Strony

środa, 24 września 2014

Wakacyjna przygoda




02.09.2014 Kariny, Gustawa

Dzisiejszego dnia opowiem o mojej niezapomnianej przygodzie.

Podczas wakacji w Chrzanowie u mojego wujka Marcina, wybraliśmy się nad Jezioro Żywieckie. Gdy tam jechaliśmy, mijaliśmy piękne krajobrazy górskie. Widzieliśmy po drodze ogromną tamę.
Kiedy przybyliśmy na miejsce, bardzo spodobała mi się plaża i jezioro. Złapałem kilka pstrągów w rękę. Były wielkości palca wskazującego. Oczywiście zdarzały się większe, ale były za szybkie, żeby je złapać. Trochę popływałem i pojechaliśmy do Dinolandu do miejscowości Zator.
Pogoda nam dopisywała. Długo staliśmy w kolejce po bilety. W Dinolandzie było super! Ruchome dinozaury robiły ogromne wrażenie. Wszystkie zwierzęta były interaktywne. Reagowały na zbliżających się zwiedzających. Ruszały głowami, ogromnymi łapami i kłapały szczękami. Wydawały groźne odgłosy. Największy był tyranozaur, który miał czternaście metrów długości i dwudziestodwucentymetrowe zęby. Warto zobaczyć na linijce, jakie są wielkie.
Park Dinozaurów znajdował się w lesie, w którym rosły bardzo wysokie drzewa. Podczas zwiedzania zaczął padać deszcz, zrobiło się ciemno i wiał tak silny wiatr, że drzewa się przechylały, lecz to nie zniechęciło nas do dalszej wycieczki. Jednak, gdy zaczął do tego padać grad uciekliśmy pod pobliski daszek. W życiu nie widziałem gradu takiej wielkości! Strasznie mnie poobijało, że aż miałam sinaki. Najbardziej obawialiśmy się o moją pięciomiesięczną siostrę cioteczną – Gabrysię, która była z nami. Rozłożyliśmy folię na wózek żeby ją ochronić. Gdyby się obudziła i płakała, to dopiero by było. Dlatego mimo takich emocji musieliśmy się zachowywać cicho. Burza szalała. Musieliśmy się ukryć w budce z paniami od monitoringu. Było tyle wody, że wlewała się do środka i na dodatek drzwi się zatrzasnęły, a woda wciąż się wlewała. Musiałem przecisnąć się przez małe, kwadratowe okienko i pójść po pomoc. W końcu przyszli panowie i otworzyli drzwi. Woda wlała się do środka. Musieliśmy szybko dostać się do samochodu. Byłem cały mokry, wiec szybko przebrałem się w suche ubrania.
            W drodze do domu mijaliśmy połamane drzewa, a także karetki jadące do Dinolandu.
To była  śmieszna przygoda, lecz jak tam byłem, to wcale nie było mi do śmiechu.

                                                                                                                      Kuba Łoś, 5c

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz