Strony

piątek, 9 października 2015

Krótkie opowiadanie o przyjaźni

Historia ta opowiada o zdarzeniu jakie mogło mieć miejsce w każdej warszawskiej szkole. Jest to opowieść  o Wojtku i Pawle -dwóch chłopcach, którzy najpierw ze sobą walczyli, a na koniec zostali najlepszymi przyjaciółmi.
     Paweł Krajewski i Wojtek Bąbala mieli po dwanaście  lat i od sześciu lat chodzili razem do klasy. Można więc było powiedzieć, że byli kolegami - ale wcale nie zachowywali się jak koledzy.  Od początku szkoły nieustannie ze sobą walczyli. Podbierali sobie z piórników ołówki, wiązali na supły sznurówki przy butach, a nawet skarżyli na siebie do nauczycieli. Działo się tak bez przerwy, aż do pewnego dnia.
Był słoneczny czwartek, kiedy to zachorował nauczyciel od angielskego i cała klasa 6c musiała spędzić tę godzinę na boisku szkolnym. Wszyscy uczniowie biegali, grali w piłkę i wesoło się bawili. Wszyscy oprócz dwóch chłopców. Paweł siedział w jednym kącie boiska, a Wojtek w drugim i obserwowali siebie nawzajem rozmyślając, jaki to "numer" można zrobić koledze. W pewnej chwili do Pawła podeszła grupa największych i najsilniejszych chuliganów w szkole. Przewodził im Kryspin, który odezwał się do chłopca:
-Ty mały, masz 10 zeta ?
-Nie mam, a bo co ? - odpowiedział przestraszony Paweł.
-A bo nic! A w ucho chcesz ? - zapytał Kryspin.
-Odczep się ode mnie!!! - powiedział Paweł i odwrócił się aby przejść na bok.
W tej samej chwili Kryspin wyciągnął nogę do przodu i mocno kopnął chłopca. Paweł, który był dwa razy mniejszy od osiłka - wylądował na trawie. Kryspin chciał ponowić cios, ale nagle przed nim stanął Wojtek.
-Chcesz się bić ? To bij się z równym! - wykrzyknął (trzeba tu dodać, że Wojtek był wysokim i dobrze zbudowanym chłopakiem, a w dodatku trenował karate).
-Ha! Ha! Ha! - zaśmiał się Kryspin. Dawaj!
I ruszył w stronę Wojtka, ale ten był szybszy. Wykonał cios karate, którym łatwo powalił Kryspina na glebę, a ten przestraszony i zdziwiony podniósł się i zaczął uciekać.
Paweł przez cały czas patrzył na Wojtka i oczom nie wierzył. Potem podszedł do kolegi i zapytał:
-Wojtek, czemu mnie obroniłeś?
-Nie mogę patrzeć jak silniejszy bije słabszego - odpowiedział
-Ale przecież ty mnie wcale nie lubisz ?
-Kiedy Kryspin cię uderzył poczułem, że muszę ci pomóc, a to znaczy, że chyba cię lubię! - odpowiedział chłopiec.
Potem obaj podali sobie  ręce na zgodę i odtąd zostali najlepszymi przyjaciółmi.
     Był to najlepszy dowód na to, że nawet najgorszy wróg może zostać najlepszym przyjacielem.  Trzeba tylko chcieć !

                                                                                                                             
Autor: Karol Wierzbicki 6c          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz