Strony

sobota, 8 marca 2014

Anda i Laser cz.1


   W pewnej wiosce pełnej radości i szczęśliwych mieszkańców, która nazywała się Jasen Stable. Wydarzyła się w niej ciekawa historia o koniu pięknym, uzdolnionym a zarazem dzikim koniu i dziewczynce o wielkim zamiłowaniu do zwierząt. Opowieść jest długa, ale bardzo ciekawa, więc teraz ją opowiem.

   Dziewczynka nazywała się Amanda, ale przyjaciele i rodzina mówili na nią Anda lub Ami. W marcu skończyła czternaście lat. Amanda mieszkała z mamą w małym domku z dużą stadniną konną. Mama dziewczynki nazywała się Erika. Tata Andy umarł, kiedy dziewczynka miała siedem lat na raka płuc. Dziewczynka nie znała taty, ale kochała go najbardziej na świecie. Codziennie wieczorem modliła się do niego. Ami była skromną osobą, miała brązowe włoski sięgające do barków związywane w niski kucyk. Mama dziewczynki była weterynarzem, ale leczyła lub operowała tylko konie, nazywano ją końską specjalistką. Mała i skromna rodzinka na farmie posiadała sześć koni. Amanda codziennie zajmowała się końmi oraz jeździła konno. Koleżanki z klasy zazdrościły jej więzi z tymi magicznymi zwierzętami. Pewnego dnia dziewczynka wybrała się z jej najlepszą przyjaciółką Klarą na wycieczkę rowerową do lasu.

- Dobrze wróćcie około szesnastej, schowałam wam sprej przeciw komarom, kleszczom i innym owadom, tylko gdzie ja zostawiłam… - mama Erika chodziła w kółko i szukała koszyka zjedzeniem na podróż dziewczynek. – A mam ! – mama dziewczynki podała koszyk z jabłkami, kanapkami i herbatką w termosie. – Telefon schowany na samym dole w koszyku.

- Mamo jesteśmy gotowe – Ami podziękowała mamie i przytuliła ją na pożegnanie. Klara i Anda wsiadły na rowery i rozpoczęły wycieczkę. Amanda z wielką radością podziwiała naturę. W czasie wycieczki przyjaciółki plotkowały i opowiadały sobie kawały lub straszne historię. Ami wyjęła, także aparat i rozpoczęła sesje zdjęciową małych owadów mieszkających w lesie. Dziewczynki świetnie się przy tym bawiły. Po godzinie jedenastej dziewczynki usiadły na pieńku ściętego drzewa i przekąsiły kanapki i popiły ciepłą herbatką. Postanowiły, także obejrzeć zdjęcia.

- Te zdjęcia są przepiękne – Klara zachwycała się zdjęciami. – A spójrz na to, tutaj wyglądam jak Robinson Crusoe na bezludnej wyspie – śmiała się dziewczynka. Jednak nagle dziewczynka zauważyła coś dużego i czarnego wplątanego w kolczaste krzaki. – Anda spójrz – Klara wskazała palcem na tajemniczy punkt, który zauważyła. Ami zaniepokoiła się kształtem leżące coś przypominało konia. Anda bez słowa schowała koszyczek wsiadła na rowerek i ruszyła przed siebie, a Klara za nią. Amanda rozglądała się szukając tajemniczego punktu ze zdjęcia. Koleżanki  jechały piętnaście minut, ale konia nie było. Nagle Anda usłyszała rżenie szybko skręciła w uliczkę skąd dobiegały odgłosy. Kidy dziewczynka skręciła zobaczyła konia, który zaplątał się w kujące krzaki. Czworonożne zwierzę miało zaplątane dwie nogi, z których leciała mu krew. Ami jednak nie widziała piękniejszego konia. Zwierzę było całe czarne łącznie z grzywą długą i kręconą. Ogon był długi i prosty. Charakterystyczne dla konia były skarpetki do kolan. Koń próbował się uwolnić niestety na próżno. Amanda nie czekała ani chwili dłużej, wyjęła telefon i zadzwoniła po pomoc. Po kilku niekończących się godzinach mama Amandy razem z innymi lekarzami zwierząt przyjechała. Przybyszom było bardzo trudno uwolnić zwierzaka. Koń bardzo się szarpał oraz nie pozwalał się uwolnić. Ami patrzyła jak zwierzątko cierpi. Dziewczynce chciało się płakać. Wieczorem dziewczynki były już ubrane w piżamki i schowane pod kołdrą. Na farmie pojawił się nowy koń, która znalazła dziewczynka. Nazwano go Laser. Konik wyleczony i odrobaczony biegał na wybiegu. Laser był bardzo szybki i zwinny, okazało się, że jest najszybszy ze wszystkich koni na farmie. Pomocnicy Pani Eriki chcieli, aby zwierzę wystartowało na najbliższych zawodach konnych, jednak napoczątku muszą przyzwyczaić konia do ludzi.
Toffi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz