Historia psa Beskida
Cześć! Mam na imię Beskid. Jestem psem rasy owczarek australijski. Mam
rok i dwa miesiące. Chcę dzisiaj opowiedzieć wam moją przygodę, której
doświadczyłem w poprzednie wakacje. Muszę przyznać, że na zawsze pozostanie w
mojej pamięci.
Rodzice Emilki od dawna planowali
wyjazd za granicę. Nigdy jednak im się to nie udawało. Raz babcia złamała nogę,
drugi raz pani sąsiadka zalała im przez przypadek mieszkanie i musieli je
odnowić, a za trzecim razem nie zdążyli wyrobić paszportu. W tamtym roku też
mieli niejedną trudność. Nie mieli z kim mnie zostawić na czas ich
nieobecności. Byłem wtedy jeszcze małym szczeniakiem, więc nie mogli mnie
zostawić samego. Czułem się okropnie, że staję im na przeszkodzie wyjazdu do
Grecji, a zarazem byłem smutny, że będę musiał zostać sam przez dwa tygodnie.
Na trzy dni przed wyjazdem postanowili, że zostawią mnie pod opieką cioci Doroty.
Nie lubiłem jej. Odniosłem wrażenie, że ona też za mną nie przepada. W dniu
wyjazdu było straszne zamieszanie. Wszyscy się spieszyli. Jedynie Emilka
usiadła obok mnie i zaczęła mnie głaskać. Przytuliła się do mojego gęstego
futerka i zaczęła płakać. Zrobiło mi się strasznie smutno. Polizałem ją po
czole i usiadłem jej na kolana. Nagle zadzwonił telefon. Zapędzona i
zdenerwowana mama niechętnie podniosła słuchawkę. Rozmawiała krótko. Po
rozmowie była jeszcze bardziej zdenerwowana.
- Ciocia Dorota nie
będzie mogła przyjechać - oznajmiła zmartwiona mama - Ma grypę żołądkową.
- To co zrobimy z Beskidem?!
– wykrzyknęła Emilka - Przecież nie zostawimy go samego!
- Uważam, że jedynym
wyjściem z tej sytuacji jest wzięcie Beskida ze sobą – odpowiedział tata.
- Huurrrrraa!!! – z
radością krzyczała Emilka.
- Aaaaauuu!!! – zawyłem.
Parę godzin później
byliśmy już na lotnisku. Przy samym wejściu robiło się już ciasno. Tłumy ludzi
z walizkami zaczęły przedzierać się przez główne drzwi. Byłem przerażony. Nigdy
nie widziałem tylu ludzi. Zaczęli krzyczeć i bardzo hałasować. Przedzierałem się
przez dziki tłum za właścicielami. Emilka trzymała bardzo mocno smycz abym nie
uciekł. Szliśmy tak przez parę minut. Nagle wielki pan na szczudłach przeszedł
obok mnie krzycząc w megafon. Bardzo się przestraszyłem. Myślałem, że chce mi
zrobić krzywdę. Spłoszony pobiegłem co sił w nogach. Uciekając od chaosu, nie
myślałem o właścicielach. Zatrzymałem się daleko od lotniska. Nie znałem drogi
powrotnej i nie miałem pojęcia gdzie mogę znaleźć moją rodzinę. Włóczyłem się
myśląc o Emilce. Byłem pewny, że jej na mnie zależy i na pewno mnie znajdzie.
Szukając schronienia zobaczyłem starą beczkę, w której spędziłem noc. Budząc
się chętnie wstałem, myśląc, że idę do kuchni na śniadanie. Ale kiedy
otworzyłem oczy, przypomniałem sobie okropną prawdę. Nie miałem nic do
jedzenia. Poszedłem na pobliską ulicę w poszukiwaniu ludzi. Miałem nadzieję, że
dadzą mi coś przekąsić. Jednak oni nie interesowali się mną. Wyczerpany z głodu
położyłem się pod ławką na przystanku autobusowym. Nagle wysoki mężczyzna wyjął
mnie spod ławki i zamknął w klatce. Próbowałem się uwolnić, ale on był
silniejszy. Potem włożył klatkę za mną do wielkiej furgonetki. Były tam dwa psy
i trzy koty również zabarykadowane w klatce
- O! Znowu jakąś
przybłędę przyprowadzili – powiedział straty buldog.
- Przestań ! Nie
widzisz, że mały jest zrozpaczony.
- Co się stało ? –
zapytała zatroskana, biała kotka.
- Zgubiłem się na
lotnisku i nie znam drogi powrotnej do domu – odpowiedziałem - A tak właściwie
gdzie my jesteśmy ?
- Skapnięty to on nie
jest – oznajmił złośliwie buldog
- Jesteśmy w drodze do
schroniska. Schronisko to taki budynek, w którym przebywają bezdomne zwierzaki.
Czekają tam aż do odbioru przez właściciela albo na adopcję – tłumaczyła biała
kotka
- A jak tam jest? Czy
tam są steki i mielone kotleciki? – bardzo głodny zapytałem.
- Czy ty z choinki się
urwałeś? Tam dają jedynie niedobrą,
suchą karmę – drążył buldog.
Po chwili znaleźliśmy się
w schronisku. Było tam mnóstwo kotów i psów. Włożyli mnie do kojca koło małego
pudla i wcześniej poznanej białej kotki. Byłem nieszczęśliwy. Miałem do
dyspozycji jedynie ciasną klatkę i parę chrupków. Bardzo tęskniłem za moją
rodziną. Byłem przekonany, że niedługo mnie odbiorą z tego okropnego miejsca.
Minął tydzień. Powoli traciłem nadzieję, że ktoś mnie odnajdzie. W międzyczasie
zaprzyjaźniłem się z białą kotką, która nosiła imię Białka. Cały czas
podtrzymywała mnie na duchu. W tym samym dniu przyszła mała dziewczynka aby
zaadoptować kotka. Rodzice doradzali jej, żeby wziąć kotka z hodowli, jednak
ona chciała ze schroniska. Po długim zastanowieniu wybrała białą kotkę. Byłem
smutny, że straciłem przyjaciela, ale zarazem szczęśliwy, że Białka będzie
miała nowy dom. Kiedy dziewczynka wzięła kotkę na ręce ona wyrwała się i
pobiegła w stronę tajemniczego, czerwonego guzika.
- Co ona robi ??? –
zapytałem pudla
- Ona nas ratuje!!! –
odpowiedział.
Kotka zwinnie
nacisnęła guzik. Nagle otworzyły się drzwi wszystkich klatek. Uwolnione
zwierzęta zaczęły uciekać z budynku. Był straszny chaos. Jakiś mężczyzna zaczął
łapać zwierzęta, jednak bezskutecznie. Po kilku sekundach w schronisku było
pusto. A wszystko, to zasługa białej kotki. Bardzo jej dziękowałem i zadawałem pytania dlaczego to zrobiła, bo przecież mogła
mieć prawdziwy dom. Wolny, przypomniałem sobie o celu tej ucieczki. Teraz już
mogłem swobodnie wrócić do domu. Postanowiłem pójść na lotnisko, gdyż zapewne
tam zaczęły się poszukiwania. Mądra kotka pokazała mi drogę. Byłem jej bardzo
wdzięczny. Na lotnisku tym razem nie było tłumów. Radosny, zacząłem z Białką szukać
mojej rodziny, ale bezskutecznie. W
końcu poddałem się. Byłem przekonany i bliski załamania, że o mnie zapomnieli.
Nagle dostrzegłem płaczącą dziewczynkę. To była Emilka!!! Podbiegłem do niej.
Nie wierzyła własnym oczom! Bardzo się ucieszyła, przytuliła mnie mocno i
zawołała rodziców. Oczywiście nie zapomniałem o Białce. Przyłączyła się do
naszej rodziny. Wszyscy szczęśliwi razem wróciliśmy do domu. Emilka nazwała ją
Bellą.
Dzięki Belli znalazłem mój dom.
Nigdy jej tego nie zapomnę. Jestem, jak już wspomniałem, bardzo jej wdzięczny. Dowiedziałem
się również, że moja rodzina nigdy mnie nie zostawi .
Lita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz