Wielkanoc w
Bullerbyn
Gdy
chłopcy opłukali się z farby, pobiegliśmy do moich zwierzątek, a ja pozwoliłam
Lassemu umyć jagniątko.
Obiecałam
mu to, a obietnice się dotrzymuje.
-
Dziękuje Liso. Czy codziennie będę mógł je myć? - zapytał Lasse.
- Nie
zupełnie, ponieważ nie chcę, abyś brudził się od nich błotem, ale co trzy dni,
myślę, że będzie szansa, abyś mógł je myć - odpowiedziałam mu, po czym wszyscy
poszliśmy zjeść kolację.
Gdy
zjadłam już wszystkie kanapki, jakie mama mi przygotowała, pobiegłam nakarmić
tylko Pontusa, ponieważ Angusa nakarmiłam wcześniej.
Gdy już leżałam w łóżku, przyjechał do mnie
list po sznurku od Anny z napisem:
"Rano mamy iść do
"Świnki Kruszynki" i kupić co po nie które rzeczy z listy, którą
przygotowała mama".
Gdy
nastał ranek, ubrałam się i spojrzałam w okno, a przy bramie czekała Anna z torbami.
-
Lisa! Szybko! - krzyczała niepokojąc się.
Otworzyłam
okno i krzyknęłam do Anny:
- Już
idę! Nie krzycz!
Anna
przestała krzyczeć, ale nadal patrzyła się w drzwi mojej zagrody. W końcu
wyszłam do Anny i razem pobiegłyśmy do "Świnki Kruszynki".
Kupiłyśmy
jabłka, banany gruszki, śliwki, ziemniaki i ananasy. Gdy już przybiegłyśmy do
domu, mama dała mi śniadanie, bo z Anną wyszłyśmy bardzo wcześnie.
-
Lisa! Choć szybko! Coś Ci pokażemy! - krzyknęła Britta do mnie śmiejąc się.
Pobiegłam
więc do Britty i Anny zobaczyć, co one tam robią. Nie uwierzycie! Za naszymi
ogrodami przechodziła wielka parada! Pan, który chodził na szczudłach rozrzucał
na wszystkie strony watę cukrową, jedna pani stała na słoniu afrykańskim i
żonglowała, a jeden pan miał kapelusz i jak zdjął go, to nic tam nie było, ale
jak drugi raz go zdjął, był tam gołąb!
Pobiegłyśmy z Anną i Brittą do okna, łapałyśmy watę cukrową i
machałyśmy.
- Mm,
jaka pyszna ta wata - powiedziała Anna rozkosznie.
- O
tak, przepyszna - zgodziłam się z Anną.
- Dobrze,
że chłopców tutaj nie ma, bo wyjedliby nam całą watę - odetchnęła Britta.
Gdy
parada przeszła już, pobiegłyśmy do mamy i opowiedziałyśmy jej wszystko w
najmniejszych szczegółach.
-
Tylko żeby Was brzuszki nie rozbolały, bo zaraz obiad - powiedziała mama.
- Co!
Ale każda z nas zjadła po trzy waty cukrowe! Czy mogłybyśmy nie jeść obiadu?! -
krzyknęłam przerażona.
-
Nie, musicie zjeść chociaż pięć łyżek zupy i jednego kotleta - nie zgodziła się
z nami mama.
-
Och, już teraz boli mnie brzuch - jęknęła Britta.
- No
niestety, można było nie jeść waty - powiedziała mama.
-
Chciałabym cofać się w czasie - pragnęła Anna.
Weszłyśmy
na górę do pokoju Anny i Britty. Czekałyśmy pół godziny aż wreszcie mama
zawołała nas na obiad. Gdy go już zjadłyśmy, poszłam do mojej zagrody i przez
cały dzień leżałam i odpoczywałam. Wieczorem położyłam się do łóżka i zasnęłam,
a wstałam dopiero o godzinie 10:37.
Mama przygotowała odświętne śniadanie, wszyscy
ubraliśmy się w białe sukienki i czerwone krawaty. Założyłam z Anną i Brittą
piękne wianki z kwiatów, a chłopcy czarne marynarki i białe koszule. Gdy
wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia, Anna poprosiła mnie, abym rzucała kwiatki na
ścieżkę prowadzącą do Wielkiej Wsi. Gdy już byliśmy w Wielkiej Wsi, ruszyliśmy
w stronę kościoła, a w nim odbywała się właśnie pierwsza msza święta w tym
dniu.
Gdy
wróciliśmy do Bullerbyn, poszłam do swojego pokoju, a po chwili dostałam list
od Anny z napisem:
"Mama poprosiła nas,
abyśmy poszły po poziomki i maliny."
Byłam
przekonana, że Anna chce iść do naszego sekretnego miejsca, które znajduję się
głęboko w lesie, obok młyna, w którym mieszka Jan.
Gdy
wróciłyśmy, zobaczyłyśmy czerwony samochód i dziewczynkę.
-
Przedstawiam Wam dziewczynkę o imieniu Monika - powiedziała mama.
- O
nie! Obiecałam mamie, że pomożemy jej zrobić sok owocowy! A ona będzie nam
przeszkadzać! - powiedziała mi na ucho Anna.
Pobiegłyśmy
do tatusia i opowiedziałyśmy mu wszystko.
-
Jest proste rozwiązanie. Po prostu Monika będzie robiła sok z Wami - powiedział
tatuś.
- Jak
my jej nawet nie znamy! - krzyknęłam i miałam nadzieję, że tata powie Monice,
żeby pojechała.
-
Trudno. Idźcie i powiedzcie jej, że będzie robiła z Wami sok - powiedział tatuś
nie zgadzając się z nami.
Ale
po kilku minutach okazało się, że Monika jest bardzo
sympatyczną koleżanką. Dała mi nawet czerwoną broszkę i czerwoną bransoletkę.
Widać było, że Monika bardzo lubi kolor czerwony. Miała czerwony samochód,
czerwoną broszkę i czerwony naszyjnik i pewnie dużo, dużo więcej czerwonych
rzeczy. Anna była okropnie zazdrosna, bo bawiłam się tylko z Moniką. Świetnie
się bawiłyśmy robiąc sok. Anna stała po drugiej stronie stołu i w ogóle się nie
odzywała. Poczęstowałyśmy również Monikę.Gdy pojechała, Anna pół godziny
siedziała w swoim pokoju i przysłała mi tylko jeden liścik z napisem:
"Pewnie uważasz, że Monika
jest fajniejsza ode mnie? Może zamieszkasz z nią? To na pewno poprawi Ci humor.
Nie
wiedziałam, że Anna jest taka wstrętna. Bawiłam się tylko z Moniką, ponieważ
Annę mam na co dzień, a Monika przyjechała tu pierwszy
i ostatni raz. Wysłałam Annie liścik, który
może poprawi jej trochę humor:
"Bawiłam się tylko z
Moniką, ponieważ Ciebie mam na co dzień, a Monika przyjechała tu pierwszy i ostatni
raz."
Myślę,
że ten liścik poprawi jej humor. Nagle zobaczyłam koszyczek z
jajkami. W ich środku były karteczki z rebusami i zagadkami. Pobiegłam do Anny,
a ona siedziała i zadowolona skakała po łóżku. Gdy weszłam do jej pokoju
zapytała mnie:
-
Czyli tylko z tego powodu bawiłaś się tylko z Moniką?
-
Tak, oczywiście, przecież Ciebie mam na co dzień, a Monikę nie. Nawet się już z
nią nie zobaczę - odpowiedziałam Annie zadowolona.
- Czy
coś jest w tych jajeczkach? - zapytała Britta spoglądając do koszyczka.
-
Tak, są tam rebusy i zagadki, chciałam je z Wami rozwiązać - powiedziałam do
dziewczyn, po czym zaczęłyśmy rozwiązywać.
Pierwsze
rozwiązanie było w pralce. Znalazłyśmy w niej trzy cukierki. Drugie było na
półce. Była na niej piękna biała bluzeczka, podpisana imieniem: Lisa. Od razu
wiedziałam, że to moja. Trzy cukierki i bluzka, to były wszystkie moje
prezenty. Anna i Britta też znalazły koszyczek z jajkami i miały te same
prezenty co ja. Olle też znalazł koszyczek pod imieniem i miał te same prezenty
co my, tylko zamiast białej bluzeczki była czarna marynarka. Chłopcy Lasse i
Bosse dostali to samo co Olle. Tak ciepło i słonecznie minął dzień
Wielkanocnych Świąt i zaprzyjaźnienia się z Moniką.
Gabrysia Plona 3b
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz