Strony

środa, 10 lutego 2016

Droga ku tajemnicy I

Ivette  Bonnet obudziły delikatne promienie słońca nieśmiało przebijające przez koronę potężnego dębu wznoszącego się przed jej oknem. Była to niewielka kamienica z szarej cegły, gęsto porośnięta ciemnozielonym bluszczem, pokrywającym niemalże całą powierzchnię domu dziewczyny. Ludzie przechodząc obok niego nieraz stawali w miejscu by się mu przypatrzeć, gdyż niepozorny budynek stojący chyba w najmniej obleganym miejscu Paryża naprawdę potrafił przykuć uwagę. Ivette również jej miejsce zamieszkania chwytało za serce. Pomijając oczywiście efekt wizualny kamienicy urzekało ją otoczenie domu. Nie licząc  samotnie stojącego przed oknem dziewczyny dębu wokół budynku nie wznosiły się żadne drzewa, więc każde jego pomieszczenie zalewało złociste słońce, ale najbardziej urzekał ją widok wieży Eiffla, na którą to uwielbiała patrzeć z przytulnych czterech ścian swojego kąta. Nie należała do ludzi zamożnych, więc osiadła jedynie na poddaszu kamienicy. Jak na swoje warunki finansowe Ivette bywała w świetnym położeniu. Zawdzięczała to właścicielowi budynku panu Blancowi, który okazał się bardzo wyrozumiały dla młodej biedaczki i zgodził się wynająć jej strych domu przy ulicy Columbes 15. Wnętrze, które zamieszkiwała było skromne. Całe obito ciemnymi, szarawymi deskami, naprzeciw drzwi stała wielka, toporna szafa, gdzie trzymała wszystkie swoje rzeczy i czarny, metalowy piecyk utrzymujący ciepło w jej izdebce. Nieopodal nich znajdowało się wąskie łóżko oraz okrągły, drewniany stolik i dwa niskie krzesła. Resztę kamienicy zajmowała rodzina Kselashów mieszkająca na parterze i familia Violinów żyjąca na pierwszym piętrze. Gdy czasami napotykała ich przed budynkiem spoglądali na nią z obrzydzeniem. Od początku byli przeciwni osadzeniu takiej prostej wieśniaczki w kamienicy. Mimo, iż zajmowała jedynie poddasze oba klany traktowały to jako zhańbienie ich miejsca zamieszkania.  Niedaleko domu znajdował się park, którego bliskość Ivette bardzo sobie ceniła.  Była to dla niej tak ważna sprawa, ponieważ natura była jedyną rzeczą, którą naprawdę kochała. Nie dlatego, iż nie tolerowała innych ludzi, wręcz przeciwnie była osobą otwartą, lubiącą zawierać nowe znajomości, ale jeszcze nie spotkała człowieka tak bliskiego jej sercu, by mogła obdarzyć go miłością. 
American Pharoah

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz