Następnego dnia wstałam bardzo wstrząśnięta wydarzeniami dnia poprzedniego, ale również doskwierał mi głód. Postanowiłam, że mimo wydarzeń poprzedniego dnia powinnam zwiedzić las. Bo w końcu muszę zebrać trochę jedzenia, żeby nie umrzeć z głodu. I dzielnie wkroczyłam w gęstwinę. Było tak ciemno, że nie widziałam nawet własnej ręki. Po pewnym czasie moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Rozejrzałam się w około i zauważyłam drzewka cytrynowe, palmy, drzewka z pomarańczami i wiele, wiele innych. Zaczęłam zbierać pomarańcze i kokosy, a także owoce chlebowca. Miałam z tym sporo roboty, bo musiałam biegać w te i z powrotem odkładając i zbierając owoce. Po skończonej robocie poszłam dalej wgłąb wyspy, a tam zauważyłam niewielkie źródło, z którego leciała krystalicznie czysta woda. Podbiegłam, żeby zanurzyć w niej ręce i obmyć twarz. Była chłodna, doskonała do picia. Postanowiłam, że za chwilę wrócę, żeby wziąć trochę wody na plażę. Biegiem wróciłam do mego łóżka i porwałam duży dzbanek, który również dostałam kiedy przypłynęłam do wyspy. I po chwili już byłam nad brzegiem źródełka. Napełniłam dzbanek po brzegi i powolutku wróciłam na plażę. Dzbanek postawiłam na kawałku drewna. Sama zaś wróciłam do lasu, żeby pozbierać drewno. Po skończonej pracy wszystkie drewienka, które udało mi się zebrać, położyłam na kupkę i podpaliłam zapalniczką. To było wspaniałe ognisko. Upiekłam na nim owoce chlebowca i zjadłam razem z pomarańczami oraz kokosami, a wszystko popijałam wodą i mleczkiem kokosowym. Ta kolacja była przepyszna. Posprzątałam i położyłam się spać, ale przed zaśnięciem uznałam, że dzień był nadzwyczajny. I jeszcze chwilę wpatrywałam się w rozgwieżdżone niebo. Jednak po krótkiej chwili zamknęłam oczy i zasnęłam.
Kicia
Kocia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz