Strony

środa, 6 listopada 2013

Rozdział 4



            Jechałyśmy jeszcze ponad 6 godzin w miłej atmosferze rozmów, piosenek i błogiej ciszy. Koła pociągu stukały o szyny, a my w ich rytm śpiewaliśmy piosenki. Stokrotka spała wyjątkowo spokojnie. Teraz nie zajmowaliśmy wyznaczonych miejsc tylko: wszystkie dzieci na miejscu Uli, a dorośli na miejscu jej mamy. Transporter Stokrotki stał na moim miejscu. Co około godzinę przychodziła pani mówiąca:
-Dobry wieczór! Czy może chcą państwo coś zamówić? Menu i cennik wisi przy każdym łóżku.
Na to przeważnie odpowiadaliśmy, że niczego nie potrzebujemy. Mama kupiła mi cukierki i colę. Nad ranem zasnęłam na 2 godziny. Wysiadłyśmy na peronie w Łebie.
Do ośrodka miałyśmy niedaleko. Szłyśmy razem z naszymi bagażami i królikiem. Odebraliśmy kluczyki do naszych pokoi. Ja miałam pokój nr14, a Ula nr13. Mogłyśmy rozmawiać przez balkon. Mieszkałyśmy w ośrodku „Górnik”, znajdującym się blisko plaży.
Rozpakowałyśmy się i udałyśmy na plażę. Niestety, spacerowałyśmy na niej krótko, ponieważ zbliżała się pora obiadu. Na obiad było wyśmienite spaghetti. Zjadłam i wylizałam talerz. Na deser było ciasto drożdżowe z galaretką agrestową i malinami. W cieście natomiast nie smakowała mi galaretka, maliny zaś oddałam królikowi – zjadła i oblizała swoje śmieszne wąsiki. Udałyśmy się z mamą na miasto. Jedną z atrakcji była przejażdżka dorożką. Skorzystałyśmy z tej okazji. Klacz, która ją ciągnęła wabiła się Diana. Miała kasztanową maść i kruczą grzywę. Była doskonała i szybka w biegach kłusem. Zrobiłam jej całą sesję zdjęciową. Wróciłyśmy do ośrodka na kolację. Po kolacji – zmęczone podróżą poszłyśmy spać.
Perła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz