Strony

czwartek, 12 grudnia 2013

Bezludna wyspa część 2

Cześć! A oto druga część "Bezludna wyspa":




...... Ganiałyśmy się po całej plaży, rozmawiałyśmy i zaprzyjaźniłyśmy się.
-Hej, będę mówić do Ciebie Polly- zaproponowałam.
              Następnego dnia małpka prowadziła mnie przez gąszcz krzaków. Dotarłyśmy na polane pełną rozmaitych drzew. Wdrapałyśmy się na jedno z nich i Polly chciała abym wraz z nią skakała po lianach. Z początku nie udawało mi się to i ciągle spadałam na ziemię. Z czasem załapałam, o co w tym chodzi. Świetnie się bawiłam i zapomniałam o wszystkim dookoła. Nagle ręka mi się omsknęła i spadłam na słonia. Moja przyjaciółka zeskoczyła na następne zwierze. Pędziłyśmy na naszych wierzchowcach, gdzieś w knieje. Nagle słoń, na którym jechałam zatrzymał się, bo zobaczył coś podobnego do myszy, a ja zleciałam na stertę liści. Poli nie odstępowała mnie na krok. Gdy rozejrzałyśmy się wokoło, zobaczyłyśmy tygrysy. Gdy po cichu próbowałyśmy uciec jeden z nich, skoczył na mnie a na małpkę drugi.
- Część! Jestem Figo. A ty?- odparł drapieżnik.- Przestraszyłem Cię?
Byłam oszołomiona, na wyspie zwierzęta mówiły ludzkim głosem.
- Wi..taj. Nazywam się Karina. No bardzo, zaskoczyliście nas- powiedziałam ze strachem w głosie.- Moglibyście z nas zejść napoczątek?
- A tak… już..., przepraszam .Liko zejdź proszę ze zwierzęcia- poprosił grzecznie, liżąc wstającą osobę.
-Chcecie z nami pójść do „Obozu zgranej paczki”?- spytała Polly.
-Tak.. No pewnie…. Jakie atrakcje tam macie?- rzekli razem.
- Na razie nic- powiedziałam zawstydzona.- Może zechcecie nam pomóc?
-No pewnie, jak to mawia tygrysie przysłowie:, „co dwóch pomocników to nie jeden”.- odparł Liko.- He, he.
-No to w drogę- krzyknęłam.
Przez cały wieczór Figo budował coś, Liko przynosił potrzebne rzeczy. Powstawały, co raz to nowsze rzeczy. Polly nadzorowała pracę. A ja szyłam ubrania, wytwarzałam narzędzia, naczynia i lekarstwa. Wspólna praca opłaciła się. Gdy mieliśmy już „zjeżdżalnie” i „ park linowy” przyszło dużo znajomych małpki i tygrysa. Odwiedziły nas nawet te słonie, na których jeździłyśmy. Wszystkie zwierzęta miały pomysły na stworzenie nowych atrakcji.
                Na początku myślałam, że mieszkanie w dziczy to jakiś koszmar, lecz się myliłam. Zdobyłam fajnych i oddanych przyjaciół. Wiem, że z niczego można zrobić coś i zawsze można sobie poradzić w trudnej sytuacji.
                W sumie to nawet w rzeczywistości chciałabym trafić na taką bezludną wyspę. Teraz przecieram oczy, patrzę na spokojne morze po burzy i marzę o ….

                                                                                                                          inka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz