Strony

piątek, 12 lutego 2016

Droga ku tajemnicy III

Pragnęła obalić tę nierówność między ludźmi. Chciała, by każdy miał równe prawa we wszystkim, ale wiedziała, że nie nastąpi to szybko.  Na ściennym zegarze w sypialni dziewczyny wybiła właśnie godzina 11.00, więc podniosła się z materaca i udała się do maleńkiej kuchenki, do której przechodziło się z jej pokoju. Najedzona wróciła do izby, zasiadła przy okrągłym stole i chwyciła z jego końca starą książkę z lekko porwaną okładką. Znalazła ją na ulicy gdy wracała pracy. Dziewczyna jako nieliczna ze swojej klasy społecznej potrafiła czytać. Gdy miała 10 lat do jej rodzinnej miejscowości przybył świecki misjonarz. Był prawdziwym miłośnikiem literatury. Chodził od wioski do wioski i nauczał dzieci czytać, by i one miały kiedyś szansę poznać magiczny świat książek. W jego oczach zawsze tańczyły iskierki radości. Rozumiał i kochał ludzi jak nikt inny. To jemu Ivette zawdzięczała swoją wiedzę. Otworzyła na pierwszej stronie swoją lekturę, kryminalną powieść „Zło nigdy nie śpi”. Główną bohaterką powieści jest Panna Clarck, detektyw-amator wykorzystujący metodę dedukcji i psychologii. Clark była dla niej wzorem do naśladowania. Dziewczyna chciała być dokładnie taka jak ona. Sama miała zwyczajne, rutynowe życie, ale kiedy czytała czuła się jakby znalazła się w wirze książkowych zdarzeń. Pragnęła dokonać czegoś wielkiego, żeby każdy ją zapamiętał. Wierzyła, że kiedyś tak się stanie. Ma jeszcze czas. Uniosła oczy znad lektury i spojrzała za okno gdzie żółte światło latarni rozświetlało ciemną ulicę. Uznała, że już najwyższa pora skończyć czytanie na dziś i położyć się do łóżka, w końcu jutro musiała iść do pracy. Wzięła kąpiel, ubrała długą, białą koszulę nocną i wygodnie ułożyła się na wąskim, ale miękkim łóżku. Nie minęło wiele czasu gdy zmęczona zasnęła. Śnił jej się Luwr. Jak co dnia weszła do środka, odłożyła torbę oraz płaszcz, a następnie wyjęła ze składziku szczotkę i mokrą szmatkę niezbędne jej do pracy. Rutynowo  przemierzała z nimi korytarze muzeum robiąc to za co jej płacą. Nagle zauważyła, że jednego obrazu brakuje. Nie miała pojęcia jakiego, gdyż tabliczka z jego nazwą zniknęła wraz z dziełem. Na ścianie pozostało jedynie jasne odbarwienie w kształcie prostokąta mówiące, że jeszcze niedawno coś tam wisiało. Ivette wstała bladym świtem, by zdążyć przygotować się na czas. Ciepłą wodą umyła twarz, uczesała swoje kruczoczarne włosy w ciasnego koka i ubrała długą, brązową suknie.
American Pharoah

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz