PODRÓŻ DO KRAINY
PREZENTÓW
Pewnego dnia spotkała
mnie fantastyczna przygoda. Może trudno w to uwierzyć, ale naprawdę udało mi
się dotrzeć do zaczarowanego świata. A było to tak: grudniowego popołudnia umówiłam
się z koleżanką na ploteczki, padał drobny śnieg, gdy dotarłam do jej bloku.
Stanęłam przed windami, na których ktoś napisał grubym flamastrem „2013” i
„2014”. Wcisnęłam guzik i czekałam, aż któraś zjedzie. Pierwsza była ta z
napisem „2013”. Wsiadłam i drzwi zamknęły się. Przyłożyłam palec do numeru piętra,
gdzie zamierzałam wysiąść i omal nie usiadłam ze zdumienia.
Trafiłam do Krainy
Prezentów. Świata czarów, magii i życzeń grzecznych i nawet nieco niegrzecznych
dzieci. Ściany windy były przezroczyste, a za nimi widziałam małe skrzaty w
kolorowych ubrankach i czerwonych czapeczkach z białym pomponem. Wszystkie
ludki pracowały bardzo ciężko i w szybkim tempie. Część z nich pakowała
prezenty w różnobarwny papier i torebki świąteczne. Kilkoro pisało dedykację na
małych karteczkach, niektórzy przyklejali karteczki z dedykacjami do prezentów,
a pozostali wkładali
paczuszki do worków, a następnie worki na
wielkie sanie. W saniach zaprzężonych w renifery siedział uśmiechnięty Mikołaj,
z ogromną białą brodą i wielkimi wąsami.
W pewnym momencie
ujrzałam, jak jeden ze skrzatów wkłada do torebki fioletową bluzę z kapturem,
identyczną, jak ta, którą dostałam w zeszłym roku, a następny przyczepia do
torebki etykietę z napisem „Dla Karolinki”. Jego sąsiad, ten z lewej, pakował
właśnie brązową bluzeczkę z kieszonką, taką samą, jak dostała moja siostra
Kasia i przykleja, nieco krzywo zresztą, karteczkę z jej imieniem. Doskonale
pamiętam, jak w Wigilię zeszłego roku wszyscy się z tego śmieliśmy, że Mikołaj
chyba po ciemku doczepiał dane adresata paczki. To utwierdziło mnie w
przekonaniu, ze widzę rzecz niebywałą.
Zamiast wjechać na X piętro, gdzie mieszka
moja koleżanka, pojechałam zaczarowaną windą do Krainy Prezentów. Pomyślałam
sobie, że najlepiej będzie, jak zjadę na parter i wsiądę do drugiej windy z
napisem „2014”, to wtedy się dowiem, co czeka mnie w tym roku. Tak też
zrobiłam. Wcisnęłam literkę „P” i udałam się na parter. Gdy wyszłam z windy,
spotkałam panią dozorczynię, myjącą drzwi obu wind i szepcząca pod nosem: „Ależ
te dzieciaki są niegrzeczne, mażą po wszystkim, gdzie się da. Nawet drzwi od
windy pomazały jakimiś cyferkami bez sensu”. I zmyła wszystkie napisy.
Byłam rozczarowana…
Stałam i patrzyłam na te czyste drzwi, ale pomyślałam, że może nie ma tego
złego. Przynajmniej będę miała niespodziankę w Wigilię.
Koralik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz