ŚWIĘTA
OCZAMI PIESKA”
Hau! Cześć nazywam się Rex , Rex „mokry jęzor”
(tak nazywają mnie właściciele). Jestem psem Ani i Wojtka. Dla ludzi Wigilia
jest zupełnie normalną sprawą, lecz dla mnie jest magiczna. Nikomu nie
opowiadałem co sądzę o Wigilii , ponieważ jestem tylko psem. Zawsze chciałem
komuś o tym opowiedzieć i teraz mam szansę . A więc tak widzę święta . Co roku,
dzień przed Wigilią wszyscy wstają o siódmej rano . Przez pół godziny ubierają się i jedzą śniadanie . Około siódmej
trzydzieści przychodzą dziadkowie Ani i Wojtka i pomagają w przygotowaniach do
świąt. W kuchni przy grzejniku leży moje posłanie, z którego wszystko
obserwuję. Zauważyłem ,że tak właściwie każda część przygotowań ma swoją własną
kolejność ,a nawet historię. Najpierw ubieramy choinkę ( bo ja też pomagam ).
Drzewko stoi w salonie koło szafy na ubrania. Na czubku zawsze jest wielka
,złota gwiazda. Pod gwiazdą wiszą bombki
jeszcze po prababci Ani i Wojtka. Najbardziej, z ozdób prababci podoba mi się
fioletowy Mikołaj. Pod spodem wiszą rzeczy zrobione przez dzieci ,a jeszcze
niżej cała reszta bombek. Na choince wisi też piękny ,czerwony łańcuch i
niebieskie kokardy. Potem wszyscy idą do kuchni przygotowywać świąteczne
potrawy. Tę część przygotowań lubię najbardziej ,ponieważ mogę zjeść wszystko
co spadnie na podłogę. Najpierw moja rodzina piecze pierniki ,no wiecie mama
robi ciasto ,tata je wałkuje ,dzieciaki ozdabiają a babcia piecze. Przy robieniu pierników
zawsze jest dużo śmiechu. W zeszłym roku na święta przyjechał mały kuzynek
„Bła” (nazywam go tak ,bo go nie lubię) i przy pieczeniu pierniczków obsypał mnie mąką! Ugrrr....Do dziś pamiętam
uczucie wsypującej się do uszu mąki.
Tego roku Ania i Wojtek się postarali! Pierniki wyglądały bosko! Szkoda ,że nie
mogłem ich zjeść. Po wypiekach oczywiście jest sprzątanie ,a następnie
gotowanie barszczu czerwonego. I oczywiście zeszłoroczna historia o kuzynie „
Bła „. Oblał mnie barszczem czerwonym, a wieczorem musiałem się kąpać! FUJ!
Kąpiel! Śmiertelny wróg każdego psa. Nawet nie wiecie jak się cieszę ,że długo
nie zobaczę tego strasznego dziecka. Oj ten zapach barszczu! MNIAM! Tak
właściwie nakapało trochę barszczyku na podłogę. Przyznam ,że był genialny.
Dobrze teraz czas na pierogi. Kolejny smakołyk ,który jak dla mnie powinien
spaść na posadzkę. Mam mówić kolejne opowiadanie o kuzynie? Ale chyba nie
chcecie wiedzieć. Ach! Nareszcie wieczór. Jutro Wigilia! Nie mogę się doczekać!
Chyba pójdę już na moje posłanie. Długo nie mogłem zasnąć, więc myślałem i
myślałem o Wigilii, a tu już rano i trzeba wstawać. Ten zapach choinkowych
igiełek! Coroczna krzątanina ,wybieranie ubrań ,przygotowywanie prezentów i
oczywiście kończenie przez Wojtka jego świątecznej historii, którą pisze co
roku.
Jak zawsze całą rodziną
szliśmy do teatru na świąteczne przedstawienie ,i jak co roku nie mogłem wejść!
Kto wymyślił znak „ psom zakaz wstępu „! Ale tego roku powiedziałem sobie -
nie! Dlaczego, ja jako członek rodziny nie mogę oglądać gwiazdkowego spektaklu?
Więc przez nikogo nie zauważony zakradłem się za kulisy i też oglądałem
przedstawienie. Kiedy wróciliśmy do domu był już wieczór ,więc wszyscy siedli
do kolacji wigilijnej. Ja dostałem trochę jedzenia do swojego posłania. Po
zjedzeniu wszystkiego można było otworzyć prezenty. Potem Wojtek jak zwykle
krzyknął do Ani „ Anka! Zwołaj
wszystkich bo już czas na moją historię .” Ania odchrząknęła „Eee”, a wszyscy
już wiedzieli ,że chodzi o świąteczną historię Wojtka i siedli na dywanie.
Wojtek zaczął opowiadać. Tak serio to zapamiętałem z tej historii tylko słowa
pieczeń ,jedzenie i kolacja wigilijna. A potem wszyscy rozeszli się do łóżek. I
to koniec mojej świątecznej opowieści.
Nadia Banaszek kl. 4c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz