Strony

środa, 23 października 2013

Wyspa Piratów



Daleko, daleko za oceanem mieściła się wyspa Białych Jaskiń zwana też piracką. Bardzo wielu śmiałków próbowało się przeprawić przez wielki ocean aby dotrzeć do tajemniczej wyspy, lecz bezskutecznie. Legendy głosiły, że dotarcie do niej blokuje wielki i zły potwór o kształcie morskiego węża.
            Patryk z niechęcią wstał z łóżka. Jak co dzień pierwszą rzeczą, którą zobaczył był miniaturowy statek piracki. Nie lubił go. Przypominał mu wszystkie podróże jego ojca. Wolał on poświęcać czas na kolejne wyprawy niż zajmować się synem. Chłopiec przestając myśleć o przykrych sprawach zjadł śniadanie po czym wyszedł z domu. Chodził do miejscowej szkoły pirackiej. Wyglądała ona zupełnie inaczej niż normalne. Znajdował się w niej symulator statków, drabinki, liny, ścianka wspinaczkowa i wiele innych. Mimo wielu atrakcji ze strony szkoły, chłopiec  nie był do niej przekonany. Wchodząc do szkoły zobaczył na korytarzu drugoklasistów z kijami w dłoniach. Mieli oni pierwszą lekcję zwaną kij-jodo. Chłopak odczytawszy plan lekcji przyszedł do sali gdzie znajdowała się ścianka wspinaczkowa. Koledzy z jego klasy ustawili się w kolejce do poszczególnych torów. Patryk ustawił się na końcu najłatwiejszego toru. Nie ukrywał, że nie lubi tych zajęć. Nie był dobry w sporcie, ponieważ nie interesował się nim. Kiedy przyszła pora na niego zapiął linkę bezpieczeństwa i zaczął się wspinać. Będąc już w połowie drogi podwinęła mu się noga. Poczuł strach i obawę.   
- Nie mogę - odparł przestraszony Patryk.
- Jak można nie przejść najprostszej ścianki wspinaczkowej? – zaczęli z niego drwić koledzy.
- Chcę zejść – postanowił.
Patryk zszedł ze ścianki. Dalszą część lekcji spędził siedząc i  wysłuchiwając drwin.  Kiedy wrócił do domu był bardzo smutny. Czuł się odrzucony. Popatrzył na puste morze. Zawsze kiedy chłopcu było smutno wybierał się do swojego wujka. U niego zawsze mógł znaleźć pocieszenie. Chłopiec usiadł na  rower i  pojechał jak zwykle do wuja oddalonego o niecałe 5 kilometrów. Wkrótce zapukał do drzwi jego domu, ale nikt nie otwierał. Patryk zapukał jeszcze raz. Również nie było odpowiedzi. Zaniepokojony poszedł do garażu wujka. Niespodziewanie go tam zastał.
- Dzień dobry wujku – odparł uprzejmie Patryk.
- Witam – odpowiedział wujek. Przepraszam, że ostatnio cię nie odwiedzałem, ale pracuję nad budową łodzi.
- A po co ci  ta łódź wujku? – zapytał Patryk.
- Ucieknę nią daleko, do krainy gdzie wszyscy żyją w zgodzie.
- Chcę uciec z tobą – poprosił Patryk.
- To jest bardzo niebezpieczne – tłumaczył wujek.
- Ja tutaj nie pasuję. Proszę zabierz mnie stąd – nadal prosił.
Wujek ostatecznie zgodził się na uczestnictwo chłopca w długiej wyprawie. Podekscytowany zabrał potrzebne rzeczy i nazajutrz mieli wyruszyć w długą podróż. Celem wyprawy było skierowanie się na południe i odnalezienie wyspy Dobrych Dusz.
Patryk czekał już na brzegu w nowej pięknej łodzi, która wyrzeźbiona była z dębowego drzewa. Znajdowała się na niej kuchnia, mała łazienka oraz kajuta. Wkrótce pojawił się wuj na pokładzie i rozpakował zapas pożywienia. Kiedy wszystko było przygotowanie, wujek objął ster i odbili od brzegu. Na twarzy chłopca widniał wielki uśmiech. I tak właśnie rozpoczęła się ich wspólna podróż. Razem zaśpiewali piosenkę o żeglarzach szukających wyjścia z podłej krainy.
- Patryku, posłuchaj – zaczął wujek. Za parę godzin będziemy wpływać na ocean. Legendy głoszą, że tego miejsca strzeże straszny potwór o kształcie węża, który atakuje miejscowe statki.
- To co my zrobimy w takiej sytuacji? – zapytał przestraszony chłopiec.
- Na ten wypadek przygotowałem środki usypiające, które uśpią potwora na dobre trzy godziny.
- A jak to zrobimy? – zapytał.
- Kiedy zobaczymy potwora ja przejmę stery, a ty strzelisz do niego tym właśnie środkiem.
Patryk był przerażony. Następną godzinę bał się spojrzeć w morze. Siedział w kajucie malując rysunki przedstawiające siebie na statku, w którym dotarł do krainy zgody. Nagle rozległ się trzask. Chłopiec szybko wybiegł z kajuty. Zobaczył wielkiego potwora pokrytego czerwonymi łuskami. Miał on dziesięć par odnóży i przerażające, zielone oczy. Zawył swym potwornym jękiem.
- Patryk strzelaj teraz, teraz! – zawiadomił wujek.
Chłopiec wziął strzelbę, ręce mu drżały. Nie potrafił strzelić do żyjącej istoty. Potwór patrzył na niego swymi dużymi oczami. Jego skóra zmieniła barwę na różową. Nagle zamachnął swoją wielką łapą nad łódką. Wujek wciąż wołał aby Patryk strzelał. Chłopiec  zauważył na jego łapie wystający kolec. Potwór położył łapę na łodzi jakby potrzebował pomocy. Patryk obejrzał bolącą łapę, po czym ostrożnie wyjął kolec. Zaraz potem wąż  zniknął.
- Patryku, jestem z ciebie dumny – odrzekł wujek.
- Dziękuję – odpowiedział skromnie Patryk.
Nagle łódź pociągnęła niezwykła siła. Z minuty na minutę płynęła coraz szybciej.
W błękitnej wodzie było widać obicie potwora, który ciągnie łódkę. Tak właśnie przez niecałą godzinę przy pomocy jak się okazało dobrego potwora dopłynęli do wyspy Dobrych Dusz.
             Szczęśliwy Patryk zamieszkał tam z wujkiem w przybrzeżnym domku. Dzięki dobroci i wrażliwości chłopiec spełnił swoje marzenia.
Lita

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz