Ivette Bonnet obudziły delikatne promienie słońca nieśmiało
przebijające przez koronę potężnego dębu wznoszącego się przed jej oknem. Była
to niewielka kamienica z szarej cegły, gęsto porośnięta ciemnozielonym
bluszczem, pokrywającym niemalże całą powierzchnię domu dziewczyny. Ludzie
przechodząc obok niego nieraz stawali w miejscu by się mu przypatrzeć, gdyż
niepozorny budynek stojący chyba w najmniej obleganym miejscu Paryża naprawdę
potrafił przykuć uwagę. Ivette również jej miejsce zamieszkania chwytało za
serce. Pomijając oczywiście efekt wizualny kamienicy urzekało ją otoczenie
domu. Nie licząc samotnie stojącego przed oknem dziewczyny dębu wokół
budynku nie wznosiły się żadne drzewa, więc każde jego pomieszczenie zalewało
złociste słońce, ale najbardziej urzekał ją widok wieży Eiffla, na którą to
uwielbiała patrzeć z przytulnych czterech ścian swojego kąta. Nie należała do
ludzi zamożnych, więc osiadła jedynie na poddaszu kamienicy. Jak na swoje
warunki finansowe Ivette bywała w świetnym położeniu. Zawdzięczała to
właścicielowi budynku panu Blancowi, który okazał się bardzo wyrozumiały dla
młodej biedaczki i zgodził się wynająć jej strych domu przy ulicy Columbes 15. Wnętrze,
które zamieszkiwała było skromne. Całe obito ciemnymi, szarawymi deskami, naprzeciw
drzwi stała wielka, toporna szafa, gdzie trzymała wszystkie swoje rzeczy i czarny,
metalowy piecyk utrzymujący ciepło w jej izdebce. Nieopodal nich znajdowało się
wąskie łóżko oraz okrągły, drewniany stolik i dwa niskie krzesła. Resztę kamienicy
zajmowała rodzina Kselashów mieszkająca na parterze i familia Violinów żyjąca
na pierwszym piętrze. Gdy czasami napotykała ich przed budynkiem spoglądali na
nią z obrzydzeniem. Od początku byli przeciwni osadzeniu takiej prostej
wieśniaczki w kamienicy. Mimo, iż zajmowała jedynie poddasze oba klany
traktowały to jako zhańbienie ich miejsca zamieszkania. Niedaleko domu znajdował się park, którego
bliskość Ivette bardzo sobie ceniła. Była to dla niej tak ważna sprawa,
ponieważ natura była jedyną rzeczą, którą naprawdę kochała. Nie dlatego, iż nie
tolerowała innych ludzi, wręcz przeciwnie była osobą otwartą, lubiącą zawierać
nowe znajomości, ale jeszcze nie spotkała człowieka tak bliskiego jej sercu, by
mogła obdarzyć go miłością.
American Pharoah
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz