszystko wyszła z hotelu i szła przed siebie, aż doszła do małego jeziorka, czy stawu. Siadła i patrzyła się w wodę, mruczała coś do siebie rwąc różne rośliny na kawałki i wrzucając je do wody. Miała już wszystkiego dość, nie tylko dlatego, ze pojechała w tak beznadziejne jak sadziła miejsce, ale też dlatego, bo rodzice nawet nie pozwolili jej wziąć ze sobą jej najlepszej koleżanki, Darii. Była też smutna dlatego, iż niedługo wybierała się do gimnazjum i na zakończeniu roku, już po raz ostatni widziała swoja klasę w jednej grupie. Dotychczas jej, aż tak nie szanowała, była, bo była, z przypadku, ale kiedy się z nią rozstała uświadomiła sobie jak bardzo są dla niej ważne te osoby. Zuzia siedziała i tak o wszystkim myślała, w końcu poczuła, że do oczu napływa jej woda, zaczęła płakać, lecz płakała w ciszy. Łzy kapały do gładkiego jeziorka, a wokół nich powstawały coraz większe okręgi. Kiedy się trochę uspokoiła, zauważyła, że zaczęło się powoli ściemniać. Postanowiła powstrzymać płacz, żeby w hotelu zapobiec pytaniom typu: „płakałaś? Co się stało?” chciała zostać z tym wszystkim sama. Miała już zamiar wracać, gdy poczuła chłód, a przed jej twarzą przeleciał biały cień.

- Już mam jakieś mroczki… - powiedziała sama do siebie.

foodie

Wakacje w Kardelu 1

Wakacje w Kardelu”

I zaczęły się wakacje… Z jednej strony Zuzia się cieszyła, a drugiej była rozczarowana miejscem w którym je będzie spędzała, albowiem miała je spędzać w hotelu, który mieścił się w starym zamku. Na samą myśl o hotelu robiło jej się niedobrze, a jeszcze to, że w około nie było nic prócz muzeów, zabytków itp., a jedyną atrakcją była ścianka wspinaczkowa, w ogóle nie miała ochoty tam jechać.
            Następnego dnia, po zakończeniu roku szkolnego miała wyruszyć na wakacje. Brat Zuzy strasznie się cieszył, był on małym siedmioletnim chłopcem lubiącym takie budowle. Adaś, bo tak miał na imię, przez całą trzygodzinną jazdę opowiadał niestworzone historie o zamku.
- Zuzia… a wiesz, że w tym zamku może stasyć? – mówił chłopiec.
- Straszyć! Co ty mówić nie potrafisz?! Chyba zwariowałeś, to tylko zwykły, nudniejszy od innych HOTEL – odpowiedziała pesymistycznie nastawiona nastolatka.
- Bo mój kolega mówił, że w takich starych zamkach zawsze straszy! – mówił dalej trzymając się swojej wersji.
- To widać twój kolega jest głupi tak jak ty!
- Zuza! – krzyknęła mama. – Nie mów tak o bracie!
- No a powiesz, że to nieprawda?! – brnęła dalej dziewczynka.
- Zuzanna nie dyskutuj ze mną!
- nienawidzę cię – powiedziała ciszej do brata, który wystawiał jej język.
- Słyszałam! – powiedziała mama.
Przez resztę drogi nastolatka nie odezwała się ani słowem, za to jej brat bez przerwy o czymś opowiadał. Dopiero po dotarciu się odezwała.
- To tu? – zapytała Zuzia.
- Tak – odpowiedział zadowolony tata.
Weszli do środka, po przejściu przez duże, pozłacane, ciężkie drzwi ujrzeli ogromny hol. Na podłodze widniała lśniąca, elegancka posadzka, ściany pokrywała elegancka tapeta, która do połowy była w jasne, żółte paski, a dalej była zwykła, kremowa. Na wprost drzwi znajdowała się recepcja, której blat był z wypolerowanego drewna. Nad nią wisiał wielki obraz który wyglądał bardzo tajemniczo.

            Zuzia szczególnie zwróciła na niego uwagę. Głównym tematem obrazu był stary zamek, wokół którego rozpościerały się ciemne, ponure i smutne drzewa. Tym co przykuło głównie uwagę dziewczynki były rozmazane twarze. Nawet można by było powiedzieć, że trochę ją to przerażało...

foodie

wstęp, "Wakacje w Kardelu"

Witajcie!
Od dzisiaj zamieszczać będę fragmenty mojej mini powieści. Jest to horror, ale nie jest bardzo straszny. A jeśli Was ciekawi o czym jest... to zapraszam do czytania! Jeżeli będziecie chcieli je znaleźć to seria tagowana będzie jako: Wakacje w Kardelu :D

foodie

wtorek, 29 kwietnia 2014

Lęk

   Wokół Linki roztaczała się ciemność. Ona sama leżała na brudnej i wilgotnej podłodze 
podziemnego przejścia, które zostało doprowadzone do takiego stanu, ze spokojnie można by je 
nazwać ściekami. Karolina zerwała się z ziemi i z przerażeniem przesunęła palcami po strąkach 
mokrych włosów. 
Obudziłam się w jakimś obskurnym i ciasnym miejscu. Cała byłam mokra i ubrudzona 
w żółtawej mazi. Skoczyłam na równe nogi i z obrzydzeniem dotknęłam swoich włosów. 
Wokół unosiła się woń przynosząca na myśl zgniłe gruszki wrzucone do słoika z 
nadgryzionymi ogórkami z dwudziestego wieku. Rozejrzałam się wokół, ale widziałam 
jedynie zarysy ścian. Wydaje się że jestem w jakimś podziemnym korytarzu. Podeszłam do 
ściany. Lub raczej rzeczy która ją zasłaniała. Wydaje się, że to szkielet starej budki, jakiegoś 
straganu, może kiosku… Zaraz! Jak to: starej? Przecież takie kioski nie istnieją na tyle długo, 
by można je doprowadzić do takiego stanu. Strach ścisnął mi serce. Czyżbym… czyżbym 
była w przyszłości? To, czego się najbardziej boję, to straszna przyszłość naszego świata… 
Może wielki wybuch bomby skonstruowanej przez szaleńca? Roboty zrobione przez 
naukowców, które odwracają się od swoich konstruktorów i buntują się rujnując świat? 
Takich przykładów mogłabym wymieniać setki, a każdy związany jest z jednym – techniką 
posuwającą się do przodu. W końcu gatunek ludzki zacznie robić rzeczy tak wielkiej wagi, że 
każdy najmniejszy błąd doprowadzi do katastrofy. Albo jakiś wynalazek dostanie się w 
niepowołane ręce i zostanie wykorzystany w zły sposób. To chyba to, czego boje się 
najbardziej. Wszystko wydaje się takie przerażające… 
Pobiegłam w głąb korytarza, który według moich podejrzeń mógł być kiedyś, czyli w XXI 
wieku, podziemnym przejściem do metra. Kto wie, może nawet do drugiej linii? Może jestem 
człowiekiem urodzonym w 2000 roku który szedł jako pierwszy korytarzami drugiej linii 
warszawskiego metra? Zaraz jednak przypomniałam sobie o moim koszmarnym położeniu i 
przerwałam fascynujące rozmyślania. Nogi uginały się pode mną jakby były z waty. Jeśli tak 
ma wyglądać przyszłość… Zamknęłam oczy starając się nie rozpłakać. Nagle wpadłam na coś 
twardego. Uniosłam powieki i poczekałam aż mój wzrok lepiej przyzwyczai się do ciemności. 
Ujrzałam deski. Spróchniałe deski, którymi zasłoniono przejście na dole schodów. Całe 
szczęście, że postawiono je na dole, a nie na górze, bo inaczej wyżłobiłabym się na schodach. 
Prześlizgnęłam się między nimi i weszłam na górę. Schody były dokładnie takie, jak te w 
podziemnych przejściach, którymi chodzę na co dzień. Właśnie… Codzienna rutyna, której 
teraz mi brakuje. Która teraz wydaje się odległą przeszłością. Poranny pośpiech i jazda 
metrem do szkoły zupełnie nie pasują do tej scenerii katastroficznej przyszłości. Po policzku 
zleciała mi łza na wspomnienie mamy która teraz jest tak daleka… 
Dotarłam na górę. W zamurowanej niedbale kiedyś pięciometrowej dziurze były drzwi zabite 
deskami. Szarpnęłam jedną z nich. Była tak stara, że z łatwością się złamała. Oderwałam pozostałe. Drzwi głośno skrzypnęły i uchyliły się, pokazując smugę światła na podłodze. I 
całe szczęście, bo nawet nie miały klamki. 
Niepewnie przekroczyłam próg. Przez rolety w oknach pokoju wydobywało się światło, za 
mocne na moje oczy. Zamknęłam je i zasłoniła ręką. Kiedy miarowo się przyzwyczajałam 
wyławiałam z otoczenia kolejne obiekty. Metalowe konstrukcje, profesjonalne sprzęty do 
badań, stoliki, klatki… A wszystko sterylnie czyste, pomijając drobny brud przy drzwiach, 
który musiał się tam dostać przez szczeliny. Pomieszczenie wyglądało, jakby właściciel 
opuścił je w nagłym pośpiechu zostawiając wszystko tak, jak leżało w jego obecności. A 
potem nie wrócił… Dostałam ciarek na samą myśl o tej osobie. 
Wolnym krokiem podeszłam do białych drzwi, takich, jakie można zobaczyć u lekarza. 
Położyłam rękę na lśniącej gałce. Była zimna. Chciałam ją przekręcić, ale śluz z podziemi 
został na mojej dłoni i ręka tylko się ślizgała. Rozejrzałam się wokół. Zauważyłam, że za mną 
zostały ślady brudu. Na jednym ze stolików leżała rolka papierowych ręczniczków. Urwałam 
kawałek i wytarłam ręce. Lub raczej próbowałam. Im bardziej pocierałam tym były 
brudniejsze… Nagle poczułam przeszywający ból. Ręcznik zamienił się w papier ścierny a z 
mojej dłoni leciała krew… 
Krzyknęłam, a mój głos dudnił mi w uszach głośniej niż organy kościelne. Pisk rozrywał 
mnie od środka. Krew, moja własna krew z mojej własnej ręki formowała się w powietrzu w 
dziwne kształty. Chodziłam do tyłu coraz szybciej, a czerwona postać zaczęła przypominać 
szkielet. Krew, która nadal wypływała dołączała do reszty. Czaszka była tak przerażająca… 
Nie mogłam się na nią patrzeć. Zamknęłam oczy i oparłam się o drzwi. Otworzyły się, a ja 
spadałam w ciemność. 
Poczułam uderzenie. Potem leżałam w ciemnym lesie. Drzewa były granatowe, a trawa 
czarna. Usłyszałam za sobą dyszenie. Bałam się odwrócić głowę. Nagle, żeby zaskoczyć 
właściciela dźwięku zerwałam się na równe nogi. Biegłam i im dalej byłam tym głośniejsze 
stawało się dyszenie, a do tego doszło stukanie, jakby stado koni ścigało się z watahą wilków 
w butach do stepowania. Las był coraz rzadszy, więcej niż drzew było powalonych pni, 
niektórych ułamanych, innych wyrwanych z korzeniami. Czułam, że staję się coraz cięższa, a 
nogi uginały się pode mną. Potknęłam się o korzeń. Dyszenie ustało i coś szarpnęło mnie za 
brudne ubranie. Pociągnęło mnie do góry, wzięło rozmach i wyrzuciło mnie daleko. Leciałam 
przez kilkanaście sekund zanim zaczęłam opadać. Uderzyłam w coś wilgotnego i 
chropowatego i zaczęłam się zapadać… Ruchome piaski. Już miałam się poddać, dać 
wchłonąć i zakończyć cierpienia, ale los chciał inaczej. Fioletowy orzeł zleciał prosto na mnie 
i szarpnął mnie, rozrywając skórę, aż na wierzch wyszły wnętrzności… Krzyknęłam, ale głos 
ugrzązł mi w gardle. I co dalej? Umarłam? Nie wiem. Nic nie czuję, choć nadal mogę myśleć. 
    Karolina zerwała się z krzykiem z łóżka. Dyszała ciężko opierając się na dłoniach. Nie 
wiedziała czemu, ale bała się. Czuła, jakby przed chwilą przeszła coś ciężkiego, męczącego. Jakby 
wszystkie jej lęki stały się rzeczywistością. Nigdy po kilku godzinach snu nie była tak zmęczona jak 
teraz. Całkiem zapomniała, o tym, co przed chwilą przed chwilą przeszła, ale wiedziała, że to nie mógł być zwykły sen… Miała wrażenie, że część jej została po stronie snu. Czegoś jej brakowało. Czym, kim właściwie była? Może już nie Karoliną, ale Liną Karo… 
~Marietta

sobota, 26 kwietnia 2014

Gratulacje ... i nie tylko

"Dzieci" 

Dorastają znienacka przez miłość, i potem tak nagle dorośli
trzymając się za ręce wędrują w wielkim tłumie-
(serca schwytane jak ptaki, profile wzrastają w półmrok).
Wiem, że w ich sercach bije tętno całej ludzkości.

Trzymając się za ręce usiedli cicho nad brzegiem.
Pień drzewa i ziemia w księżycu: niedoszeptany tli trójkąt.
Mgły nie dźwignęły się jeszcze. Serca dzieci wyrastają nad rzekę.
Czy zawsze tak będzie - pytam - gdy wstaną stad i pójdą?

Albo też jeszcze inaczej: kielich światła nachylony wśród roślin
odsłania w każdej z nich jakieś wcześniej nieznane dno.
Tego, co w was się zaczęło , czy potraficie nie popsuć,
czy będziecie zawsze oddzielać dobro i zło?

Karol Wojtyła - Jan Paweł II - Papież - poeta

Wiktorio, jestem bardzo dumna z Twego sukcesu - wyróżnienia w konkursie literackim .
Życzę Ci dalszych literackich sukcesów. 
To wiersz dla Ciebie oraz dla wszystkich moich Kochanych Blogerów!
PS. Nie zapomnijcie o Waszych "strasznych opowiadaniach".
Maria Lech

List do papieża

 Oto moja praca na konkurs "Młodzi literaci - list do papieża z końca świata"


Warszawa, dnia 19 grudnia 2013


Drogi Papieżu Franciszku!

            W tym liście chciałabym opowiedzieć Ci o pewnej sytuacji, która wydarzyła się ostatnio u mnie w szkole. Historia ta pokazuje dziewczynkę nie wstydzącą się swojej wiary, co w dzisiejszych czasach rzadko się niestety zdarza…
            Otóż ostatnio do naszej szkoły zaczęła uczęszczać pewna dziewczynka – 12-letnia Anda. Przeprowadziła się tu do swojej cioci i wujka, ponieważ jej rodzice niestety zginęli w wypadku samochodowym. Na szczęście siostra jej mamy zaopiekowała się dziewczynką.
            Anda czuła się na początku nieswojo w naszej szkole, tak jak każdy czuje się w nowym miejscu. Ja i moje koleżanki chciałyśmy pomóc oswoić się dziewczynce w nowym otoczeniu, wiedziała ona, że może z nami pogadać o wszystkim, wiedziała że my jej nie wyśmiejemy. Ada jednak nie do końca otworzyła się przed nami, kiedy ktoś jej dokuczał, lub miała jakiś problem zawsze nie chciała pomocy, wolała zatrzymać go tylko dla siebie. Co niedziele i święta chodziła do Kościoła, na religii uczestniczyła najaktywniej z wszystkich uczniów, jednym słowem była bardzo wierzącą dziewczynką. Czasem gdy przychodziło się do niej podać jej lekcje, gdy była chora pytałam się jak się czuje, ona odpowiadała „dobrze, bo czuje, że jest przy mnie Bóg”.
            Pewnego dnia któryś z chłopców powiedział reszcie, co rozeszło się po całej szkole,  że Anda jest prawdziwą chrześcijanką. Większość uważając to za „nie modne” zaczęła się z niej wyśmiewać. Rozzłościło to mnie i moje koleżanki, wszystkie byłyśmy w stanie stanąć w jej obronie, ponieważ uważamy, że w wieże nie ma nic złego. Dziewczynka jednak powstrzymała nas od tego powstrzymała. Powiedziała, że nic się nie stało, oni zrozumieją to, że Bóg jest ważny i nie ma co się go wstydzić, dopiero gdy wydarzy im się coś przykrego, na szczęście Bóg jest miłosierny i wybaczy im to nieposłuszeństwo. Wszystkich nas zaskoczyła, większość od tej pory była by bardzo skrępowana i nie wybaczyła chłopcom, jednak Anda postąpiła trochę jak Pan Bóg. Dziewczynka wybaczyła każdą przykrość, jaką ktoś jej uczynił. Kiedy ludzie wytykali ją palcami i mówili „patrz to ta co co niedziele chodzi do kościoła”, Ada stawała i mówiła „tak to ja”. W końcu przestali. Niektórym się to porostu znudziło, a innym przyszedł rozum do głowy i zrozumieli, że Bóg jest najważniejszy w ich życiu. Dziewczynka opowiedziała nam trochę, jak to się stało, że zaczęła mieć tak mocną wiarę, odpowiedziała, że kiedyś jej wiara była chwiejna, lecz po śmierci rodziców zrozumiała, że Bóg bardzo jej pomaga. Z początku po śmierci rodziców miała trafić do Domu Dziecka, ale po modlitwie okazało się, że dzwonili jej wujkowie i zaopiekują się nią.
            Myślę, ze Anda zachowała się wzorowo, dzięki niej bardziej zrozumiałam na czym polega wiara.
            Drogi Papieżu, bardzo proszę Cię o modlitwę za moja koleżankę, ponieważ uważam, że na to zasługuje. Po śmierci rodziców zamiast zapaść się, ona wzniosła się na wyżyny. Myślę, ze powinna być przykładem dla wszystkich ludzi, którzy wstydzą się swej wiary.



Pozdrawiam serdecznie
Wiktoria

foodie


"Młodzi literaci"

Witajcie!
Na wstępie bardzoooo przepraszam, za moją długą nieobecność. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;).
Chciałabym wam krótko opowiedzieć o pewnym rozdaniu nagród.
Wczoraj, czyli 25 kwietnia brałam udział w rozdaniu nagród
Konkursu „Młodzi literaci”- dla uczniów klas IV – VI szkół podstawowych pt. „List do papieża z końca świata”. W konkursie tym wzięło udział aż 105 osób! W tym było 3 laureatów i ponad 20 osób wyróżnionych. Cała akcja odbyła się w auli kurii przy ul. Floriańskiej 3 w Warszawie. Trwała ona do 13:40. Na początku, odbyło sie rozdanie nagród, a następnie wszyscy nagrodzeni wraz z opiekunami udali się w nagrodę do kina "Praha" na film pt.: "Katol, który został świętym". Spektakl bardzo mi się podobał. Opowiadał o chłopcu, którego dziadek znał papieża Jana Pawła II. Dziadek opowiadał wnukowi o tym jaki był i całą historię papieża. Opowieść ta była pokazana jako animacja. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej polecam wyjscie na ten film.


foodie

czwartek, 24 kwietnia 2014

Wielkanoc oczami pieska

Cześć! Wabię się Rex i jestem owczarkiem niemieckim . Ale to już chyba wiadomo. Jeżeli ktoś mnie zna, wie, że jestem rozgadanym psem. Od Bożego Narodzenia minęło już wiele czasu , ale zbliża się Wielkanoc. Ponieważ jak wszyscy wiedzą -  z Anią i Wojtkiem nie mogę porozmawiać ,wszystkie ważne dla mnie momenty opowiadam innym psom. Teraz pewnie wszyscy się domyślają, że chciałbym powiedzieć o Wielkanocy. Jeśli tak, to dobrze myślą.
W tym roku było tak. Cała wielkanocna historia zaczyna się w sobotę. Rano z rodziną poszedłem poświęcić koszyk. Kościół stoi niedaleko od domu, więc jeszcze nigdy się nie spóźniliśmy. Ale w tym roku było inaczej. Nie zdążyliśmy do kościoła,  ponieważ wszyscy zaspali. Następne święcenie było dopiero wieczorem, dlatego trzeba było poczekać.
Gdy zaczęliśmy przygotowywać jedzenie, od razu zapomnieliśmy o tej przygodzie . Zawsze na początku gotujemy żurek. Następnie zabieramy się za inne świąteczne przysmaki. Ja z nich wszystkich najbardziej lubię faszerowane jajka. Robienie potraw tak wszystkich wciągnęło, że prawie nie zauważyli która jest godzina. Mama szybko wzięła dzieci i mnie, chwyciła torebkę i popędziła z koszykiem do kościoła . Na szczęście teraz już mamy święconkę . Wieczór nastał bardzo szybko , ale to nie zmienia faktu że trzeba iść spać . To była długa noc. Babci przypaliła się biała kiełbasa, więc na moim posłaniu czuć było spaleniznę. Minęło bardzo dużo czasu, aż wreszcie nastał ranek. Kiedy wstałem wszyscy krzątali się po kuchni. Goście byli zaproszeni na 10, więc trzeba było szybko wszystko dokończyć. Gdy już wszyscy przyjechali, zabraliśmy się za jedzenie śniadania. Dzisiaj postanowiłem spróbować wszystkich dań. Co prawda udało mi się, ale strasznie rozbolał mnie brzuch. W końcu reszta rodziny wróciła do swoich domów , więc wszyscy zaczęli sprzątać. Kiedy było już czysto poszliśmy się umyć , ponieważ nastał wieczór. W dzień Wielkanocy czas zawsze mija szybko.
I to już koniec mojego opowiadania. Nie mogę się już doczekać następnych świąt .

Nadia Banaszek 4c



Miłe kina początki



W dniu 08.02.2014r. odbył się wykład pt.: „Miłe kina początki”, poprowadził go pan Jacek Dziduszko). Chciałabym opowiedzieć krótko to o czym nam opowiedział.
Kino ma 119 lat ( powstało 28 grudnia 1895 r.) uważa się, że stworzyli je bracia Lumière. Camera obscura (Camera obscura z łac. ciemna komnata) – prosty przyrząd optyczny pozwalający uzyskać rzeczywisty obraz. Była pierwowzorem aparatu fotograficznego. Camera obscura bywa nazywana również kamerą otworkową.

Kazimierz Prószyński - konstruktor pionierskich aparatów kinematograficznych oraz kamer filmowych. Pionier polskiej oraz światowej kinematografii.  Za wkład polskiego wynalazcy na tym polu uznaje się wynalezienie systemu umożliwiającego równomierny, skokowy przesuw taśmy filmowej minimalizujący drgania, eliminację wady migotania obrazu podczas emisji filmu dzięki wynalezieniu obturatora oraz skonstruowanie pierwszej ręcznej i automatycznej kamery filmowej pozbawionej statywu – aeroskopu.

Eadweard Muybridge - Znany przede wszystkim jako autor zdjęć, wykonywanych zespołem sprzężonych aparatów fotograficznych, przedstawiających kolejne fazy ruchu np. galopującego konia, idącego człowieka itp. Jako wynalazca zoopraksiskopu – urządzenia pozwalającego na animowanie tych zdjęć – był jednym z pionierów kinematografii.

Metropolis – niemiecki ekspresjonistyczny film science fiction z 1927 roku w reżyserii Fritza Langa. Scenariusz został napisany przez Fritza Langa i Theę von Harbou, której powieść Metropolis wydana w 1926 powstała głównie na potrzeby filmu. Monumentalne dzieło prezentuje dystopijną wizję miasta przyszłości, którego społeczeństwo jest podzielone na dwie kasty: wąską i uprzywilejowaną grupę intelektualistów (rozum, mózg) oraz robotników utrzymujących miasto przy życiu (ręce) mieszkających w podziemnych osiedlach.


Jeszcze wyżej! (ang.Safety Last!) – amerykański film niemy z 1923 roku.




Perła

wtorek, 22 kwietnia 2014

Sycylia


Turystyka na Sycylii

 

   Sycylia to największa wyspa na Morzu Śródziemnym. Jej powierzchnia wynosi 25 710 km². Leży na południowy zachód od Półwyspu Apenińskiego, od którego oddziela ją wąska Cieśnina Mesyńska. Zamieszkuje ją około 5 milionów mieszkańców. Region Sycylia jest podzielony na 9 prowincji: Palermo, Katania, Mesyna, Syrakuzy, Trapani, Ragusa, Caltanissetta, Agrigento i Enna. Sycylia ma kształt trójkąta. Otaczają ją Morze Tyrreńskie na północnym wybrzeżu, Morze Jońskie na wybrzeżu południowym oraz położona między południowo-zachodnią częścią wybrzeża i kontynentem afrykańskim Canale di Sizilia.

   Sycylia ma typowy klimat śródziemnomorski z łagodną i wilgotną zimą oraz suchym i gorącym latem. Roczne opady wynoszą 1200-1400 mm. natomiast na wschodzie wyspy opady nie przekraczają 400-600 mm.

  Wyspę najlepiej odwiedzać wiosną, kiedy kwitnie drzewami owocowymi, oleandrami i bugenwillami. Ludzie bardzo często odwiedzają wyspę, gdyż jest bardzo dużo zabytków, których można zwiedzać:

1. Wulkany:


Bardzo często turyści robią wycieczkę po wulkanie Etna. Ostatnia erupcja miała miejsce całkiem niedawno, bo w 2008 roku, a o tym, że Etna nie śpi, a zaledwie drzemie przypominają wydobywające się z jej wnętrza pary i gazy. Kolejnym wulkanem jest Stromboli, z którego ciągle unosi się stróżka dymu.

2. Antyczne ruiny w Agrigento:


"Dolina świątyń" w Agrigento to zespół budynków sakralnych z V w. p. n. e., okresu, kiedy miasto cieszyło się wielkim splendorem. Na obszarze zajmującym aż 1800 ha znajdują się antyczne budowle m. in. świątynie Zeusa, Herkulesa, Eskulapa i Junony. Bardzo często spędzają tutaj swój wolny czas podziwiając widoki natury.

3. Caponata, cuccia i inne przysmaki:


Kuchnia sycylijska to połączenie smaków greckich, włoskich, arabskich i hiszpańskich z wieloma domieszkami. Potrawy z ryb, głównie z tuńczykiem, sardynkami i anchois w połączeniu z makaronem lub kuskusem będą idealne na letni obiad. Wyjątkowym daniem jest caponata przygotowywana z bakłażana, selera naciowego, oliwy i pomidorów w słodko-kwaśnym sosie. Nie można zrezygnować z deseru, na który oferowane są wyjątkowe delicje z wyraźnymi wpływami ze świata arabskiego. Cuccia to ziarno gotowane z cukrem, oliwą, czekoladą i orzechami przygotowywane tradycyjnie na dzień św. Łucji. Inne słodkie przysmaki to ciasto cytrynowe cedrata, marcepan z sycylijskich migdałów i świetne lody. Jest to jedna z najlepszych kuchni na świecie.

4. Schody Świętej Maryi Górskiej w Caltagirone:


Niezwykłe schody powstały w 1606 r. zaprojektowane przez architekta królewskiego. Połączyły katedrę z placem, na którym stoi Pałac Senatorski. Niezwykłość schodów polega na tym, że wykonano je z wulkanicznej skały, a następnie pokryto ceramiką z ręcznie malowanymi motywami dekoracyjnymi, przez co są niezwykle wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju.

5. Rzeki i Jeziora:


Na Sycylii występują bardzo rzadko opady. Wyspa ma tylko jedno naturalne jezioro – Lago di Pergusa. W systemie rzecznym najważniejsze rzeki to: Simeto, która wynosi aż, 113km oraz Salso, która ma 144km.

6. Valle dei Templi – Dolina Świątyń:


Jest jednym z najwybitniejszych przykładów greckiej sztuki i i architektury. Co więcej jest jedną z głównych atrakcji na Sycylii, a także pomnikiem narodowym Włoch. 10 świątyń powstałych w VI i V w. p.n.e. Świątynie zostały lekko uszkodzone z powodu trzęsienia ziemi.

7. Villa Romana del Casale:


Jest to luksusowa rzymska willa zbudowana na przełomie III i IV w.p.n.e. i użytkowana aż do XII w. Szczególnie znana jest z przepięknej mozaiki, pokrywającej podłogę w całym domostwie. Można na niej zobaczyć różne sceny z życia ówczesnych Rzymian, pokazujące ich stroje i zwyczaje. Turyści bardzo podziwiają Ville Romana del Casale.

 

  Jest wiele innych zabytków, ale są to najczęstsze obiekty oglądane przez turystów. W przypadku kulturowego jedzenia konsumowane. Sycylia jest pięknym miejscem. Jest to miejsce często odwiedzane przez turystów.
 
Napisała:
Toffi

 

Wesołych Świąt!!!

Wszystkich Wam życzę Wesołych świąt!
Smacznego jajka,
Mokrego Dyngusa :D

Toffi

środa, 16 kwietnia 2014

Teatralna i słodka wycieczka 4a







W dniu 11 kwietnia 2014 roku nasza klasa pojechała na wycieczkę do Teatru Narodowego oraz Manufaktury Cukierków. Najpierw zwiedziliśmy Teatr Narodowy, który mieści się przy Placu Teatralnym i jest najstarszym teatrem w Polsce. Nasza przemiła przewodniczka miała na imię Paulina. Dowiedzieliśmy się od niej wielu ciekawych rzeczy o historii teatru. Mieliśmy okazję poznać miejsca, które na co dzień znają tylko artyści i pracownicy. 




Zwiedziliśmy salę Bogusia, czyli Wojciecha Bogusławskiego uważanego za „Ojca” Teatru Polskiego. Następnie zobaczyliśmy dużą scenę, pracownię krawiecką, w której szyje się kostiumy, oraz podziemne przejście pod ulicą Wierzbową prowadzące ze starej części budynku do nowej. 










Teatr zrobił na nas ogromne wrażenie i chętnie wrócimy tu na przedstawienie.

Następnie udaliśmy się do Manufaktury Cukierków na Starym Mieście. 



Zobaczyliśmy jak powstają małe, słodkie cukiereczki. Na naszych oczach tworzony był karmel, który mogliśmy dotknąć. Jako ciekawostkę dowiedzieliśmy się, że karmel ma ponad 150*C. Widzieliśmy cały proces powstawania cukierków od momentu wylania karmelu na stół, po złożenie cukierka i jego sklejenie. 




Na koniec Panie z Manufaktury zrobiły nam quiz z tego co zapamiętaliśmy i można było wygrać lizaki.

Obie wycieczki bardzo nam się podobały. To był przyjemnie i słodko spędzony czas.
Weronika Tarnowska z 4a

wtorek, 15 kwietnia 2014

Spektakl ''Tajemniczy Ogród''

W środę 9 kwietnia poszliśmy z klasą do teatru Rampa na targówku na przedstawienie ''Tajemniczy Ogród''.
   Od szkoły do teatru jest krótka droga. Wystarczy tylko przejść przez park i jesteśmy na miejscu. Przed spektaklem zostawiliśmy kurtki w szatni. W końcu spektakl się zaczął i zgasły światła. Zapadła cisza. Od razu na scenie rozpoznałem aktora, który gra w serialu ''Klan''. Jest to ulubiony serial mojej mamy. Spektakl podobał się każdemu. Czasami był straszny czasami śmieszny.Potem była dziesięciu minutowa przerwa. Zjadłem kanapkę, a po chwili zabrzmiał dzwonek, że trzeba wejść na salę. Sztuka była bardzo przyjemna. Po przedstawieniu aktorzy się kłaniali i przybijali piątki z widzami. Nasza klasa siedziała w pierwszym i drugim rzędzie. Przybiłem piątkę z trzema aktorami. w tym z aktorem z ''Klanu''.
    Całej klasie przedstawienie się podobało.Wszyscy wyszli pełni wrażeń. Uważam, że spektakl był znakomity.

                                           Kuba Łoś, klasa 4c.

Tajemniczy klucz cz.2

Tajemniczy klucz cz.2

            Wielki naścienny zegar wybił godzinę osiemnastą. Rodzina zasiadła przy dużym marmurowym stole.
- Przeszukałem okolice domu… nigdzie jej nie ma – przerwał ciszę Michał.
- Nie sądzę, aby uciekła – odparł ojciec.
W tej chwili Pani Alicja odeszła od stołu. Z  załzawionymi oczami opuściła salon.
- Zaczekajmy do godziny dziewiątej – zarządził pan Robert.
Trzy godziny oznaczały dla Michała wieczność. Niepokój, obawa i strach nie opuszczały go od czasu zniknięcia Elizy. Nie potrafił normalnie funkcjonować wiedząc, że jego rodzona siostra, z którą łączyła go mocna więź może tej chwili być w niebezpieczeństwie. Jego bezradność z czasem przeobraziła się w złość, którą wyładowywał na rodzicach, obwiniając ich za podjęcie tak nieprzemyślnej decyzji o przeprowadzce. Przecież to właśnie przez nią Eliza zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach.
Kiedy nastał wieczór zaniepokojona matka powiadomiła policję o zaginięciu nastoletniej dziewczyny. Michał przyglądający się całej tej sytuacji zdał sobie sprawę, że niepotrzebnie nakrzyczał na rodziców. Przecież oni tak samo przeżywają zniknięcie córki.
Po niedługim czasie na miejsce przybył patrol. Ojciec złożył zeznania i wspólnie opuścili dom. Pani Alicja została w domu na wypadek powrotu Elizy. Nagle pod rezydencją pojawił się następny radiowóz. Rozpoczęły się wielkie poszukiwania dziewczyny.
Michał obudził się w środku nocy. W jego pokoju było zupełnie ciemno. Niepewnie chwycił latarkę, którą przechowywał pod poduszką. Kiedy próbował zasnąć, coś przemknęło mu przed oczami. Pewien swojej halucynacji zamknął oczy. Jednak wewnętrzna siła kazała mu je otworzyć i ujrzał zjawę. Wśród ciemności blady duch przechadzał się po jego pokoju. Michałowi strach dławił gardło. Czym prędzej wybiegł z pokoju nawołując mamę. W pustym korytarzu zobaczył czarną postać. W białym świetle księżyca wyglądała ona przerażająco. Tajemnicza istota zdjęła czarny płaszcz i chłopcu ukazał się kościotrup, który zdecydowanie, lecz powoli zmierzał w jego stronę. Sparaliżowany strachem Michał zjechał po poręczy na parter rezydencji. Salon  nie wyglądał tak przytulnie jak za dnia. Nieoczekiwanie coś przerwało ciszę. Pianino zaczęło grać fragment piosenki utworzonej przez jego mamę! Michałowi włosy zjeżyły się na głowie. Domyślał się, że te zjawy zamieszane są w zniknięcie Elizy. Wiedział, że musi pokonać paniczny strach i uratować siostrę. Wtem nieoczekiwanie pojawiło się kolejne widmo. Serce biło mu jak szalone. Oparł się o ścianę, jakby czekał na  wyrok. Jednak biała zjawa podążała w innym kierunku. Odetchnąwszy, zaczął iść za tajemniczą postacią. Zaprowadziła go aż na poddasze, o którego istnieniu Michał nie wiedział. Wtedy chłopcu ukazał się obraz mrożący krew w żyłach - duchy przenikały przez drzwi. Czuł, że potwory zamieszanie są w zniknięcie jego siostry, więc niepostrzeżenie otworzył tajemnicze drzwi w wszedł…

 Lita

Tajemniczy klucz

Tajemniczy klucz
            Rodzina Warnerów odziedziczyła tajemniczy dom, który  kiedyś należał do ich wuja. Stary budynek, do którego niebawem się przeprowadzają jest miejscem niesamowitych zdarzeń, w których bierze udział dwójka rodzeństwa – Eliza i Michał.
            Warnerowie zatrzymali się obok wielkiej willi mieszczącej się na skraju lasu. W milczeniu wyszli z samochodu. Ukazał im się wielki dom w stylu wiktoriańskim otoczony bujnym ogrodem. Budynek pochodzący sprzed XIX wieku posiadał liczne wykusze, ryzality, witraże, ganki i werandy. Rodzice uważali dom za piękny zabytek i byli gotowi od razu w nim zamieszkać. Dzieci jednak nie wykazały chęci do przeprowadzki. W Sopocie zostawiły swoich przyjaciół, znajomych, klasę i ukochaną szkołę. Był to dość burzliwy okres w ich życiu.
Pan Robert otworzył zardzewiałą furtkę prowadzącą do ogrodu. 
- Przydałaby się tu twoja ręka Alicjo – skomentował ogród zwracając się do żony.
Rzeczywiście ogród był bardzo zaniedbany i zapuszczony. Obecność chwastów powodowała, że nie wyglądał ciekawie. Jednak w ogrodzie coś przykuło uwagę Elizy. Był to srebrny kluczyk, którego ozdobny element spowodował, że klucz wyglądał bardzo niezwykle i elegancko.
- Eliza! Choć zobaczymy wnętrze tej ruiny – zawołał Michał do starszej siostry, która została w tyle.
- Już biegnę – odpowiedziała.
Eliza schowała srebrny klucz do kieszeni i dołączyła do reszty rodziny. Wchodząc do willi wuja Antoniego zobaczyli eleganckie meble, bogate ozdoby, zielone akcenty i białe szafy, które  nawiązywały do stylu wiktoriańskiego. Przestronny salon i jadalnia dodawały nowoczesności tej pięknej rezydencji. Kiedy dzieci uświadomiły sobie jak uroczy i piękny potrafi być dom pochodzący z XIX wieku, kwestią pozostało tylko to, w jakim pokoju zamieszkają. Warnerowie gorączkowo zaczęli oglądać wszystkie pokoje. Pan Robert z żoną Alicją wybrali mały pokój z typowo angielskim mahoniowym łóżkiem kolonialnym. Michał zamieszkał w pokoju z  prostymi meblami, w którym główną ozdobą były wzorzyste tkaniny dodające przytulności.
Eliza, która nie znalazła jeszcze pokoju dla siebie weszła na poddasze. Panował tam półmrok i nieprzyjemny chłód. Zaczęła iść wąskim korytarzem, który prowadził do trzech kolejnych pokoi. Nagle usłyszała krzyk dobiegający zza drzwi. Głos był bardzo cienki i piskliwy. Kiedy myślała, że jej się to przesłyszało krzyk stał się jeszcze bardziej donośny. Spanikowana podeszła powoli do ręcznie wyrzeźbionych drzwi.
- Halo? Przepraszam, czy ktoś tam jest ? – dopytywała się przerażona Eliza.
Kiedy nikt jej nie odpowiedział, ostrożnie pociągnęła za złocistą klamkę. Drzwi były zamknięte, postanowiła więc zajrzeć przez dziurkę od klucza…
- Klucz! – krzyknęła i wyjęła srebrny kluczyk.
Wcisnęła go do dziurki i przekręciła. Nagle drzwi zaczęły się trząść. Przestraszona Eliza nie mogła się już wycofać. Otworzyła je… ,a kiedy przekroczyła próg wszystko ogarnęła biała otchłań.
Lita


niedziela, 13 kwietnia 2014

,,Tajemniczy ogród"

          W środę, dziewiątego kwietnia całą klasą udaliśmy się do teatru ,,Rampa" na spektakl pod tytułem ,,Tajemniczy ogród". Jest to sztuka według słynnej powieści Frances Hodgson Burnett, o tym samym tytule. Nasza klasa zajęła dwa pierwsze rzędy w teatrze, co było bardzo przyjemne, ze względu na bliskość aktorów.
          Historia opowiadała o osieroconej dziewczynce Mary Lennox, którą miał wychowywac jej wuj Archibald Craven, mieszkający w dużym domu w Anglii. Mary z rozkapryszonej panienki zmieniła się w życzliwą dziewczynkę pod wpływem pokojówki Marty i jej młodszego brata Dicka Sawerby. Mary Lennox odkryła tajemnicę domu i jeszcze jednego mieszkańca, którym był jej kuzyn, chorowity i rozchisteryzowany Colin Craven. Panicz Colin uważał,że jest nieuleczalnie chory i nie wierzył  w możliwość uzdrowienia. Bardzo brakowało mu miłości ojca, pana Archibalda. Przyjaźń Mary, Dicka, ogrodnika Bena, pielęgnowanie roślinności znajdującej się za zamkniętą bramą spowodowały powrót do zdrowia Colina. Dzieci zrozumiały, że wiara czyni cuda i należy być oddanym drugiemu człowiekowi, a wtedy razem można wiele zdziałać. Bardzo zainteresował mnie ten spektakl. Podobała mi się gra aktorów i piosenki, które śpiewali, a także dekoracje.
       Niebawem obejrzę adaptację tej powieści w telewizji. Myślę, że niedługo przeczytam również książkę. Po obejrzeniu przedstawienia i filmu oraz zapoznaniu się z lekturą, będę miała możliwość porównania.
    Już nie mogę się doczekać...
Karolina Dolecka kl. IV c

czwartek, 10 kwietnia 2014

Do wszystkich naszych czytelników !

Cześć !
Czy wasze szuflady pękają w szwach od pięknych opowiadań, wierszy,ciekawostek na przeróżne tematy?
Jeżeli tak to może chcecie się z nami nimi podzielić? Z WIELKĄ przyjemnością czekamy na wasze prace, lub nawet pomysły. Możecie je wysyłać na meaile w zakładce kontakt :)
                                                             Happy

Rozpraszająca lekcja

Pewnego dnia klasa 6B przeprowadziła eksperyment. Dzieci miały na 10 minut wyjąć wszystkie rzeczy, które je rozpraszają i w tym samym czasie odpowiadać na pytania pani od polskiego. Niestety większość uczniów nie mogła nawet usłyszeć tych pytań. W klasie zapanował chaos, doświadczenie te było ciężkie, ponieważ po tak wielkim hałasie zaczęła każdego boleć głowa. Nikt nie miał siły na dalsze lekcje. Zajęcia czy może nawet ta zabawa nie przyniosła dobrych wyników z odpowiedzi na pytania. Miało to nauczyć dzieci, że nie można pracować w takim hałasie, że lepiej podczas nauki schować telefon do szuflady i skupić się na jednej czynności. Naprawdę ! Klasa 6B to sprawdziła, a czy w twojej klasie był taki eksperyment? 
      
                                                    Happy 

wtorek, 1 kwietnia 2014

ZOO

Dzisiaj po stresującym dniu postanowiłam wybrać się z przyjaciółkami do Zoo. Było tam dużo ptaków, zwierząt sawanny i ryb. Gdy weszłyśmy zafascynował nas świat zwierząt. Najbardziej oczarował nas rekin, który pływał w akwarium, a wokół niego ławica rybek. Na ogrodzonym wybiegu chodziły także słonie, żyrafy i lwy. Po długim spacerze postanowiłyśmy powrócić do dzieciństwa i wybrać się na przejażdżkę małą lokomotywą. Robiłyśmy sobie zdjęcia na tle skaczących małpek i ptaków. Oglądałyśmy także nietypowe pająki , które nie żyją w Polsce i przeróżne gatunki chrząszczy. Był  to cudowny wypad i z chęcią chciałabym go powtórzyć. Nogi odmawiają posłuszeństwa, ponieważ bardzo dużo chodziłyśmy, ale warto było spędzić dzień pośród natury. :) Zachęcam bardzo do pójścia i odwiedzenia zwierząt. Na pewno się ucieszą !
Kolorowa.