Strony

sobota, 23 kwietnia 2016

Droga ku tajemnicy X

. Wybiegła z kamienicy i popędziła ku ogromnemu gmachowi komendy policji. Przed mosiężnymi drzwiami tym razem stał inny mężczyzna. Był znacznie większy, bardziej umięśniony i groźniej wyglądający od poprzedniego stróża. Mimo tego Ivette nie zamierzała się wycofać. Za dużo trudu sobie zadała, by teraz uciekać.
- Chcę przejść. Byłby pan tak łaskawy i przesunął się nieco?- rzekła wynosłym, dumnym tonem. Jako dziecko nieraz widywała jak matka używa tego sposobu. Mawiała wówczas „Jeśli masz władzę inni są ci posłuszni, ale czasami wystarczy żeby ludzie po prostu uwierzyli ci, że ją masz.”
- Nie wpuszczam tu byle kogo.- odpowiedział dziewczynie nawet nie uraczając jej spojrzeniem. Najwidoczniej musi jeszcze dużo ćwiczyć, by przejść do takiej perfekcji jak mama.
- Ja nie jestem byle kim, ale ważnym świadkiem w sprawie Noela Vigiera.
- Ważnym świadkiem? W takim wypadku zapewne bym o tobie wiedział. Twoje imię?
- Ivette Bonnet. Byłam tu już kilka razy. Jeśli mnie pan wpuści policjanci na pewno mnie rozpoznają!
- Marnujesz mój czas kobieto. W swoim życiu widziałem mnóstwo oszustek twojego pokroju.
- Mojego pokroju. Czyli jakiego jeśli można wiedzieć?
- Pokroju wieśniaków. Biedni i nieokrzesani. Wszyscy jesteście z tej samej gliny.
- Wieśniaków? Biedni i nieokrzesani? Jest pan strasznym osłem! Burak zawładnięty wstrętną znieczulicą!
Rosły strażnik zrobił taki gest jakby miał zamiar uderzyć ją w twarz, ale dziewczyna w porę się odsunęła. Wykorzystując dezorientacje mężczyzny przepchnęła go w bok i wkroczyła do komisariatu.
- Panna Ivette? Niech zgadnę znów ma pani jakieś arcyważne dowody? – zaśmiał się policjant siedzący tego dnia na recepcji komisariatu.
- Tym razem są naprawdę istotne. Mogę porozmawiać z prowadzącym sprawę Noela?- odrzekła z determinacją dziewczyna.
- Czy nadejdzie kiedyś dzień, w którym odpuści pani sobie to śledztwo na własne kopyto?
- Kiedy tylko dowiodę swego i mój przyjaciel będzie wolny.
- W takim razie komisarz Jean Barboue jest w swoim biurze. Korytarzem prosto i piąte drzwi na lewo. Powodzenia.
Policyjny recepcjonista był jedyną osobą, która okazywała jej choć odrobinę ciepła. Pałała do niego naprawdę sporą sympatią i mimo, że go prawie nie znała ufała mu. Delikatnie uśmiechnęła się do mężczyzny i pokierowała się do biura pana Barboue. Otworzyła drzwi numer 13 i cicho weszła do środka. Pokój zalewał mrok. Wokół unosił się zapach alkoholu i tytoniu. Za wielkim drewnianym biurkiem zawalonym stertą papierów w skórzanym fotelu siedział komisarz. Zauważając dziewczynę zgasił w brudnej popielniczce cygaro i włożył na poplamioną koszulę pogniecioną marynarkę.
- Słyszałem, że ma pani dla mnie coś ciekawego.
American Pharoah




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz