Strony

niedziela, 14 lutego 2016

Droga ku tajemnicy V

Nie była powszechnie szanowaną detektyw, którą poproszono o złapanie sprawcy, tylko sprzątaczką obserwującą całe zajście z boku. Kiedy tłum się rozszedł podeszła do miejsca, w którym jeszcze niedawno wisiał obraz i przyjrzała mu się uważnie. Delikatnie przeciągnęła dłońmi po ścianie i zauważyła na niej narysowany ołówkiem znak, małą strzałę z promieniami wokół grotu. Przez głowę przeszłą jej myśl, iż symbol może mieć coś wspólnego z kradzieżą. Niczym panna Clarck  przyglądała mu się uważnie doszukując się choćby najmniejszej wskazówki gdy usłyszała za sobą stukot eleganckich, skórzanych butów Jeana Ganthiera – dyrektora muzeum.
- Bonnet! Płacę ci za stanie w miejscu czy za sprzątanie muzeum? – spytał chłodnym, lekko uniesionym tonem.
- Przepraszam panie Ganthier. Po prostu zauważyłam tu pewien tajemniczy znak. Sądzę, że może mieć coś wspólnego ze zniknięciem obrazu – nieśmiało odpowiedziała mężczyźnie.
- Przestań bawić się w kogoś kim nie jesteś głupia kobieto! Twoją specjalnością są szmaty i miotły, a nie kradzieże. Jeśli nie chcesz stąd wylecieć wracaj do roboty. Na twoją posadę chętnych jest wiele wieśniaczek twojego pokroju, więc nie będziesz wielką stratą. – jadowicie skomentował słowa Ivette.
Wszyscy byli tacy sami. Każdy mający pieniądze uważał się za lepszego. Tacy ludzie traktowali dziewczynę jak wyrzutka, a pan Ganthier wyjątkowo za nią nie przepadał. Spojrzała na zegar, który pokazywał godzinę 17.00. Czas wracać do domu. Zeszła schodami w dół budynku i po chwili była już na zewnątrz. Szła brukowanym chodnikiem myśląc o symbolu na ścianie. Zastanawiała się czy pan Ganthier nie ma racji. To, że na dawnym miejscu powieszenia obrazu narysowano dziwny znak, nie musiało świadczyć o powiązaniu ze sprawą kradzieży. Po pewnym czasie doszła pod kamienicę, pchnęła ciężkie drzwi wejściowe i wspięła się na strych, gdzie mieściło się jej mieszkanie. Wykończona opadła na wąskie łóżko i niepostrzeżenie zasnęła. Obudziła się z okropnym bólem w plecach. Żałowała, iż wczoraj poszła spać w tak niewygodnej pozycji. Jedynym plusem wczorajszego spontanicznego zaśnięcia było to, że przynajmniej nie musiała się przebierać. Przeczesała jedynie kruczoczarne włosy i była gotowa. Postanowiła dziś wyjść z domu trochę wcześniej, żeby móc spokojnie przespacerować się do pracy. Kiedy dotarła przed muzeum zobaczyła policjantów wyprowadzających Noela Vigiera – nocnego stróża muzeum.
American Pharoah

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz