Daleko, daleko za oceanem
mieściła się wyspa Białych Jaskiń zwana też piracką. Bardzo wielu śmiałków
próbowało się przeprawić przez wielki ocean aby dotrzeć do tajemniczej wyspy,
lecz bezskutecznie. Legendy głosiły, że dotarcie do niej blokuje wielki i zły
potwór o kształcie morskiego węża.
Patryk z niechęcią
wstał z łóżka. Jak co dzień pierwszą rzeczą, którą zobaczył był miniaturowy
statek piracki. Nie lubił go. Przypominał mu wszystkie podróże jego ojca. Wolał
on poświęcać czas na kolejne wyprawy niż zajmować się synem. Chłopiec
przestając myśleć o przykrych sprawach zjadł śniadanie po czym wyszedł z domu. Chodził
do miejscowej szkoły pirackiej. Wyglądała ona zupełnie inaczej niż normalne.
Znajdował się w niej symulator statków, drabinki, liny, ścianka wspinaczkowa i
wiele innych. Mimo wielu atrakcji ze strony szkoły, chłopiec nie był do niej przekonany. Wchodząc do
szkoły zobaczył na korytarzu drugoklasistów z kijami w dłoniach. Mieli oni pierwszą
lekcję zwaną kij-jodo. Chłopak odczytawszy plan lekcji przyszedł do sali gdzie
znajdowała się ścianka wspinaczkowa. Koledzy z jego klasy ustawili się w
kolejce do poszczególnych torów. Patryk ustawił się na końcu najłatwiejszego
toru. Nie ukrywał, że nie lubi tych zajęć. Nie był dobry w sporcie, ponieważ
nie interesował się nim. Kiedy przyszła pora na niego zapiął linkę bezpieczeństwa
i zaczął się wspinać. Będąc już w połowie drogi podwinęła mu się noga. Poczuł
strach i obawę.
- Nie mogę - odparł przestraszony Patryk.
- Jak można nie przejść najprostszej ścianki wspinaczkowej? – zaczęli
z niego drwić koledzy.
- Chcę zejść – postanowił.
Patryk zszedł ze ścianki. Dalszą część lekcji spędził siedząc i wysłuchiwając drwin. Kiedy wrócił do domu był bardzo smutny. Czuł
się odrzucony. Popatrzył na puste morze. Zawsze kiedy chłopcu było smutno
wybierał się do swojego wujka. U niego zawsze mógł znaleźć pocieszenie.
Chłopiec usiadł na rower i pojechał jak zwykle do wuja oddalonego o
niecałe 5 kilometrów. Wkrótce zapukał do drzwi jego domu, ale nikt nie otwierał.
Patryk zapukał jeszcze raz. Również nie było odpowiedzi. Zaniepokojony poszedł
do garażu wujka. Niespodziewanie go tam zastał.
- Dzień dobry wujku – odparł uprzejmie Patryk.
- Witam – odpowiedział wujek. Przepraszam, że ostatnio cię nie
odwiedzałem, ale pracuję nad budową łodzi.
- A po co ci ta łódź wujku? –
zapytał Patryk.
- Ucieknę nią daleko, do krainy gdzie wszyscy żyją w zgodzie.
- Chcę uciec z tobą – poprosił Patryk.
- To jest bardzo niebezpieczne – tłumaczył wujek.
- Ja tutaj nie pasuję. Proszę zabierz mnie stąd – nadal prosił.
Wujek ostatecznie zgodził się na uczestnictwo chłopca w długiej
wyprawie. Podekscytowany zabrał potrzebne rzeczy i nazajutrz mieli wyruszyć w
długą podróż. Celem wyprawy było skierowanie się na południe i odnalezienie
wyspy Dobrych Dusz.
Patryk czekał już na brzegu w nowej pięknej łodzi, która wyrzeźbiona
była z dębowego drzewa. Znajdowała się na niej kuchnia, mała łazienka oraz
kajuta. Wkrótce pojawił się wuj na pokładzie i rozpakował zapas pożywienia.
Kiedy wszystko było przygotowanie, wujek objął ster i odbili od brzegu. Na
twarzy chłopca widniał wielki uśmiech. I tak właśnie rozpoczęła się ich wspólna
podróż. Razem zaśpiewali piosenkę o żeglarzach szukających wyjścia z podłej
krainy.
- Patryku, posłuchaj – zaczął wujek. Za parę godzin będziemy wpływać
na ocean. Legendy głoszą, że tego miejsca strzeże straszny potwór o kształcie
węża, który atakuje miejscowe statki.
- To co my zrobimy w takiej sytuacji? – zapytał przestraszony
chłopiec.
- Na ten wypadek przygotowałem środki usypiające, które uśpią potwora
na dobre trzy godziny.
- A jak to zrobimy? – zapytał.
- Kiedy zobaczymy potwora ja przejmę stery, a ty strzelisz do niego
tym właśnie środkiem.
Patryk był przerażony. Następną godzinę bał się spojrzeć w morze.
Siedział w kajucie malując rysunki przedstawiające siebie na statku, w którym
dotarł do krainy zgody. Nagle rozległ się trzask. Chłopiec szybko wybiegł z
kajuty. Zobaczył wielkiego potwora pokrytego czerwonymi łuskami. Miał on
dziesięć par odnóży i przerażające, zielone oczy. Zawył swym potwornym jękiem.
- Patryk strzelaj teraz, teraz! – zawiadomił wujek.
Chłopiec wziął strzelbę, ręce mu drżały. Nie potrafił strzelić do
żyjącej istoty. Potwór patrzył na niego swymi dużymi oczami. Jego skóra zmieniła
barwę na różową. Nagle zamachnął swoją wielką łapą nad łódką. Wujek wciąż wołał
aby Patryk strzelał. Chłopiec zauważył na
jego łapie wystający kolec. Potwór położył łapę na łodzi jakby potrzebował
pomocy. Patryk obejrzał bolącą łapę, po czym ostrożnie wyjął kolec. Zaraz potem
wąż zniknął.
- Patryku, jestem z ciebie dumny – odrzekł wujek.
- Dziękuję – odpowiedział skromnie Patryk.
Nagle łódź pociągnęła niezwykła siła. Z minuty na minutę płynęła coraz
szybciej.
W błękitnej wodzie było widać obicie potwora, który ciągnie łódkę. Tak
właśnie przez niecałą godzinę przy pomocy jak się okazało dobrego potwora
dopłynęli do wyspy Dobrych Dusz.
Szczęśliwy Patryk zamieszkał tam z wujkiem w
przybrzeżnym domku. Dzięki dobroci i wrażliwości chłopiec spełnił swoje
marzenia.
Lita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz