Strony

sobota, 1 listopada 2014

Halloweenowa historia

W małym miasteczku nieopodal Krakowa żyła sobie 11 letnia Ola. Był koniec października więc Halloween zbliżało się dużymi krokami. To było chyba ulubione święto Oli. Można to było poznać między innymi dlatego, że już od dawna miała strój czarownicy, dynię oraz wszystkie inne rzecz potrzebne do niezapomnianego przyjęcia. Już jutro wypadał 31 października, więc Ola wraz z zaproszonymi koleżankami omawiały przebieg imprezy. Nadszedł halloweenowy wieczór. Ola była już przebrana i czekała na przyjaciółki, które stopniowo się pojawiały. Po trzech godzinach tańca i zabaw, zmęczone dziewczynki przysiadły na dywanie i w tym momencie w kominku pojawił się zielony ogień, który  pochłonął Olę i jej koleżanki. Wszystkie znalazły się w miejscu pełnym halloweenowego nastroju. Wszyscy byli przebrani w zaskakująco realistyczne stroje, wszędzie latały nietoperze, a przerażające dynie zdawały się szeptać między sobą. Ola zaczepiła przechodzącego obok mężczyznę przebranego za wilkołaka i zagadnęła:
-Czy wie Pan może co to za dziwaczne miejsce?
-Ale z Was zabawne młode wiedźmy-odpowiedział wilk śmiejąc się ochryple.

Z tej krótkiej rozmowy wszystkie dowiedziały się, że ci ludzie wcale nie są przebrani i myślą,  iż one również należą do tego świata. Chodziły bardzo długo, a po drodze zapytały o swój pobyt jeszcze wiele osób, lecz każda z nich zareagowała tak samo jak wilkołak. Wreszcie spotkały bardzo tajemniczego ducha i on jedyny udzielił odpowiedzi na ich pytanie. Trafiły one do świata Halloween-  gdzie to święto trwa cały rok. Dzieci chciały go jeszcze spytać o to, jak powrócić do domu,  ale on zniknął tak szybko jak się pojawił. Po raz pierwszy w życiu Ola zaczęła się bardzo bać i myśleć, że już nigdy nie wróci do domu. Z resztą jej koleżanki miały podobne odczucia. Gdy tak siedziały pod zeschniętym dębem pojawił się znany im duch, który wcześniej powiedział gdzie się znajdują. Patrzył na nie, widocznie  nad czymś się zastanawiając. Kiedy dziewczynki zauważyły jego obecność zaczęły nieprzerwanie patrzeć na niego zapłakanymi oczami. W końcu duch powiedział zimnym lecz wesołym jak na ducha głosem, że  zabierze je do domu. Nie minęła minuta a wszystkie znów siedziały na  dywanie w domu Oli, sądząc iż to był tylko sen. Natomiast duch, który pomógł dziewczynkom już na zawsze pozostał w tym domu.
Tosia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz