Marzenia…
Bohaterka
książki Lucy Maud Montgomery pod tytułem ,,Ania z Zielonego Wzgórza” bardzo
dużo rozmyślała. Marzyła, żeby nazywać się Kordelia, zostać w przyszłości
nauczycielką, posiadać sukienki z bufiastymi rękawami oraz zmienić rude
warkocze na inną barwę. Najbardziej zależało jej na tym, by zyskać prawdziwą i kochającą
rodzinę, a także przytulny dom. Na szczęście część marzeń Ani spełniło się.
Bardzo
polubiłam Anię z Zielonego Wzgórza, ponieważ mam wrażenie, że jestem do niej
nieco podobna. Sądzę, iż moja wyobraźnia jest równie bujna. Najczęściej oddaję
się własnym myślom w łóżku, tuż przed snem. Wtedy atmosfera staje się bardzo
sprzyjająca. W pokoju nie jest jasno, jedynie blask włączonej lampki, stojącej
na parapecie daje półmrok. Z przymkniętymi oczami, powoli wtapiam się w
marzenia. Widzę obrazy z moich fantazji. Postacie są realne, otoczenie również,
ale sytuacje to jedynie wytwór wyobraźni. Przeżywam przygody niczym bohaterowie
obejrzanych przeze mnie niedawno filmów lub przeczytanych książek.
Czasami
intensywnie myślę, które z moich marzeń jest dla mnie najważniejsze. Realizacja,
jakiego pragnienia dałaby mi największą przyjemność, przysporzyłaby mi dużo
radości. Gdy dokonam wyboru, zastanawiam się, jak urzeczywistnić ten wymysł. Po
czym pełna nadziei, optymizmu i spokoju, zasypiam. Bardzo lubię takie wieczory
z moją wyobraźnią. Zwłaszcza, że wiem, iż tylko ode mnie zależy, kiedy to
powtórzę.
Uważam,
że warto marzyć, ponieważ to dobrze wpływa na nasz rozum. Moim zdaniem w
trakcie tego zajęcia można się zrelaksować. Wtedy zazwyczaj odcinamy się od
rzeczywistości, a wchodzimy w świat fantazji. Dzięki temu wyobraźnia się
rozwija, a do głowy trafia więcej pomysłów. Wówczas możemy je wykorzystać
zarówno do nauki, jak i do zabawy. Chęć spełnienia pragnień motywuje nas do
działania. Zatem, bez względu na wiek, pozwólmy sobie marzyć...
Koralik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz