Strony

piątek, 22 listopada 2013

Dzieci z Bullerbyn - część IV


Prima Aprilis

Minęło kilka dni i źrebaczek biegał już po pastwisku.
- Och, jakże piękne są twoje zwierzaki - powiedziała Britta.
 W tym czasie dzieci z Bullerbyn, a także rodzice przyszli je zobaczyć.
- O, Liso, to na prawdę śliczne zwierzątka - powiedziała zdumiona mama Ollego.
- Czy masz już dla nich imiona? - spytał Olle bardzo ciekawy.
- Tak, źrebak to Angus, a jagnię to Pontus - odpowiedziałam.
- Dlaczego to nie ja je dostałem - mruknął Lasse zazdrosny.
- Zawsze możesz mi pomóc się nimi opiekować - powiedziałam pocieszając Lassego.
Och, jak się ucieszył. Gdybyście zobaczyli teraz jego minę, to pękli byście ze śmiechu.
Gdy zapadł wieczór, a księżyc był już wysoko na niebie, odprowadziłam Angusa do boksu, a Pontusa do zagrody.
Zawsze gdy już leżałam w łóżku, nastawiałam sobie budzik na godzinę 7:00, ponieważ o wyznaczonej porze musiałam karmić moje zwierzaki.
Gdy słońce wschodziło i nastawał ranek, pobiegłam do stodoły i nakarmiłam zwierzątka. Angus pił mleko, tak jak Pontus.
- Hm, może powinnyśmy dać nauczkę chłopcom za to, że okłamali nas? - zastanawiałam się przez cały, gdy karmiłam zwierzaki.
Przez dłuższy czas patrzyłam na Pontusa jak biegał po pastwisku, ponieważ Angus był w stodole i smacznie spał.
W końcu znudziło mi się stanie i patrzenie, więc poszłam do zagrody środkowej.
- Mamo, jak uważasz, czy powinnam z Anną i Brittą dać nauczkę chłopcom, tak na odwdzięczenie się, no wiesz, zbliża się Prima Aprilis, więc możemy zrobić im psikusa - spytałam mamę.
- Uważam, że tak - odpowiedziała. Szybko pobiegłam do Anny i Britty poinformować je.
Powiedziały, że musimy ich ukarać.
- Ale w jaki sposób możemy ich ukarać? - zapytałam dziewczyny.
- Na mnie nie patrz - poprosiła Britta.
Zastanawiałyśmy się bardzo długo w pokoju dziadziusia. Potem poszłyśmy do pokoju Anny i Britty. Nagle przyjechał po linie do nas list z mojego pokoju. Otworzyłam kopertę i przeczytałam na głos " Lisa! Lepiej chodźcie na pastwisko i zobaczcie co dzieje się z Pontusem! Prosimy! Szybko!!!". Gdy skończyłam czytać, zaczęłyśmy krzyczeć na całe Bullerbyn.
- O nie!!!! Co się może z nim dziać!!!! - krzyknęłam i pierwsza łza spłynęła mi do gardła. Natychmiast jak rakieta pobiegłam na pastwisko, lecz Pontusa tam nie było.
- Nie!!!!!!!!!! To nie możliwe!!!!! - krzyknęłam najgłośniej jak mogłam. Nagle zobaczyłam, jak złodziej porywa Pontusa!
- Anna!!! Zobacz!!! Pamiętasz tego pana!!! To ten pan Kozłowski!!! Porywa Pontusa!!! - krzyknęłam do Anny.
Natychmiast pobiegłyśmy po chłopców poprosić ich, żeby pomogli nam złapać złodzieja. Zgodzili się, więc wzięliśmy rowery i zaczęliśmy ścigać furgonetkę. Nie mogliśmy jej dogonić, ale gdy skręcała, skręciliśmy wcześniej niż ona. Pedałowaliśmy najszybciej jak mogliśmy, a gdy już byliśmy kilka metrów przed nią, wjechaliśmy na drogę, a furgonetka zatrzymała się natychmiast. Złodziej czym prędzej z niej wysiadł i pobiegł dalej, ale nie miał z nami szans, ponieważ chłopcy bardzo szybko biegają. Lasse przypomniał sobie, że będzie mógł się zajmować czasem Pontusem, więc czym prędzej rzucił się w pościg. Na szczęście dogonił złodzieja i odebrał mu Pontusa. Przekazał go w moje ręce, a ja z Anną i Brittą pobiegłyśmy do domu. Rodzice tak się martwili, że aż zaczęli płakać. Uspokoiłyśmy ich i powiedziałyśmy, że chłopcy zaraz tu przyjdą razem ze złodziejem. Poszłam z Pontusem do zagrody, nakarmiłam go i przez jakiś czas przytulałam. Po kilku minutach przybiegli chłopcy ze złodziejem, a tata natychmiast zaprowadził go do Wielkiej Wsi i zadzwonił na policję. Wszyscy byliśmy bardzo uradowani, a najbardziej my, dzieci, ponieważ pierwszy raz złapaliśmy złodzieja.
- Właściwie, to musimy jeszcze ukarać chłopców, pamiętacie? - powiedziała Britta.
- Chyba raczej nie, bo tylko oni pomogli nam uratować Pontusa - powiedziałam.
- Ojej, ale jestem zmęczona - powiedziała Anna.
- A ja uważam, że mimo wszystko powinnyśmy dać im nauczkę - powiedziała Britta.
- No dobra, chodźcie do pokoju dziadziusia, odpoczniemy trochę, a potem obmyślimy jakiś plan.
Gdy już trochę odetchnęłyśmy, zaczęłyśmy zastanawiać się nad planem.
- Może poprosimy chłopców, żeby weszli do twojego pokoju Liso, wtedy przyślemy im list z napisem:

"W sklepie "Świnka Kruszynka" są darmowe lody z polewą czekoladową i kawałkami czekolady! Polecamy!"

Wtedy oni natychmiast pobiegną do Świnki Kruszynki, a my w tym czasie będziemy robiły pułapkę - zaproponowała Anna.
- Na prawdę, mamy mądrą przyjaciółkę, ale gdybyś jeszcze powiedziała jaka będzie pułapka, będziemy mogli to wypróbować - zgodziłam się z Anną.
- Dobrze, pułapka będzie taka, gdy wejdą do twojej zagrody Liso, twoja mama poprosi ich, aby spojrzeli na ścianę obok, a na tej ścianie przykleimy strzałkę, która będzie wskazywała na wiszący sznurek, a na strzałce będzie napisane:

"Pociągnij za wiszący sznureczek!"

Sznurek będzie przywiązany do puszki z otwartą farbą na półce, która będzie nad nimi, a gdy jeden z chłopców pociągnie za sznurek, cała farba wyleje się prosto na nich - wyjaśniła do końca Anna, a my powiedziałyśmy, że to doskonały pomysł.
- A jakiego koloru będzie ta farba? - spytałam Annę.
-  Powiem Ci to dopiero, jak chłopcy będą w twoim pokoju - odpowiedziała Anna z bardzo tajemniczą miną.
Gdy chłopcy weszli do mojego pokoju, Anna powiedziała mi, że farba będzie koloru tęczy, a wtedy zaczęłam się śmiać razem z Brittą.
- Dobra, napisałaś już Liso do nich list? - spytała Anna.
- Tak już prawie.......... polecamy, wykrzyknik. Tak, już napisałam - odpowiedziałam Annie po czym ona wysłała list do chłopców.
Nagle, usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwi w moim pokoju. Na pewno to chłopcy. Spojrzałyśmy w okno, zobaczyłyśmy jak chłopcy biegną w kierunku Wielkiej Wsi i krzyczą: Do świnki kruszynki!, a wtedy my natychmiast pobiegłyśmy do zagrody środkowej.
Pobiegłyśmy po schodach do mojego pokoju, a gdy strzałka była  gotowa, przyczepiłyśmy ją do ściany.
- Mamo, gdy wejdą tu chłopcy, powiedz im, że spojrzeli na tą strzałkę, a gdy to przeczytają i spytają się, czy mają za niego pociągnąć, powiedz, żeby pociągnęli za sznurek - powiedziałam do mamy.
Na półce postawiliśmy przywiązaną sznurkiem puszkę z kolorową farbą, a sznureczek ustawiliśmy tak, aby strzałka go wskazywała. Pobiegłyśmy do mojego pokoju i patrzyłyśmy, czy przypadkiem chłopcy nie nadbiegają. Gdy ich zobaczyliśmy, czym prędzej jak wiatr pobiegłyśmy do mamy i schowałyśmy się pod stołami.
Gdy chłopcy weszli do naszej zagrody, mama powiedziała im to, o co ją poprosiłam.
- Czy mamy za niego pociągnąć? - zapytał Lasse mamy, wskazując na sznurek.
- Tak, pociągnij za niego - odpowiedziała mama mrugając do mnie.
Gdy Lasse pociągnął za sznurek.......... Bum!! Cała farba wylała się prosto na nich!!
Och, gdy byście ich teraz zobaczyli, ze śmiechu aż turlalibyście się po podłodze!!
- Taki żart zrobiliśmy Wam na Prima Aprilis, a jednocześnie na odwdzięczenie się! - krzyknęłam śmiejąc się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz