Kiedy tylko jej dzień pracy dobiegł końca szybko wybiegła z muzeum i
popędziła w stronę aresztu. Przed drzwiami stało dwóch strażników.
- Witam. Na imię mi Ivette Bonnet i jestem bliską znajomą Noela Vigiera. Czy
mogłabym z nim porozmawiać? – nieśmiało spytała dziewczyna.
- W najbliższym czasie będzie to niemożliwe. Przesłuchują go nasi najlepsi
policjanci. Zapłaci za to co zrobił. – z uśmiechem na twarzy odrzekł mężczyzna.
- Ja wiem, że to nie on! Wpuście mnie tylko, a to wam udowodnię!
- Odejdź stąd kobieto i nie zawracaj mi głowy! Naprawdę sądzisz, że mam
ochotę stać tu od rana do wieczora i jeszcze dodatkowo słuchać jakichś rozhisteryzowanych
paniuś!
- Nie zasługujecie na miano stróży prawa! Karmicie swoje sadystyczne dusze przyglądając
się cierpieniu niewinnych osób i ich bliskich! Wrócę tu jutro kiedy wasze
absurdalne przesłuchania się zakończą! – kipiąc złością odrzekła Ivette.
Strażnik spojrzał na nią jak na wariatkę, ale nic już nie powiedział. Dziewczyna
obróciła się na pięcie i skierowała się w stronę Columbes 15. Wściekła wkroczyła na swój
strych. Błyskawicznie zmieniła brązową suknie na białą koszulę nocną po czym
wygodnie ułożyła się na twardym materacu swojego łóżka. Jak zwykłe wstała dość
wcześnie. Rutynowo wykonała wszystkie czynności jakie robiła co dzień. Czasem zastanawiała
się jakby wyglądało jej życie gdyby zajmowała się czymś zupełnie innym niż
sprzątaniem. Dzień w pracy okropnie dłużył się dziewczynie. Przez te wszystkie
godziny myślała jedynie o Noelu. Kiedy zegar wybił 17.00 znowu pobiegła pod
areszt gdzie czekał ten sam mężczyzna.
- To znowu ty. – stwierdził z wyrzutem.
- Tak to ja i chciałabym odwiedzić przyjaciela. – dumnie odpowiedziała.
- Możesz wejść, ale tylko dlatego, że mam cię serdecznie dość. Masz tę
jedną szansę i więcej cię nie wpuszczę. Zapamiętaj to sobie dobrze!
American Pharoah
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz