Strony

czwartek, 9 stycznia 2014

Świąteczne opowiadanie


ŚWIĘTA OCZAMI PIESKA”


Hau!  Cześć nazywam się Rex , Rex „mokry jęzor” (tak nazywają mnie właściciele). Jestem psem Ani i Wojtka. Dla ludzi Wigilia jest zupełnie normalną sprawą, lecz dla mnie jest magiczna. Nikomu nie opowiadałem co sądzę o Wigilii , ponieważ jestem tylko psem. Zawsze chciałem komuś o tym opowiedzieć i teraz mam szansę . A więc tak widzę święta . Co roku, dzień przed Wigilią wszyscy wstają o siódmej rano .  Przez pół godziny   ubierają się i jedzą śniadanie . Około siódmej trzydzieści przychodzą dziadkowie Ani i Wojtka i pomagają w przygotowaniach do świąt. W kuchni przy grzejniku leży moje posłanie, z którego wszystko obserwuję. Zauważyłem ,że tak właściwie każda część przygotowań ma swoją własną kolejność ,a nawet historię. Najpierw ubieramy choinkę ( bo ja też pomagam ). Drzewko stoi w salonie koło szafy na ubrania. Na czubku zawsze jest wielka ,złota  gwiazda. Pod gwiazdą wiszą bombki jeszcze po prababci Ani i Wojtka. Najbardziej, z ozdób prababci podoba mi się fioletowy Mikołaj. Pod spodem wiszą rzeczy zrobione przez dzieci ,a jeszcze niżej cała reszta bombek. Na choince wisi też piękny ,czerwony łańcuch i niebieskie kokardy. Potem wszyscy idą do kuchni przygotowywać świąteczne potrawy. Tę część przygotowań lubię najbardziej ,ponieważ mogę zjeść wszystko co spadnie na podłogę. Najpierw moja rodzina piecze pierniki ,no wiecie mama robi ciasto ,tata je wałkuje ,dzieciaki ozdabiają  a babcia piecze. Przy robieniu pierników zawsze jest dużo śmiechu. W zeszłym roku na święta przyjechał mały kuzynek „Bła” (nazywam go tak ,bo go nie lubię) i przy pieczeniu pierniczków  obsypał mnie mąką! Ugrrr....Do dziś pamiętam uczucie  wsypującej się do uszu mąki. Tego roku Ania i Wojtek się postarali! Pierniki wyglądały bosko! Szkoda ,że nie mogłem ich zjeść. Po wypiekach oczywiście jest sprzątanie ,a następnie gotowanie barszczu czerwonego. I oczywiście zeszłoroczna historia o kuzynie „ Bła „. Oblał mnie barszczem czerwonym, a wieczorem musiałem się kąpać! FUJ! Kąpiel! Śmiertelny wróg każdego psa. Nawet nie wiecie jak się cieszę ,że długo nie zobaczę tego strasznego dziecka. Oj ten zapach barszczu! MNIAM! Tak właściwie nakapało trochę barszczyku na podłogę. Przyznam ,że był genialny. Dobrze teraz czas na pierogi. Kolejny smakołyk ,który jak dla mnie powinien spaść na posadzkę. Mam mówić kolejne opowiadanie o kuzynie? Ale chyba nie chcecie wiedzieć. Ach! Nareszcie wieczór. Jutro Wigilia! Nie mogę się doczekać! Chyba pójdę już na moje posłanie. Długo nie mogłem zasnąć, więc myślałem i myślałem o Wigilii, a tu już rano i trzeba wstawać. Ten zapach choinkowych igiełek! Coroczna krzątanina ,wybieranie ubrań ,przygotowywanie prezentów i oczywiście kończenie przez Wojtka jego świątecznej historii, którą pisze co roku.            
Jak zawsze całą rodziną szliśmy do teatru na świąteczne przedstawienie ,i jak co roku nie mogłem wejść! Kto wymyślił znak „ psom zakaz wstępu „! Ale tego roku powiedziałem sobie - nie! Dlaczego, ja jako członek rodziny nie mogę oglądać gwiazdkowego spektaklu? Więc przez nikogo nie zauważony zakradłem się za kulisy i też oglądałem przedstawienie. Kiedy wróciliśmy do domu był już wieczór ,więc wszyscy siedli do kolacji wigilijnej. Ja dostałem trochę jedzenia do swojego posłania. Po zjedzeniu wszystkiego można było otworzyć prezenty. Potem Wojtek jak zwykle krzyknął do Ani  „ Anka! Zwołaj wszystkich bo już czas na moją historię .” Ania odchrząknęła „Eee”, a wszyscy już wiedzieli ,że chodzi o świąteczną historię Wojtka i siedli na dywanie. Wojtek zaczął opowiadać. Tak serio to zapamiętałem z tej historii tylko słowa pieczeń ,jedzenie i kolacja wigilijna. A potem wszyscy rozeszli się do łóżek. I to koniec mojej świątecznej opowieści. 
Nadia Banaszek kl. 4c   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz