W poprzedniej części:
(...) nazywam się Liard. Jestem biszkoptowym labradorem. Lubię pływać i nurkować. (...)
Miłego czytania :)
Dziś zawodniczy dzień. Przede mną
trudna próba. Mam nadzieję, że rodzina mnie wspomoże. A tu jak na złość jest
inaczej. ,,Chłopcy ubierzcie się ciepło, udajemy się w długi rejs’’ – słyszę
głos mamy. A kto popłynie ze mną w podwodny świat, tak jak to reguły
olimpijskiego dyrektora mówią ,, pupil nurkuje, a na koniec ukazuje się lider
danego zwierzaka. Może jednorazowo poda butlę z tlenem, aby przedłużyć czas
bycia pod wodą. Wypływa ze swoim pupilem, jeśli zbraknie mu sił. Posiada tez
specjalny zegarek, na którym wyświetla się też punktacja. Bardzo bałem się, że
zdyskwalifikują mnie za brak trenera.
Rodzina odprowadziła mnie na
start i czekała na swój statek w porcie. Założyłem śmieszny strój, aby sierść
nie przeszkadzała mi w pływaniu. Zebrali się sędziowie, mojej rodziny już nie
było. Wyglądała przez jachtowe okienka. Każdy zawodnik stał na zbudowanym
specjalnie molo. Trzymały nas bramki, czekaliśmy na start. Ostatnie słowo przed
skokiem w ocean było; ,, 3,2,1….’’ Bramki puściły równocześnie. Podczas
wpadania najlepiej mieć zamknięte oczy, a otworzyć je jak już się przedrze
przez wodną powłokę. Liczy się jak najgłębsze zanurzenie i wytrzymanie w wodzie
jak najdłużej. Kilku przeciwników już się wyłoniło. Do mnie jeszcze nie
podpłynął, żaden lider, nie mam, na kogo liczyć. Zostało trzech zawodników.
Pudliczka już wypłynęła na ląd. Mnie brakło powietrza, potrzebna mi była butla.
Rirald, Chiński kot już ją otrzymał. Wznoszę się powoli ku górze…. A tu nagle,
ale zaskoczenie Marcela podaje mi urządzenie z tlenem. Szybko pociąga mnie w
dół. Wstępują we mnie nowe siły. Jednak jestem dla kogoś ważny, najważniejszy.
Widzę, jak kocur się wynurza. Kończy się wodny konkurs. Wynurzamy się powoli na
powierzchnię. Na lądzie czeka na mnie cała moja rodzina. Stoję na podium, z
moją trenerką, jestem dumny. Cieszę się z wygranej, bo obok mnie jest pudelka i
kiciuś. Najważniejsze jest to, że nie jestem sam. Oprócz medalu dostałem zapas
psich smakołyków i jedyne na świecie psie płetwy. Okazało się, że dwukrotnie
pobiłem swój rekord. Tydzień przyjmowałem gratulacje. Wróciliśmy do domu.
Chociaż jesteśmy zabiegani, znajdujemy czas do bycia razem i panuje u nas
olimpijski spokój.
inka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz