... Wyleciało coś
co miało na sobie pelerynę z kapturem zasłaniającym twarz tej
istoty. Miało szary strój i szarą, pomarszczoną rękę
jakby uschniętą czy martwą. Mówię „wyleciało”, bo to
coś nie posuwało się po ziemi, ale było kilkanaście centymetrów
od niej. Przez chwilę stałam sparaliżowana lecz gdy to coś
posunęło się następne kilka centymetrów do mnie
pomyślałam, że to z pewnością ta istota, o której
wspominał w liście jakiś E.A.Sahdarro natychmiast podbiegłam do
łóżka i jak najszybciej mogłam zaczęłam dokopywać
wcześniej zakopany szal i rękawiczki. Już czułam na plecach
nierówny oddech zwierzęcia czy osoby w kapturze gdy
wyciągnęłam przedmioty o dużym znaczeniu jak to napisane było w
liście. Powoli wstałam, gdyż zauważyłam, że to stworzenie w
pelerynie już nie chucha mi w plecy. Zauważyłam, że między mną
a istotą wyrosło coś takiego jak mur tyle, że przeźroczysty.
Stworzenie jakby się cofało aż w końcu zatrzymało się nad
brzegiem oceanu i nagle jakby się rozpadło, a po nim została tylko
peleryna. Czyli ten naszyjnik działa – pomyślałam. Podbiegłam
do stroju i podniosłam go i położyłam przy, a po chwili już
spałam.
Kicia Kocia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz