Strony

niedziela, 14 lutego 2016

Uśmiechy i łakocie

Uśmiechy i łakocie

W poniedziałek, po Świętach Bożego Narodzenia, dzieci umówiły się na coroczne kolędowanie. Nie obyło się oczywiście bez sporu, kto przyjmie jaką rolę i jak podzielić otrzymane słodycze. Przyjaciele ustalili, że Kasia ubierze się, jak  aniołek, Zuzia przebierze się za diabełka, Maciek za pasterza, Wojtek będzie turoniem, Kuba Herodem, Michał założy strój Śmierci, a Kostek, Nikodem i Piotrek będą grali role trzech króli. Pozostała kwestia słodyczy. Kostek, jako najstarszy z kolędników, zaproponował pewien podział: pierniczki będą dla dziewczynek, a cukierki dla chłopców. Kasia i Zuzia sprzeciwiły się. Uważały, że za zaangażowanie w przygotowanie kostiumów również zasługują na cukierki.  Chłopcy też sugerowali wiele pomysłów, ale ciągle znajdowała się osoba, która miała coś przeciwko. Nie mogli dojść do porozumienia.  Dla całej dziewiątki najważniejszą rzeczą w kolędowaniu było otrzymanie nagrody w postaci łakoci.
Obok sprzeczających się przyjaciół przechodził wędrowiec.  Zdziwił się, w jaki sposób rozmawiała młodzież. Postanowił zapytać, co jest przyczyną tego hałasu.
- Dzień dobry! Co się stało, że tak się kłócicie?
- Dzień dobry, Panu. Dyskutujemy, jak rozdzielić smakołyki, które uzyskamy z kolędowania – odpowiedział Michał.
- Drogie dzieci, czy będziecie chodzić od domu do domu, z gwiazdą betlejemską i śpiewać ludziom pastorałki?
- Tak! - krzyknęli chórem.
- Posłuchajcie zatem opowieści. Kiedy ja byłem w Waszym wieku, wspólnie z moimi kolegami i koleżankami spacerowaliśmy od domu do domu. Zupełnie tak, jak Wy. My również śpiewaliśmy kolędy i pastorałki. Wcześniej misternie wykonywaliśmy drewnianą szopkę. Wtedy zimy były bardziej srogie. Na ziemi rozciągały się białe, puszyste zaspy, a z nieba obficie spadały płatki śniegu.  Najbardziej lubiliśmy przedstawiać kolędę „Dzisiaj w Betlejem”. Jest rytmiczna, dlatego nam się podobała. Oczywiście, w naszym repertuarze występowały też inne utwory. Po każdej prezentacji dostawaliśmy jakieś słodycze. Gdy odwiedziliśmy już wszystkie domy, które były w planach, siadaliśmy w naszym tajnym miejscu. Tam zbudowaliśmy stoliczek oraz malutkie krzesełka z liści i gałęzi. Po kolędowaniu, kładliśmy wszystkie uzyskane frykasy w koszyku, na stoliczku. Nie obowiązywały żadne ustalenia, kto i ile, czego zje. Po prostu po schrupaniu jednego ciasteczka, brało się następne. Nikt się nie spierał, że kolega zjadł więcej. Cieszyliśmy się, iż gospodarze odwiedzanych mieszkań, cokolwiek nam wręczyli. 
- Dlaczego Pan nam opowiada tę historię? – zapytał zdezorientowany Piotrek.
- Pewnego dnia, wraz z przyjacielem, doszedłem do wniosku, że smakołyki nie są najważniejsze w kolędowaniu. Moi drodzy, przecież w trakcie śpiewu, domownicy nucą z nami. Razem radujemy się świętami, ciepłą atmosferą, która nas otacza. Zadawalamy się uśmiechem na ustach innych. Czyż nie?
- Nigdy nie patrzyliśmy na kolędowanie z tej strony – odpowiedziała Kasia.
- Już od kilku lat wędrujemy, ale zawsze chcieliśmy dostać słodycze – dodał Kuba.
- Lubimy te wszystkie świąteczne piosenki, lecz nikt nie pomyślał, iż dorosłym one również mogą się tak bardzo podobać - odezwał się Wojtek.
- Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że starszym od nas osobom zależy na naszej obecności – zauważył Kostek.
- Widzicie, każdy człowiek ma uczucia, więc jest istotą wrażliwą. Może ktoś z Was dojrzał kiedyś, że Wasz widz się wzruszył? Pewnego razu, z moimi przyjaciółmi zapukaliśmy do jakiegoś domu. Wyglądał bardzo zwyczajnie. Na drzwiach nie wisiały żadne ozdoby bożonarodzeniowe. Otworzyła je miła pani i zaprosiła nas do środka. W pokoju było dość dużo ludzi. Spędzali ten świąteczny czas w szerokim gronie, ale ich stół nie był pełen. Wtedy usłyszeliśmy, że ktoś nas woła. Poprosili, abyśmy poczekali, bo potrawa za chwilę będzie gotowa, lecz jak zjemy zimną, to rozbolą nas brzuchy. Po paru minutach każdy z nas dostał porcję własnoręcznie robionych pierogów z kapustą i grzybami. Serdecznie podziękowaliśmy. Nigdy nie zapomnę smaku tych pierożków. To zdarzenie sporo nas nauczyło. Sądzę, iż teraz, w Waszych główkach jest wiele myśli na ten temat. Nie dość, że ci mieszkańcy mieli mało jedzenia, a tak dużo gości, to jeszcze poczęstowali kolędników. Czy teraz, także uważacie, iż najważniejsze są łakocie i nagrody?
- Moim zdaniem niepotrzebnie się kłóciliśmy. Chciałabym, żeby  smakołyki, które zostaną nam wręczone lub wrzucone do koszyka zostały rozdzielone w taki sposób, jak robił to Pan ze swoimi znajomymi, a Wy? Co o tym sądzicie? – zadała pytanie Zuzia.
- Proszę Pana, od teraz najbardziej liczy się uśmiech i radość! Nagrody mogą być, ale gdzieś dalej – wykrzyknął Maciek.
- Też tak uważam. A jak daleko, Maćku? – spytał Nikoś.
- Dobra, może na drugim miejscu, ale ważne, co jest pierwsze – odparł chłopiec.
- Kochani, ogromnie się cieszę, że mogłem Wam pomóc. Jestem zadowolony z tego, iż zrozumieliście, co jest najistotniejsze w Waszych uczynkach i rozpiera mnie duma! – Pochwalił kolędników.
- A my bardzo dziękujemy, Panu, za wytłumaczenie i wskazanie błędu, jaki nieraz popełniliśmy – wspólnie podziękowała młodzież.
- Chcieliśmy też złożyć Panu życzenia – z uśmiechem na ustach zapowiedział Piotrek, rozglądając się po przyjaciołach, czy dobrze zrobił.
- Piotruś ma rację. Życzymy Panu zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń, radości, i wszystkiego, wszystkiego najlepszego! – powiedziały dziewczynki.
- Dziękuję i nawzajem. Na mnie już czas, więc powodzenia w kolędowaniu. Do widzenia, dzieci! Trzymajcie się razem i pamiętajcie: Radość drugiego człowieka niech będzie najważniejsza.
- Do widzenia! – chórem odpowiedziały dzieci.

Młodzi ludzie z uśmiechami i kolędą: „Pójdźmy wszyscy do stajenki”, rozpoczęli swą świąteczną wędrówkę.

Koralik


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz